Wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że Legia nie zdoła zatrzymać najskuteczniejszego piłkarza ekstraklasy, Nemanji Nikolicia (29 l.). Choć w najlepszych ligach okno transferowe jest już zamknięte, to z rozmachem działają Chińczycy (okienko u nich trwa do 26 lutego). Jeden z tamtejszych klubów jest poważnie zainteresowany sprowadzeniem reprezentanta Węgier. Według nieoficjalnych informacji, proponuje 7 mln dolarów – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Chińczycy dają miliony za Nikolicia.
Wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że Legia nie zdoła zatrzymać najskuteczniejszego piłkarza ekstraklasy, Nemanji Nikolicia (29 l.). Choć w najlepszych ligach okno transferowe jest już zamknięte, to z rozmachem działają Chińczycy (okienko u nich trwa do 26 lutego). Jeden z tamtejszych klubów jest poważnie zainteresowany sprowadzeniem reprezentanta Węgier. Według nieoficjalnych informacji, proponuje 7 mln dolarów. Gdyby transakcja doszła do skutku, byłby to najwyższy transfer z polskiego klubu w historii. Tyle że ani Legia nie łasi się na prawie 30 mln złotych, ani zawodnik nie spieszy się do odejścia, choć zapewne dostałby bajeczny kontrakt.
Dalej:
– Pogoń walcząca do końca, Korona strącona
– W Poznaniu zamieszanie, nie wiedzą kto ma strzelać karne. A powinien strzelać, jeśli jest na boisku, Kownacki
Linetty został, bo chce grać na Euro.
Lepiej nie mógł uczcić jubileuszu. Karol Linetty (21 l.) zagrał w niedzielę setny mecz w barwach Lecha. Przeciwko Termalice Bruk-Bet Nieciecza (5:2) ustrzelił hat-tricka… asyst. – Najważniejsze to utrzymać formę. Nie ma co wariować i odfruwać po jednym występie – tonuje nastroje piłkarz. (…) Co ciekawe, bardzo niewiele brakowało, a zimą zawodnik zmieniłby klub. Linetty miał ofertę z francuskiego Rennes i belgijskiego Club Brugge. Ten klub był blisko zatrudnienia Polaka już latem. Teraz sprawa wróciła. – Mogę powiedzieć, że była konkretna propozycja z jednego z klubów i losy transferu ważyły się do ostatnich chwil okienka transferowego. Odliczałem z niecierpliwością minuty – uśmiecha się wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski (32 l.).
W Wiśle chcą nauczyć Małeckiego pokory. Cały mecz ze Śląskiem przesiedział na ławce.
Jak się okazuje, nie był to przypadek. Małecki został odstawiony od składu, aby zastanowić się nad swoją grą. – Niemal po każdym sparingu trener miał do niego sporo pretensji – mówi anonimowo jeden z piłkarzy. Zarzucano mu grę pod siebie i nierealizowanie nakreślonej taktyki. W sztabie liczbą, że 28-letni skrzydłowy szybko wyciągnie odpowiednie wnioski. Jeśli tak – zaraz wróci do składu. W innym przypadku – ławka rezerwowych grozi mu na dłużej.
GAZETA WYBORCZA
Jej okrutność Barca. Wraca Liga Mistrzów.
Owszem, Barcelona ma wady, potrafi się zagapić zwłaszcza w defensywie. Ale rekompensuje je fenomenalną triadą ofensywną. Messi, Suárez i Neymar w 2015 r. strzelili 142 gole, czyli więcej niż najbardziej skuteczne drużyny – nawet Paris Saint-Germain (138), Bayern (132) i Real (127) – a w roku bieżącym nie zwalniają, dziesięć spotkań ozdobili już 29 bramkami (przy 26 całego Realu). Oni na boisku nie tyle walczą, ile emanują czystą radością futbolu. Napawają się swoim kunsztem, uwielbiają sobie podawać, z goli kolegów cieszą się jak ze swoich. Znów – w erze piłkarzy patologicznie egocentrycznych zjawisko osobne. A przecież środek pola patroluje Sergio Busquets, najwybitniejszy obecnie gracz “niewidzialny”. Najwybitniejszy i boiskowo najinteligentniejszy. Tymczasem konkurencja w LM wygląda wątlej niż kiedykolwiek w minionych latach. Kluby angielskie im są bogatsze, w tym głębszym tkwią kryzysie. Bayern dziesiątkują kontuzje, zresztą monachijczycy od roku hitowe mecze wygrywają rzadko (ostatnie było niedawne 0:0 w Leverkusen). Wszechpanujące we Francji Paris Saint-Germain wygląda na grupę kompletnie zdeprawowaną, najnowszy skandal wymiótł z niej rewelacyjnego Serge’a Auriera, który nawymyślał trenerowi (przed kamerą!) od “pedałów”, i wcale nie była to najbardziej wulgarna część jego perory. Piłkarze Atlético, które utrzymuje pozycję wicelidera w lidze hiszpańskiej, postawili Barcelonie najtwardszy opór, ale ostatecznie zobaczyliśmy, że najbardziej wierzą w łamanie rywalom nóg, oni też ostatecznie przegrali z przeświadczeniem – być może podświadomym – że tych rywali nie sposób pokonać inaczej. Wszystkich stać na pokonanie Katalończyków, ale też wszyscy mają z nimi ostatnio negatywny bilans (wspomniane Atlético uległo sześć razy z rzędu!) i wszyscy mają wyraźnie więcej wpadek lub kłopotów kadrowo. Nawet Realowi, który częściej musi polegać na solowych zrywach i jest przez to stosunkowo przewidywalny, niemal nie zdarza się wystawić całego ofensywnego tercetu (przewlekle leczy się zwłaszcza Gareth Bale).
