Nie trzeba być doktorem psychologii, ani rozczytywać się w dziełach szarlatanów od treningu personalnego, by wiedzieć, że nawet bezinteresowne przysługi pewnego dnia mogą stać się bardzo zyskowne. Właściwie wystarczy ze zrozumieniem poznać “Ojca Chrzestnego” i opisany przez Michaela Corleone system przysług świadczonych przez mafię. Dziś moja pomoc jest darmowa, ale kiedyś może nadejść moment, że też będę potrzebował wsparcia.
To jeden aspekt, czyli realne zyski z pozornej bezinteresowności. Jest też i drugi – wzmacniając rywalizację, wzmacnia się średni poziom w grupie. Wiedział o tym Bayern, udzielając pożyczki Borussii Dortmund, wiedzą o tym inni giganci wspierający konkurencję w krytycznych momentach, by wspomnieć choćby o “spadochronowym” w Premier League, które daje zaplecze finansowe spadkowiczom z ligi, by wyrżnięcie w glebę nie było zbyt bolesne.
Obie te nauki najwyraźniej dotarły do Chin, gdzie doszło do dość oryginalnego transferu na linii Guangzhou Evergrande – Szanghaj SIPG. Na początku zaznaczmy: nie jesteśmy aż tak naiwni, by wierzyć w całą historyjkę o sile solidarności. Dużo bardziej przemawia do nas siła niemal dwudziestu milionów euro, które przelano z konta drugiego z klubów do Kantonu. Ale samą próbę obudowania takiej transakcji sympatyczną opowieścią wypada odnotować i docenić.
Otóż: w ostatnich sezonach przez Guangzhou Evergrande przeleciało mnóstwo piłkarskich talentów, wśród nich między Paulinho (na pewno nie wiecie, więc przypomnimy: kiedyś grał w ŁKS-ie), Lucas Barrios czy Dario Conca. Prowadził ich Marcelo Lippi, obecnie trenerem jest Luiz Felipe Scolari a spektakularne zakupy klubu symbolizowały i symbolizują rosnące znaczenie ligi chińskiej i przede wszystkim chińskiej gospodarki. Kwoty rosły i rosły, nie tylko w Kantonie, ale i w innych klubach, w których zaroiło się od zbliżających się do emerytury gwiazd i talentów łasych na wysokie zarobki. Największą gwiazdą klubu pozostawał jednak zawodnik, który do Europy nigdy nie dotarł.
Elkeson, brazylijski napastnik, został ściągnięty prosto z Botafogo za dość skromną kwotę, bo niecałe sześć milionów euro. W trzy sezony naładował dla klubu 76 goli, mając spory udział przy zdobyciu trzech kolejnych tytułów mistrzowskich oraz dwóch tytuł klubowego mistrza Azji. Dwukrotnie zdobywał nagrodę “Złotego Buta”, dwukrotnie lądował w jedenastce sezonu Azjatyckiej Ligi Mistrzów. I dziś tenże Elkeson… trafia do największego rywala Guangzhou, SIPG Szanghaj. Kwota? Niemal dwadzieścia milionów euro. Uzasadnienie? Ha, i tu właśnie zaczyna się historia właściwa.
Rekordowy transfer został bowiem wykonany w imię… “dobra całego chińskiego futbolu”. Otóż działacze Guangzhou Evergrande zapewniają, że chcieli wzmocnić rywala, by godnie i z sukcesami reprezentował Chiny w rozgrywkach azjatyckich pucharów. Ubiegłoroczni wicemistrzowie za moment wejdą bowiem do gry w Lidze Mistrzów, w fazie barażowej, o krok przed wyśnioną fazą grupową tamtejszego Champions League. Jak wielkie znaczenie ma awans do tej elity nie trzeba nikogo przekonywać, szczególnie w Polsce, kraju, który – jak w popularnych memach -“cannot into space” i “into faza grupowa”.
Naiwne? Zdecydowanie. To najwyższy transfer w historii ligi i naprawdę wystarczyłoby uzasadnienie, że “dali dwadzieścia baniek, to sprzedalibyśmy im nawet nasze egzemplarze czerwonej książeczki Mao”. Ale to Chiny. Azja. Trochę inne podejście, o czym świadczy choćby obowiązujący przez kilka sezonów zakaz zatrudniania golkiperów spoza kraju, a także intensywne zaangażowanie rządu w rozwój chińskiej piłki – biorąc pod uwagę to ostatnie, jesteśmy w stanie uwierzyć, że jednak nieprzypadkowo była to transakcja wewnątrz ligi.