Rok 2016 rozpoczyna się fatalnie dla polskich klubów. Najpierw okazało się, że bankrutuje Okocimski Brzesko, potem UEFA wlepiła gigantyczną karę Polonii, co jest dla niej prawdopodobnie gwoździem do trumny, a teraz w poważnych tarapatach znalazł się Dolcan.
Nie ukrywajmy, Dolcan nie jest wielką marką, nie da się go porównać choćby z Widzewem, który ostatnio również przeżywał ogromne kłopoty. Cokolwiek powiedzieć o Ząbkach, jest to jednak miejsce z prawie 90-letnią tradycją piłkarską, z którego wywodzi się wielu dobrych piłkarzy, jak Boruc czy Jędrzejczyk. W tym miejscu na szerokie wody wypłynął też Robert Podoliński, który stworzył kilka lat temu świetną pakę jak na tak mały klub.
– W Dolcanie zdarzały się kłopoty z najprostszymi sprawami. Do tego w Ząbkach korzystano jeszcze ze starego budynku klubowego, który wyglądał dramatycznie. Szatnie trzy na trzy metry, dwa prysznice, zimna woda. Byliśmy z Wojtkiem Trochimem zszokowani. Pytaliśmy siebie: co my tu robimy? Potem postawiono nową siedzibę i przynajmniej przy okazji meczów ligowych było lepiej – mówił w jednym z wywiadów dla Weszło Adam Frączczak.
W Ząbkach nigdy nie było gigantycznej kasy, ale też jak na standardy zaplecza Ekstraklasy nie było źle. Może inaczej – jest dobrze, ale dopiero od kilku lat, kiedy to zaczął powstawać nowy budynek klubowy i odnowiono trybuny, by spełnić wymogi licencyjne. Słowa Frączczaka właściwie oddają drogę, jaką przeszedł klub.
Lepsze lata kojarzone są przede wszystkim z firmą deweloperską „Dolcan”. Przez długi czas obu stronom żyło się dobrze, bez zbędnego stresu i niepotrzebnych spięć, a Ząbki stały się dobrym oknem wystawowym. Piłkarze nie narzekali na organizację, wypłaty zazwyczaj pojawiały się na ich kontach regularnie. Problem jednak w tym, że sponsor dostał potężny lewy sierpowy – upadł bank, w którym trzymał środki, a teraz może liczyć, że co najwyżej odzyska ich niewielką część.
To wydarzenie pociągnęło za sobą całą serię problemów na rynku mieszkaniowym, a miejsce na końcu tego łańcuszka zajmuje klub. Dziś nie wiadomo, czy Dolcan w ogóle przystąpi do rundy wiosennej. Kontrakty z zawodnikami mają zostać obniżone, wielu już otrzymało wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Już zwiał Antonio Calderon, choć on podobno miał problemy z aklimatyzacją więc pewnie nie narzeka, Szymon Matuszek jest w Górniku Zabrze, Paweł Tarnowski przebywa na testach w Podbeskidziu, a Damiana Jakubika i Damiana Kędziora chętnie wzięliby niektórzy trenerzy z Ekstraklasy. Prawdopodobnie odejdzie też gwiazda Twittera, Krzywicki. Co więcej, Legia, która od lat korzystała z okazji ogrywania swoich juniorów w Ząbkach, skróciła wypożyczenia Michała Bajdura i Mateusza Wieteski.
Pojawił się więc pomysł, by Dolcan dokończył sezon juniorami. Biorąc pod uwagę, że zespół jest wysoko w tabeli, może i nawet uniknąłby spadku.
Nasuwa się jednak pytanie: co dalej? Tu pojawiają się dwa scenariusze. Pierwszy to odsprzedanie w lecie licencji i spokojne budowanie zespołu od niższych klas rozgrywkowych. Pewnie już bez swojego dobrodzieja, a więc cały projekt byłby realizowany pod pierwotną nazwą klubu: Ząbkovia Ząbki. Drugi pomysł to wsparcie finansowe od miasta, które pozwoliłoby spokojnie dokończyć rundę rewanżową. Czy to jednak dobre rozwiązanie? Mówiliśmy to już przy okazji Okocimskiego – środki pozyskane od polityków nie są lekiem na całe zło. Klub w dłuższej perspektywie na tym nie skorzysta. Poza tym, samo miasto do tej pory jakoś nie garnęło się, żeby dopłacać do interesu. Mówimy tu więc raczej o jednej pożyczce, która tylko przedłuży agonię Ząbek.
Na razie prezes Szczęsny tonuje apokaliptyczne zapędy mówiąc, że to czarnowidztwo, że wycofanie drużyny z rozgrywek byłoby jego życiowym dramatem oraz że sytuacja jest zła, ale nie beznadziejna. Tylko, że taka jest jego rola – co ma innego powiedzieć w mediach? Inna, sprawa, że prezes rzeczywiście wziął się do roboty (pracuje w Ząbkach ponad 20 lat) i podobno już kilka tygodni temu rozpoczął poszukiwania nowego sponsora.
– Zawsze powtarzam, że gdyby w piłce liczyły się same pieniądze, to Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie byłyby mistrzami świata.
Naprawdę niepokoi nas cała sytuacja i uśmiercanie kolejnych klubów. Oczywiście po części są same sobie winne, ale akurat w przypadku Ząbek to jakiś wyjątkowy pech i zbieg okoliczności. Poza tym, abstrahując od polityki i ekonomii, tak zupełnie po ludzki żal nam, że są kluby, które dotykają takie historie. Żal też dużej grupy ludzi i samych zawodników, którzy przez lata walczyli o to, by Ząbki w końcu weszły do Ekstraklasy.
W normalnych okolicznościach dziś mieliby prawo myśleć o awansie. Zamiast tego – myślą, jak przetrwać.
MICHAŁ HARDEK