– Dlaczego nie podpisałem nowego kontaktu z Bayernem? Powód jest prosty: chcę prowadzić klub Premier League – Pep Guardiola tą wypowiedzią nie pozostawił żadnych złudzeń co do swojej przyszłości. Można się podśmiewywać z kwot, jakie Anglicy wydają na przeciętnych kopaczy, można żartować z ich tendencji do spektakularnego wywracania się w Europie, ale takie słowa z ust takiego trenera są więcej niż wymowne.
Pep przyznaje, że ma konkretne oferty – nie jedną, nie dwie, ale wiele. Cóż, podejrzewamy, że Stoke raczej nie leży w orbicie jego zainteresowań, więc zamieszanie można zawęzić tak: o Guardiolę bije się za kulisami niemal cała angielska czołówka. Prawie wszyscy ci, którzy tłuką się o finisz w topowej czwórce, prawie wszyscy krezusi, gdzieś tam, w tle, zażarcie próbują przekonać Guardiolę do siebie.
My zakładamy, że najbardziej zdeterminowani są w Man Utd. “Czerwone Diabły” wciąż nie mogą się otrząsnąć po utracie Alexa Fergusona. Eksperyment z Moyesem okazał się fiaskiem, tak samo rozczarowujące jest panowanie van Gaala, obliczane i tak na tymczasowe, bo przy nim miał się “wychować” Giggs. Możliwość sprowadzenia szkoleniowca wagi najcięższej jak Guardiola byłaby remedium uniwersalnym: oto człowiek, który przywozi nie tylko warsztat, ale całą filozofię. Przywozi kierunek, w którym powinien klub zmierzać, czyli to, czego pogrążonym w chaosie i marazmie Man Utd tak bardzo brakowało. Również Giggs pod wodzą Guardioli zebrałby jednak wartościowsze szlify niż u van Gaala, przeszedłby na trenerski uniwerek, zdobył kolejny poziom wtajemniczenia.
Chelsea? Oczywiście, że Guardiola tu też byłby najbardziej pożądanym rozwiązaniem, ale pytanie czy Abramowicz aż tak zechciałby podporządkować klub wizji człowieka z zewnątrz. Na Old Trafford są zdesperowani, by wrócić na szczyt, “The Blues” – mimo trwającego kryzysu, z którego zresztą powoli wychodzą – aż w tak złej sytuacji wcale nie są. To przecież urzędujący mistrz Anglii wciąż grający w Lidze Mistrzów, z może krnąbrną, ale mocną kadrą o potencjale na światowe granie (czy tak można powiedzieć o bajzlu kadrowym na Old Trafford?). Nie są tak zdesperowani, a prowadzi ich Hiddink, może znowu wyznaczony na tymczasowego, ale zarazem cieszący się szacunkiem trybun, piłkarzy, właściciela.
Co dalej? Paradoksalnie najwięcej mówi się o Man City, klubie w nieporównywalnie lepszej sytuacji niż dwa wspomniane powyżej. Kryzysu brak, zespół gra co najmniej przyzwoicie, wygrał trudną grupę w LM, jest w pościgu o mistrzostwo. Pellegrini wykonuje dobrą robotę i choć na pewno nikt za niego umierać nie będzie, a magia nazwiska Pepa odstawiłaby go na boczny tor w sekundę, to jest wątpliwe, by chciano go sprowadzić za wszelką cenę. Choć z drugiej strony kwestia ceny w Man City zawsze jest drugorzędna: gdy ma się kieszeń bez dna, gdy można rzucić dowolną bajońską kwotą bez mrugnięcia okiem, a kadrę tworzyć jak w Football Managerze, rekordowy kontrakt dla Guardioli to niewinna zachcianka. Na drodze do stworzenia z Man City europejskiego imperium być może w planie szejków priorytetowa.
Po cichu można też wspomnieć o Arsenalu. W każdym innym roku mówiłoby się o Arsenalu znacznie głośniej w kontekście zmiany szkoleniowca, szczególnie na takiego, który pod względem filozofii jakoś pasuje nam do “Kanonierów”, ale w tym przecież Wenger trzyma się mocno w siodle. Arsenal gra świetnie, jest – a co, szarpniemy się! – faworytem do mistrzostwa. Chociaż jest tu potencjalnie romantyczna historia, Wenger odchodzi w glorii mistrza, przekazuje stery w godne ręce… Dobra, rozpędziliśmy się, za dużo w tym scenariuszu teorii.
Naszym zdaniem najwięcej do zaoferowania będzie miało Man Utd, które finansowo jest w stanie wyrównać każdą ofertę, a najbardziej będzie skłonne też do przekazania władzy w klubie. Może nie wręczą władzy totalnej, ale zaproponują znacznie większy kawałek tortu niż na Stamford Bridge lub Etihad. Z drugiej strony jednak “Czerwone Diabły” to dziś – mimo wszystko – przygasła marka, kadrowo stojąca gorzej niż Chelsea, Man City, nie mówiąc o nieśmiało wspominanym Arsenalu.
Tak czy inaczej w Premier League zapowiadają się trenerskie gwiezdne wojny: Pep, Klopp, a jeszcze jakby pozostał Mou, co – jak opowiada – jest jego celem… Różnie można mówić o lidze angielskiej,ale jest to liga bezsprzecznie działająca na wyobraźnię nie tylko kibiców.