To się nie mogło inaczej skończyć. Karim Benzema wrzucony z reprezentacji Francji i dopóki nie udowodni swojej niewinności (nigdy?), już do niej nie wróci. Dziś poinformował o tym prezes francuskiej federacji piłkarskiej, Noël Le Graët. Nie mamy złudzeń: w obecnej sytuacji dalsza obecność piłkarza Realu w reprezentacji zakrawałaby o groteskę niższych lotów. To żadna wiedza tajemna z trenerskich podręczników, że czysta szatnia poprawia grę sto razy bardziej niż dwieście treningów, pięćset analiz i tysiąc obejrzanych meczów przez każdego z jej członków.
Dla tych, którzy ostatnie miesiące przespali, małe przypomnienie: szantażyści zdobywają w jakiś sposób nagrania, na których Matthieu Valbuena uprawia seks ze swoją partnerką. Stawiają piłkarzowi Lyonu ultimatum: albo dajesz nam 150 klocków, albo taśma trafia do sieci. W całej sprawie dużą rolę odgrywa Benzema, który namawiał swojego „kolegę” z reprezentacji do tego, że warto zapłacić i mieć spokój. Czyli: brał w tym szantażu czynny udział. Po co? Tego nie wie już nikt. Bo przecież raczej nie dla pieniędzy.
Sprawą od jakiegoś czasu żyje cała Francja. Dosłownie cała. Włącznie z prezydentem i premierem, którzy także zabrali swoje głosy. Kiedy jedna z sondażowni spytała Francuzów, czy ich zdaniem w drużynie „Les Bleus” jest miejsce dla Karima Benzemy, twierdząco odpowiedział ledwie co piąty pytany. Nie mamy wątpliwości – Karimowi daleko w swojej ojczyźnie do miana bohatera narodowego.
Czytamy, że Benzema wróci do kadry, kiedy jego relacje z Valbueną wrócą do normy. Ale… czy one w ogóle kiedykolwiek będą choćby poprawne? Przecież sytuacja pomiędzy oboma panami jest klarowna – Valbuena opowiedział o wszystkim mediom, nie oszczędzając swojego oprawcy. Mówi, że rozczarowanie, to zdecydowanie zbyt słabe słowo w kontekście tego, co go spotkało ze strony piłkarza Realu. Ten z kolei wygląda na – wszystkie znaki na ziemi i niebie na to wskazują – winnego całego zajścia. Nie został wrobiony, to nie żadne zrządzenie losu. Fakty, które zostały ujawnione do tej pory wskazują jednoznacznie: Benzema brał w tym szantażu świadomy udział.
Osiemdziesiąt spotkań w drużynie narodowej, dwadzieścia pięć bramek, ugruntowana pozycja w zespole – i wszystko, tuż przed prawdopodobnie najważniejszym turniejem w życiu, psu w dupę. Jak spaprać sobie karierę? Na krótki kurs zaprasza Karim Benzema.