Mamy kolejny hitowy transfer okienka – oto z Bielska-Białej odchodzi człowiek-instytucja. Prezes, trener, ale i wizjoner. Wojciech Borecki. Po trzech latach pracy w Podbeskidziu żegna się z klubem. Nie ma co się oszukiwać – dla nas wszystkich, uwielbiających tarzanie się w polskim bagienku, to fatalna informacja.
Tym samym w Bielsku na później będzie trzeba odłożyć plany o podboju europejskich pucharów. Prezes Borecki był bowiem jedyną osobą w klubie, która potrafiła dostrzec coś więcej niż inni. Tam, gdzie oni mieli przed oczami Adama Pazio i Sylwestra Patejuka, on widział ludzi gotowych do walki co najmniej o Ligę Europy. Gdy wszyscy ci krótkowzroczni “eksperci” wychwalali dokonania duetu Stilić-Brożek, on wiedział że to nic w porównaniu z dwójką Iwański-Śpiączka, mówiąc że „słabą kadrę, to ma Wisła”.
Cenna życiowa lekcja ominie w tej sytuacji Roberta Podolińskiego. Trener z Siemiatycz nie przekona się już w praktyce, co oznacza przysłowie o łasce pańskiej i pstrym koniu. Żeby się dowiedzieć jak to jest, kiedy jednego dnia słyszysz o pełnym zaufaniu, by po trzech spotkaniach otrzymać wypowiedzenie w szatni po meczu w obecności całego zespołu, będzie musiał wykręcić numer do któregoś z trenerów po fachu:
– Czesława Michniewicza, który cudem uratował ekstraklasę (mimo że wszyscy byli już pogodzeni ze spadkiem i tylko szaleńcy oczekiwaliby od niego utrzymania) a potem stracił robotę;
– Leszka Ojrzyńskiego, którego odprawiono po tym jak nie awansował do finału Pucharu Polski (z Podbeskidziem!!!) i nie dostał się do czołowej ósemki;
– Dariusza Kubickiego, który nasłuchał się o cierpliwości prezesa, po czym – a jakże – poleciał ze stołka.
Zastanawia nas również, w jaki sposób będzie teraz ustalana taktyka, a także wybierany skład meczowy zespołu z Bielska. Rzut kośćmi? Ciągnięcie zapałek? Wszystko jest możliwe, gdy klub osieroca jedyny człowiek, który w tych kwestiach zawsze miał rację.
Niepocieszeni będą z pewnością również kibice. Ci zostają zmuszeni wykreślić z repertuaru swoich przyśpiewek wszystkie te o Boreckim, które z pewnością długimi godzinami komponowali w chwilach, gdy prezes zachodził im za skórę. Na przykład gdy odkładał w czasie rozmowy kontraktowe z kluczowymi zawodnikami, oddawał wyróżniających się graczy do innych zespołów lub gdy z jego powodu podawał się do dymisji Jarosław Matusiak, którego fani uważali za jedynego człowieka w klubie wspierającego ich inicjatywy.
A tak zupełnie na serio: wydaje nam się, że do Bielska może przyjechać zimą choćby i dziesięciu nowych piłkarzy, ale żaden z nich nie okaże się większym wzmocnieniem klubu.