Powiedzmy sobie szczerze – można było z trzeciego koszyka trafić o wiele gorzej. A tak jest całkiem przyzwoicie, jeśli awansujemy na mundial zagramy między innymi z Tunezją, która w swojej historii na mistrzostwach świata już się meldowała, ale z grupy nie wyszła ani razu. Teraz jest ta sztuka łatwiejsza niż kiedykolwiek wcześniej, więc mobilizacja afrykańskiej kadry będzie wielka.

Reprezentacja Tunezji kojarzy nam się najczęściej z polskimi śladami w północnej Afryce. Ryszardem Kuleszą, Antonim Piechniczkiem czy Henrykiem Kasperczakiem, który tamtejszy zespół narodowy prowadził niecałą dekadę temu. Były trener Górnika Zabrze, Wisły Kraków czy francuskiego Saint-Etienne miał na Czarnym Lądzie naprawdę bogatą karierę trenerską, na którą złożyła się praca z kilkoma tamtejszymi reprezentacjami. Zaliczył Wybrzeże Kości Słoniowej, Maroko, Senegal i dwukrotnie Mali oraz właśnie Tunezję, z którą nasz rodak odniósł niemały sukces.
Zapracował bowiem ze swoim zespołem na tytuł wicemistrza Afryki.
Tak na szybko można w jego egzotycznej przygodzie pominąć wiele szczegółów, ale spora część z nich zostanie jeszcze na pewno wspomniana w niedalekiej przyszłości. Teraźniejszość rządzi się jednak swoimi prawami i wymaga zapuszczenia żurawia do obozu naszych potencjalnych rywali, dla których era Kasperczaka jest już piłkarską prehistorią.
Tunezja. Nasz potencjalny rywal liczy na wyjście z grupy
– Jeśli nie wprowadzę zespołu na mundial, odejdę stąd z własnej woli – mówił w lutym tego roku Sami Trabelsi, selekcjoner reprezentacji Tunezji. Wówczas po raz drugi obejmował stanowisko opiekuna tamtejszej kadry, z którą rozstał się na dwanaście długich lat. W tym czasie pracował w, uwaga, jednym klubie – katarskim Al-Sailiya SC. Karierę na ławce trenerskiej ma więc naprawdę niesamowitą, warto przytoczyć tu jej kolejne etapy. Trabelsi był:
- selekcjonerem młodzieżówki i zarazem asystentem selekcjonera w kadrze seniorskiej Tunezji w latach 2009-2011,
- selekcjonerem kadry seniorskiej Tunezji w latach 2011-2013,
- trenerem katarskiego klubu Al-Sailiya w latach 2013-2023,
- selekcjonerem kadry seniorskiej Tunezji od lutego 2025 roku.
I nie musiał rezygnować, bo swoją grupę eliminacyjną jego podopieczni wygrali w Afryce w przedbiegach. W dziesięciu meczach zgromadzili aż 28 oczek, punkty gubili tylko raz, remisując bezbramkowo z Namibią, która zakończyła zmagania na drugim miejscu. Trzynaście punktów za Tunezją… Nic więc dziwnego w tym, że po udanych eliminacjach Sami Trabelsi podbił stawkę.
– Brawa dla moich piłkarzy za te kwalifikacje. Moim zdaniem w pełni zasłużyli na to, by zdobyć swój bilet na mundial. To z pewnością dobry krok na obranej przez nas ścieżce, ale pozostaje niewystarczający. Niestety – do tej pory nigdy nie udało nam się przejść fazy grupowej na mistrzostwach świata. Do tego dążymy w kolejnej edycji. Jeśli chcemy dotrzeć do dalszej fazy, musimy pracować ciężej i przygotować się do tego wydarzenia, rozgrywając mecze międzynarodowe na wysokim poziomie – zapowiedział we wrześniu selekcjoner cytowany przez portal „Tunisie Numerique”.
Od tego czasu jego zespół zmierzył się z:
- Egiptem (0:3),
- Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą (6:0),
- Namibią (3:0),
- Mauretanią (1:1),
- Jordanią (3:2),
- Brazylią (1:1),
- Syrią (0:1),
- i Palestyną (2:2).
Szczególnie interesujący wydaje się ten mecz z ekipą Canarinhos, prawda?

Trener Trabelsi wrócił do tunezyjskiej kadry po dwunastu latach
Remis z Brazylią. Tunezyjczycy zaskoczyli w spotkaniu towarzyskim
„Karny Estevao ratuje Brazylię!”, „Więcej obaw niż optymizmu”, „Ospali Canarinhos”. To tylko kilka wycinków z artykułów poświęconych tamtemu spotkaniu, ostatniemu jak na razie dla reprezentacji prowadzonej przez Carlo Ancelottiego. To naprawdę świeże wspomnienie, jeszcze z połowy listopada. Obie drużyny spotkały się we francuskim Lille, na – powiedzmy – neutralnej ziemi. Faktem jest jednak, że aż pięciu piłkarzy wyjściowego składu tunezyjskiej kadry na świat przyszło we Francji. I to ma swój wydźwięk.
Ważnym punktem zespołu jest oczywiście Hannibal, piłkarz o wybitnie tunezyjskim (bardziej kartagińskim) przydomku. Zawodnik angielskiego Burnley ma już w swoim CV występy choćby dla Manchesteru United.
Fani futbolu mogą kojarzyć kadrę Orłów Kartaginy z występami Wahbiego Khazriego, przez pewien czas może jednego z najbardziej rozpoznawalnych tamtejszych zawodników. Teraz to już jednak 34-latek bez klubu i rolę liderów muszą przejmować inni. Na przykład wspomniany Hannibal.
Wróćmy jednak do starcia z Brazylią, którego rezultat poszedł w świat i miał prawo zaskoczyć kibiców, którzy nie śledzą na co dzień popisów ekipy z Tunezji. Ba, zaskoczył też pewnie tych, co oglądają każdy kolejny mecz. Znów oddajmy głos trenerowi Trabelsiemu:
– Kilka szczegółów uniemożliwiło nam pokonanie Brazylii – mówił selekcjoner w rozmowie z BeIN Sports. – Mam nadzieję, że zachowamy tę samą mentalność wobec wszystkich przeciwników, nie tylko tak silnych – dodawał.
Jak na niespodziewany remis reagował jego vis a vis? – Tunezja broniła się bardzo niskim blokiem, co nie odpowiadało naszym napastnikom i trochę neutralizowało ich atuty. Druga połowa była lepsza, robiliśmy to, co było potrzebne, ale to nie wystarczyło – komentował Carlo Ancelotti cytowany przez „Foot Africa”.
Cóż, panie Carlo, my też niespecjalnie radzimy sobie z niską obroną rywali…