Dariusz Wołowski po karnym Barcy z Celtą pisze: Poezja i proza piłki.
W 81. minucie niedzielnego meczu Barcelona – Celta sędzia podyktował rzut karny po faulu na Leo Messim. Nie wiadomo, co podkusiło Argentyńczyka, który podszedł do piłki ustawionej 11 m od bramki. Podanie do wybiegającego zza jego pleców Luisa Suáreza zamiast strzału media hiszpańskie zinterpretowały jako rodzaj hołdu dla Johana Cruyffa – w 1982 r. w meczu Ajaxu Amsterdam boski Johan nie strzelił z jedenastki bezpośrednio, ale podał do Jespera Olsena, ten oddał mu piłkę, po czym Holender wbił ją do pustej bramki. Wiadomo, kim jest Cruyff dla Barcelony – być może największą z legend. Dziś 69-letni gwiazdor i trener walczy z nowotworem. W zachowaniu Messiego odczytano gest wobec niego. Prawdopodobnie intencje Argentyńczyka były jednak znacznie bardziej przyziemne. Po prostu z 14 rzutów karnych podyktowanych dla Barçy w tym sezonie Neymar i Messi zmarnowali aż sześć. Dlatego Argentyńczyk poszukał innego sposobu wykonania. W Hiszpanii rozgorzała dyskusja, czy taki sposób wykorzystania jedenastki nie był dyshonorem, upokorzeniem, oznaką lekceważenia dla Celty. Luis Enrique wziął swoich graczy w obronę. Powiedział, że ich rolą jest nie tylko zwyciężanie, ale też ściągnięcie kibiców na stadion. Na Camp Nou jest prawie 100 tys. miejsc do zapełnienia, a fani piłki uwielbiają triki. Era Messiego to czas, gdy drużyna z Katalonii stała się jedną z turystycznych atrakcji miasta. Bilety na stadion można dostać w biurach podróży przy Ramblas, a muzeum klubowe odwiedza więcej ludzi niż unikalny kościół Sagrada Familia wznoszony według projektu Antonia Gaudiego.
Spoglądamy do wydania stołecznego. Tam: rozmowa z Adamem Hlouskiem. Znowu jestem szczęśliwy.
Dlaczego zdecydowałeś się na przejście z niemieckiej Bundesligi do polskiej ekstraklasy?
– Przede wszystkim dlatego, że potrzebowałem regularnej gry, której nie miałem w Stuttgarcie. Zanim zdecydowałem się na przejście do Legii, to dużo o nią pytałem. O przenosinach rozmawiałem m.in. z Przemysławem Tytoniem, który opowiedział mi o polskich realiach i o tym, jaką marką jest stołeczny klub. Sam dużo czytałem o Polsce i ekstraklasie. Przy podjęciu tej ważnej dla mnie decyzji istotne było też zdanie mojego ojca, menedżera i przyjaciół. Wszyscy mówili, że przejście do Legii do dobry pomysł.
Dlaczego?
– Bo to jedna z najlepszych drużyn w Polsce, z którą mam szansę grać o mistrzostwo kraju i Puchar Polski, a także o europejskie puchary. Tak jak już wspominałem wcześniej, pytałem o Legię wiele osób i wszyscy mówili mi, że to topowy klub – zarówno na poziomie piłkarskim, jak i organizacyjnym. Kiedy się tu znalazłem, od razu wiedziałem, że była to dobra decyzja. Przy Łazienkowskiej piłkarze mają wszystko, czego im potrzeba, a klub funkcjonuje podobnie do tych z Bundesligi.
