Trwa katastrofalna seria Wolverhampton Wanderers w lidze angielskiej. Wilki w siedemnastu spotkaniach zdobyły zaledwie dwa punkty i przegrały dziesiąty mecz z rzędu. To najgorszy start w historii Premier League i jeden z najsłabszych wyników spośród wszystkich klubów nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Katastrofalna seria Wolverhampton Wanderers
Poprzedni sezon Wolverhampton zaczęło bardzo słabo. Do 9 listopada nie wygrało żadnego spotkania. Gdy wydawało się, że sezon jest stracony, wiosną przyszła seria sześciu wygranych z rzędu. Jednak w trzech z tych spotkań Wilki pokonały beniaminków: Leicester, Ipswich i Southampton, którzy w tamtym sezonie wypadli katastrofalnie. Trójka zespołów promowanych z Championship wygrała zaledwie dwanaście spotkań (z czego cztery… między sobą) i z olbrzymią, kilkunastopunktową stratą do Tottenhamu i Wolves zgodnie spadła z ligi.
Już wtedy właścicielom klubu w Wolverhampton powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. Wilki miały bowiem najgorszą obronę spośród siedemnastu ekip, które utrzymały się w Premier League. Czujność powinna się była także wzmóc po sparingach, z których nie udało się wygrać żadnego.
Wolves zaczęli sezon od pięciu porażek ligowych, po czym zremisowali z Tottenhamem i Brighton. Wydawało się, że zwycięstwa są tylko kwestią czasu, jednak od 5 października Wolves przegrali już dziesięć meczów Premier League z rzędu. Co gorsza – przed nimi wyjazdowe boje z Liverpoolem i Manchesterem United, co oznacza, że realne jest skończenie roku z dwoma punktami bez ligowego zwycięstwa!
Tak zły start w całej historii ligi angielskiej zanotowali tylko piłkarze Sheffield United pięć lat temu. Oni też po siedemnastu kolejkach mieli tylko dwa oczka, ale mieli wtedy lepszą różnicę bramek.
Uwzględniając słabą końcówkę poprzedniego sezonu, w której Wilki trzykrotnie przegrały i raz zremisowały, ostatnią ligową wygraną zespół zaliczył 26 kwietnia 2025 roku z Leicester.
Mogą szykować się do spadku przed końcem roku kalendarzowego
Strata do bezpiecznego Nottingham wynosi już szesnaście oczek i zgodnie z prognozami portalu EuroClubIndex, Wilki mają 0,3% szans na utrzymanie. Mogą więc spokojnie przygotowywać się do kolejnego sezonu w Championship. Leicester i Southampton zajmują tam obecnie miejsca w połowie stawki, a spośród spadkowiczów jedynie Ipswich jest na miejscu barażowym, co może wskazywać, że Wolves ze znacznie gorszym dorobkiem niż trójka zespołów relegowanych wiosną, może sobie nie poradzić nawet na zapleczu Premier League.
Przyczyną spadku formy Wilków mogą być transfery. Mattheus Cunha odszedł do Manchesteru United, gdzie spisuje się całkiem nieźle. Goncalo Guedes jest dziś graczem Realu Sociedad, a Rayan Aït-Nouri – Manchesteru City, gdzie grywał na początku sezonu w pierwszym składzie, ale dziś po kontuzji ma problemy z powrotem na murawę. Do Turcji odeszli Nelson Semedo, a wcześniej Mario Lemina. Jednak ich transfery nie powinny decydować o tak katastrofalnej rundzie jesiennej.
Inna sprawa, że Wolves mają też nieco pecha. Według statystyki oczekiwanych goli, powinni strzelić 14 bramek, a stracić: 29. Tymczasem ich prawdziwy bilans to 9-37. „Wilki” powinny mieć piętnaście punktów i tracić niewiele do West Hamu, przy okazji mając dość wyraźną przewagę nad Burnley.
Problemem wydają się być bramkarze, szczególnie Jose Sa, który rozpoczął sezon i wrócił do bramki w ten weekend, po tym jak jego zmiennik Sam Johnstone też wpuszczał gola za golem. Portugalski golkiper „powinien” wpuścić mniej niż dziewięć bramek, a wyjmował piłkę z siatki trzynaście razy. Biorąc pod uwagę, że wystąpił tylko w pięciu meczach, jest winny utraty gola średnio co mniej więcej sto minut, czyli ponad trzykrotnie częściej niż Altay Bayindir, bez którego Manchester United radzi sobie znacznie lepiej niż na starcie sezonu.
Najgorsza trwająca seria na świecie
Więcej niż dziesięć porażek z rzędu zanotowały dotąd w lidze angielskiej tylko trzy kluby. Sunderland sezon 2002/03 zakończył piętnastoma przegranymi, a gdy dwa lata później wrócił do elity, zainaugurował rozgrywki od pięciu porażek. Razem daje to dwadzieścia klęsk z rzędu.
Także na dwa sezony dzieliła się zła passa Norwich rozpoczęta w 2020 i zakończona w 2021 roku, na którą złożyło się szesnaście porażek. Niecałe dziesięć lat temu Aston Villa z wracającym po kontuzji Jackiem Grealishem przegrała jedenaście spotkań z rzędu.
Dziś klub Matty’ego Casha jest w odwrotnej sytuacji – wygrał siedem ostatnich meczów Premier League, a wliczając Ligę Europy, seria wygranych trwa już dziesięć spotkań.
Wolves mają obecnie na koncie nie tylko jedną z najdłuższych serii negatywnych w Anglii, ale także najgorszą trwającą na świecie. 9 meczów z rzędu przegrał cypryjski klub Paralimni, a osiem grecki Panserraikos i Persijap Jepara z Indonezji. Ciekawostka: pięć remisów z rzędu Wisły Płock to także najlepszy obecnie wynik spośród wszystkich krajów świata.
Z dwoma punktami w siedemnastu kolejkach Wolves są także jednym z najgorszych zespołów w tabelach najwyższych lig. W Europie słabszy bilans ma tylko wspomniane Paralimni oraz macedońskie Shkupi, które zremisowało tylko jedno spotkanie.
Na tym tle dziewiętnaście punktów ostatniej w tabeli Ekstraklasy Niecieczy jawi się jako wynik wprost kosmiczny. Jeżeli nie dojdzie do jakiegoś trzęsienia ziemi w Wolverhampton, to tamtejszy klub nie osiągnie takiego wyniku do końca sezonu.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO O PREMIER LEAGUE:
- Cash i Aston Villa zachwycają! | „Stacja Premier League”
- Fatalna kontuzja Isaka. Liverpool obawia się najgorszego
- Napastnik, który strzela gole z tego samego miejsca
Fot. Newspix.pl