Piłkarski świat zastanawiał się w ostatnich miesiącach, jaki los czeka uwikłanego w grubą aferę Karima Benzemę, tymczasem okazuje się przed Francuzem w pace wylądować może piłkarz z obozu głównego przeciwnika Realu Madryt. Dziś w tym korespondencyjnym, niezbyt chlubnym wyścigu na prowadzenie wysunął się Javier Mascherano, którego hiszpański sąd skazał na rok pozbawienia wolności! Do tego grzywna w wysokości 815 tysięcy euro, ale umówmy się – to dla argentyńskiego obrońcy raczej pikuś.
Zarzut? Kompletnie inny kaliber niż w przypadku Benzemy, ale też żadne przelewki. Oszustwa podatkowe. Urząd Skarbowy przyczepił się sprawozdań finansowych piłkarza sprzed czterech i pięciu lat. Śledczy byli zdania, że Mascherano zataił przed fiskusem część swoich zarobków. Dokładniej te wynikającą z praw do wizerunku. Łączna suma przekrętu? 1,5 miliona euro. Nie pomogło przyznanie się do winy, skrucha, spłacenie wszystkich zaległości wraz z odsetkami, a także uzgodnionej kary w wysokości 200 tysięcy euro. – Nie znam się na prawie i ekonomii, jestem zawodowym sportowcem. Tymi rzeczami zajmują się ludzie, których wynajmuję – tak tłumaczył się zawodnik, gdy sprawa wyszła na jaw, jednak sąd nie zdecydował się na odstąpienie od kary, której wszyscy chcieli uniknąć.
Jednak wszystko wskazuje na to, że koniec końców klubowa kariera zawodnika nie będzie wyglądała tak jak na powyższym wycinku z Wikipedii, edycji dokonano przedwcześnie. W obozie Argentyńczyka po dzisiejszym wyroku nie widać paniki. Prawnik piłkarza, David Aineto, natychmiast zwrócił się do sądu o zamienienie roku odsiadki na kolejną karę finansową i jest pewny swego. Również zorientowane w temacie katalońskie media potwierdzają, że wymiar sprawiedliwości pójdzie na taki układ. Nie do końca wiemy, na jakiej podstawie ustalana jest ta kwota, ale przy takim obrocie spraw Mascherano musiałby sięgnąć do kieszeni jeszcze po… 20 tysięcy euro. Przyznacie chyba, że to stosunkowo niewielka cena wolności.
Ostateczna decyzja w sprawie odsiadki lub jej uniknięcia ma zapaść w ciągu kilku najbliższych dni. Tak czy siak niesmak pozostanie, choć Mascherano nie wykluczył, że przystąpi do kontrataku i powalczy z tymi, którzy na tę minę go władowali.