RZECZPOSPOLITA
W Paryżu piłkarz obraził trenera.
– Dziś to PSG jest faworytem – przekonuje Guus Hiddink, który w grudniu zastąpił w Chelsea Jose Mourinho i nie przegrał jeszcze meczu. Jego zespół wciąż jednak broni się przed spadkiem z Premier League, a mistrzowie Francji mają nad drugim w tabeli Monaco tak dużą przewagę (24 pkt), że wszystkie siły mogą rzucić na europejskie puchary, a takie spotkania, jak w miniony weekend z Lille (0:0), potraktować treningowo. Zlatan Ibrahimović nie musiał wychodzić na boisko, wolne dostali także Thiago Silva, Maxwell i Thiago Motta. – We wtorek będę mógł skorzystać ze wszystkich zawodników – z wyjątkiem jednego, który z gry wykluczył się sam – mówi trener PSG Laurent Blanc (właśnie przedłużył kontrakt do 2018 roku). Chodzi o obrońcę Serge’a Auriera, który na wideo zamieszczonym w internecie obraził trenera, nazywając go ciotą uprawiającą stosunki oralne z Ibrahimoviciem. Wyśmiewał też m.in. swojego konkurenta do miejsca w składzie Gregory’ego van der Wiela. – Nie chciałem nikogo urazić. To były tylko żarty. Kolega zadawał mi pytania, a ja na nie odpowiadałem – tłumaczy obrońca z Wybrzeża Kości Słoniowej, ale nie pierwszy raz wywołał skandal. Kiedyś już został zawieszony, gdy o arbitrze Bjoernie Kuipersie powiedział, że to „brudny sukinsyn”, po tym, gdy Holender pokazał czerwoną kartkę… Ibrahimoviciowi.
SUPER EXPRESS
Superak jeszcze żyje weekendem. Najpierw czytamy, że Linetty walczy o każdy centymetr.
Miałeś już kiedyś trzy asysty w jednym meczu?
– Raz w juniorach mi się to udało. To na pewno cieszy i dodaje pewności siebie. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że cały zespół zapracował na zwycięstwo i gonimy lidera.
(…)
W Lechu wyrastasz już na lidera.
– Powoli zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież wszyscy pracujemy na sukcesy. Jeden za drugiego walczy, każdy wie, co ma robić na boisku i to nam daje siłę.
Taki początek roku, w którym rozegrane zostaną mistrzostwa Europy, jest chyba wymarzony?
– Na pewno Euro jest moim marzeniem. Trzeba być zdrowym i utrzymać formę. Fajnie to się zaczęło, nie mam nic przeciwko, żeby tak było dalej. Muszę jednak w każdym spotkaniu udowadniać, że to nie przypadek. Czeka mnie dużo pracy.
Obok kolejna rozmowa – z ulubionym piłkarzem tabloidu, Nemanją Nikoliciem. To pokaz siły nowej Legii.
Trener Czerczesow ostro dam wał w kość podczas obozów na Malcie?
– Obozy były ciężkie, ale wiemy, że ciężka robota przyniesie efekty. Wcześniej trener nie miał okazji z nami na spokojnie popracować, bo przyszedł w trakcie sezonu. Teraz miał więcej czasu, objaśnił czego oczekuje od każdego gracza, a my mogliśmy bliżej poznać jego filozofię futbolu.
To były najcięższe obozy w twojej karierze?
– Ciężka praca nie jest mi obca, bo gdy grałem w Videotonie również przechodziłem podobnie intensywne obozy. Trenowaliśmy w Hiszpanii, również po dwa razy dziennie, a obciążenia były podobne.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Fortuna za Nikolicia.
Po otwarciu gazety od razu mamy tekst dotyczący napastnika Legii. Wróćmy do niego na moment.
Choć wspomniana oferta jest bardzo atrakcyjna, to przy Łazienkowskiej zdają sobie sprawę, że z najlepszym strzelcem drużyny mogą zarobić większe pieniądze. Legia nastawia się w tym roku na zdobycie mistrzostwa i walkę o fazę grupową Ligi Mistrzów, w taki sposób chcąc uczcić jubileusz stulecia istnienia klubu. W eliminacjach byłaby rozstawiona w każdej fazie, co zwiększa szanse. A za awans UEFA wypłaca 12 mln euro. – Pragniemy mistrzostwa Polski, ale skupiam się na każdym najbliższym meczu. Wiem jaki jest rekord strzelecki w ekstraklasie, ale najważniejsza jest drużyna. Transfer? O plotkach nie będę rozmawiał – powiedział zawodnik. Gdyby był dwa-trzy lata młodszy, zapewne by go już nie było w Warszawie. Ostatniego dnia grudnia skończy 29 lat, a więc wydanie na niego kilku milionów euro dla wielu europejskich klubów po prostu się nie kalkuluje.