Carlo Ancelotti nie był zadowolony po spotkaniu Brazylii z Tunezją
Dwie twarze? A może jakiś ogórkowy turniej?
Rzucenie okiem na ostatnie wyniki Tunezyjczyków może niedzielnego kibica zmylić. Popatrzy sobie, zauważy porażkę z Syrią, remis z Palestyną, rezultaty niezbyt imponujące. Tunezja bierze teraz udział w Pucharze Narodów Arabskich organizowanym przez UAFA (nie mylić z UEFA), czyli Unię Arabskich Związków Piłkarskich. Nie są to najbardziej prestiżowe zawody na świecie, wynik raczej nie jest dla zespołu z północy Czarnego Lądu najważniejszy. Ale dla Orłów Kartaginy rozgrywki te mogą stanowić doskonałą przygrywkę do zbliżającego się wielkim krokami Pucharu Narodów Afryki.
Ten rusza w grudniu i będzie ważnym sprawdzianem dla naszego potencjalnego rywala z grupy F amerykańsko-kanadyjsko-meksykańskiego mundialu. Podopieczni Trabelsiego chcąc pokazać swoją siłę i nabrać pewności siebie przed mistrzostwami świata powinni zaprezentować się na tle innych afrykańskich drużyn dobrze, w porywach do bardzo dobrze.
Problemem nie będzie na pewno nastawienie zespołu i kibiców. O ile wszyscy wokół zaakceptują fakt, że aktualnie rozgrywany Puchar Narodów Arabskich selekcjoner traktuje po macoszemu: – W moim kontrakcie moimi celami były Puchar Narodów Afryki 2025 i Mistrzostwa Świata 2026, nie było wzmianki o Pucharze Arabskim – podkreślał po niedawnym remisie z Palestyną Sami Trabelsi, którego do takiego postawienia sprawy sprowokował jeden z dziennikarzy. – Jeśli chcesz, żebym teraz ustąpił, to dobrze, zrobię to. Jeśli moja dymisja ma cię uszczęśliwić, to nie ma problemu – reagował na bezpośrednią krytykę i sugestie o „słabnącej pozycji selekcjonera” trener podczas pomeczowej konferencji..
Wkurzył się, ale widać, że miał powód. Przeszedł przez eliminacje jak burza, poprowadził Tunezję na mundial, chce ugrać z nią nawet coś więcej. A ktoś się go czepia o, z całym szacunkiem, Puchar Narodów Arabskich.

Hazem Mastouri (po lewej) strzelił gola w meczu z Brazylią
Po historyczny sukces. Albo niekoniecznie
Jako się rzekło, Tunezyjczycy będą chcieli powalczyć za oceanem o największy sukces w historii swojej reprezentacji. No, prawie największy, bo powiększenie mundialu sprawia, że sam awans do grona 48 uczestników jest na ten moment trudny do porównania z dostaniem się na mundial wtedy, gdy grały na nim 32 ekipy.
Nie mówiąc już o debiucie w 1978 roku, kiedy o tytuł najlepszej drużyny globu miało okazję zawalczyć w Argentynie tylko 16 zespołów. W tym Tunezja, która wówczas trafiła już do grupy z Polską i… musiała uznać wyższość Biało-Czerwonych. Do zwycięstwa powiódł nas wtedy swoim golem Grzegorz Lato. Afrykańscy rywale nie byli jednak chłopcami do bicia, wówczas w grupie rolę tę przyjął Meksyk pokonany przez nas (3:1), RFN (6:0) i właśnie ekipę Orłów Kartaginy (3:1).
Kiedy zatem trener Trabelsi mówi o historycznym sukcesie w zasięgu ręki i wielkiej szansie na pierwsze wyjście z grupy na mundialu, ma oczywiście rację, ale tylko częściowo. Bo Tunezja była już krok dalej, przechodząc w przeszłości przez nieco bardziej wymagające eliminacje. Nic nie stoi jej jednak na przeszkodzie w tym, żeby dotarła raz jeszcze do grona szesnastu najlepszych ekip globu.
Nic poza reprezentacjami Holandii, Japonii i, miejmy nadzieję, Polski. I jeszcze kimś w 1/16 finału.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA NA WESZŁO:
- Znowu Holandia! Oto potencjalni rywale Polski na mundialu
- Grupa nudy i nadziei. Ale najpierw: w ogóle tam awansujmy
- Jan Urban po losowaniu grup: Chyba nas śledzą
- Hiszpania z Urugwajem, a Argentyna z Austrią. Znamy grupy MŚ 2026!
- Tak wygląda grupa śmierci na mundialu 2026. Starcie napastników!
- Oto mecz otwarcia mundialu. Powtórka z 2010 roku
Fot. Newspix