Szukiełowicz przebił poprzedników.
Romuald Szukiełowicz przechodzi do historii Śląska, a decyzja właścicieli klubu z początku grudnia okazuje się strzałem w dziesiątkę, choć wtedy mogła budzić kontrowersje. Zatrudniono przecież starszego trenera, który od dawna nie pracował już w ekstraklasie. – Nie emocjonuję się rekordami, choć oczywiście one też mają znaczenie. Moja recepta na nagłą odmianę wyników? Przede wszystkim cały czas rozmawiam z piłkarzami. To jest podstawa. I jak już z nimi tak rozmawiałem, to wytłumaczyłem im, że media mijały się z prawdą, pisząc, że jestem bardzo wymagający. Bo w rzeczywistości wymagam dwa razy bardziej – śmieje się Szukiełowicz. Na razie efekt jest idealny: trzy mecze, dziewięć punktów. Gdy nowy trener obejmował Śląsk, zespół był na ostatnim miejscu w tabeli i miał cztery punkty straty do bezpiecznej lokaty, teraz ma cztery przewagi nad strefą spadkową.
Poza tym:
– Popis Rafała Murawskiego
– Cracovia poczeka na Adamczyka, piłkarz wciąż nie jest potwierdzony jako jej gracz
– Ruch chce zatrzymać Putnocky’ego
A Wisła bez Mączyńskiego ani rusz.
Od porażki ze Śląskiem rozpoczął wiosenne rozgrywki zespól Białej Gwiazdy. Jest to już szósta przegrana z rzędu,rekordowa w 110-letniej historii klubu Wisła ma po 22 kolejce ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. – W meczu ze Śląskiem graliśmy z nożem na gardle. Każdy w drużynie musi zdawać sobie sprawę z tego, że nasza sytuacja w tabeli robi się dramatyczna – ocenia kapitan zespołu Arkadiusz Głowacki. Wszystko wskazuje, że tej wiosny wiślaków czeka dramatyczna walka o utrzymanie w ekstraklasie, a to dla krakowskiego zespołu jest absolutną nowością. Przed trenerem Tadeuszem Pawłowskim prawdziwe wyzwanie. Musi znaleźć zawodnika, który zastąpi kontuzjowanego Krzysztofa Mączyńskiego, w rundzie jesiennej reżysera gry drużyny. – We Wrocławiu brakowało nam mądrości, inteligencji i rozwagi, które ma Krzysiek. W ekstraklasie nie widzę polskiego piłkarza, mogącego go zastąpić – mówi trener Wisły. – Mamy w linii pomocy pięciu czy sześciu piłkarzy do wyboru, ale żaden z nich nie dorównuje klasą Mączyńskiemu – podkreśla szkoleniowiec.
Na koniec felieton Dariusza Dziekanowskiego: Legia zagrała na poziomie Bundesligi.
Byłem ciekaw, co wiosną zaprezentuje Legia. Z dwóch powodów. Po pierwsze, to do Warszawy ściągnięto najbardziej interesujących zawodników. Po drugie, trener Stanisław Czerczesow miał wreszcie kilka tygodni, by spokojnie pracować i odcisnąć swoje piętno na drużynie. Początek w wykonaniu wicelidera był imponujący. Na mecz z Jagiellonią spóźniłem się dwie minuty i żałuję, bo od początku na stadionie dużo się działo. To dla mnie nauczka, by więcej się nie spóźniać. Tempa i goli w tym spotkaniu nie powstydziłyby się drużyny Bundesligi. Legia zaimponowała pressingiem, z linią obrony ustawioną tuż przed linią połowy boiska. Widać było pomysł na grę, widać było styl, w jakim warszawska drużyna chce rozegrać ten mecz. Pressing, szybka wymiana podań, myślenie, czytanie gry rywala. Jesienią widzieliśmy jedynie namiastki, pojedyncze momenty w kilku spotkaniach. W niedzielę Legia grała konsekwentnie przez 90 minut. Wszyscy piłkarze wiedzieli, jak mają się zachowywać na boisku.