Maszyna, nowy Koulouris, perła Lechii Gdańsk, która bez swojego świetnego snajpera byłaby w wielkich tarapatach. A i z nim nie ma specjalnie lekko. Tomas Bobcek w tym sezonie zachwyca nawet mocniej, niż przed kilkoma miesiącami. Strzela jak na zawołanie, pakuje gola za golem bez względu na to, z kim przychodzi mu rywalizować. To materiał na króla strzelców, bez dwóch zdań. Czy coś może go zatrzymać?
Na tak postawione pytanie trzeba odpowiedzieć „tak”. Nie będę tu jednak wymieniać setek plag piłkarskich, jakie mogą spaść na Słowaka – głównie dlatego, że nie chcę wywoływać wilka z lasu. Jeśli jednak nie przydarzy mu się żadna katastrofa, to nie przewiduję większych trudności przy zdobywaniu kolejnych bramek. Tomas Bobcek ma bowiem wszystko, co powinien mieć napastnik zdolny do podbicia Ekstraklasy.
Ustawienie na boisku, przyspieszenie, tak potrzebną teraz w piłce intensywność. I, co pewnie najważniejsze, instynkt snajpera, który objawia się w najważniejszych momentach, pozwalając napastnikowi Lechii notować kolejne trafienia.
Mówimy o piłkarzu, niech to dobrze wsiąknie, który w 32 meczach Ekstraklasy strzelił 18 goli. Trafienie oferuje więc częściej niż w co drugim spotkaniu, a nie gra w żadnej z czołowych ekip. To samo w sobie jest wyczynem. Jasne, gdański zespół w ofensywie wyrabia często takie cuda, że aż miło się patrzy, ale to nie jest przesadnie mocna drużyna. Takiemu Koulourisowi – do którego porównań Bobcek teraz nie uniknie – dogrywał Kamil Grosicki, zawodnik absolutnie unikatowy w skali naszej ligi. Słowacki snajper ma od tego Camilo Menę i Kacpra Sezonienkę, też spoko, ale… no jest to pewna różnica poziomów, nie udawajmy, że nie.
Czym stara się ją rekompensować Tomas Bobcek? W ogóle ją rekompensuje? Co sprawia, że tak w ostatnim czasie wystrzelił?
Spis treści
- Tomas Bobcek na tropie wyczynu Koulourisa. "Ma potencjał na Bundesligę"
- Maszyna do biegania. I to nie byle jakiego biegania
- Harówka ma na imię Tomas. "Jest tak samo dobry w ofensywie i defensywie"
- Nieprzyjemny dla obrońców. "Dręczył ich przez cały mecz"
- Zapukajmy w niemalowane i... będzie pięknie
- CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
Tomas Bobcek na tropie wyczynu Koulourisa. „Ma potencjał na Bundesligę”
– Widziałem go jako młodego zawodnika i on już wtedy sam wiedział, że ma duży potencjał. Ja bym nawet powiedział, że ten potencjał sięga nie tyle Ekstraklasy, co Bundesligi – mówi mi na dzień dobry Peter Struhar, aktualnie trener pierwszoligowego Znicza Pruszków. Słowacki szkoleniowiec miał przyjemność pracować z Tomasem Bobckiem jeszcze w ojczyźnie, gdy obaj panowie spotkali się w Rużomberoku. Chciałbym zaprzeczyć, ale i nie mogę, i chcę po prostu słuchać dalej.
– Tomas wyróżniał się na Słowacji tym, że był dobrze przygotowany pod względem atletycznym i miał chęć bardzo ciężko pracować w pressingu. Był piłkarzem, który – czy nogą, czy głową – szedł do wszystkiego, to często robiło różnicę. Tak jak i jego pracowitość, która sprawiła, że poszedł tam, gdzie poszedł i trzymam kciuki, żeby poszedł jeszcze wyżej – zachwala napastnika Lechii jego były szkoleniowiec.

Peter Struhar trenował Bobcka jeszcze na Słowacji. Przekonuje, że już wtedy dobrze widać było atuty napastnika Lechii
Wskazanie podstawowych atutów Bobcka nie jest takie trudne, gdy obejrzy się kilka spotkań z jego udziałem. Zawsze jednak dobrze usłyszeć takie słowa z pierwszej ręki, w dodatku od człowieka, który widział tego zawodnika jeszcze zanim poznaliśmy go my. I zanim mogliśmy zacząć mówić o nim jako o naprawdę dobrym napastniku.
Statystyki młodego Tomasa Bobcka w Rużomberoku:
- 88 meczów,
- 17 goli,
- 7 asyst.
Bo liczby, te najważniejsze, zaczęły się Bobckowi zgadzać dopiero w Polsce, co z racji wieku jest jak najbardziej uzasadnione. Pierwszy sezon z więcej niż trzema trafieniami zaliczył już jako piłkarz pierwszoligowej wówczas Lechii. Z zespołem wywalczył awans, zaliczył ostatecznie udany debiut w Ekstraklasie i… teraz jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Zastanawiamy się, czy Tomas Bobcek mógłby sobie śmiało przejść do Bundesligi.
– Myślę, że idzie po dobrej drodze do takiego celu – przekonuje mnie Struhar. Jestem odrobinę nieufny wobec tej tezy, ale chyba jednak mu uwierzę. Oni za naszą zachodnia granicą wiedzą, że warto wyszukiwać napastników harujących jak woły pociągowe. A ten jeszcze, jak to się mówi, ma gola.
Maszyna do biegania. I to nie byle jakiego biegania
O owym „golu” potem. Teraz kwestie biegowe, na które również zwrócił moją uwagę trener Struhar: – Ma też jeszcze jeden atut – umie wykonać bardzo dużo sprintów z tą samą intensywnością, co widać było i w Rużomberoku. Tam już czułem, że to zawodnik na zagraniczną piłkę.
Nie dość, że chętnie pressuje, nie dość, że biega dużo, to jeszcze biega z odpowiednią jakością, jeśli tak to można elegancko określić. W gronie ekstraklasowych napastników tylko jeden może poszczycić się większą liczbą sprintów wykonywanych na mecz – w tym zestawieniu Bobcka (15,07) nieznacznie wyprzedza Filip Stojilković z Cracovii (15,19). Obaj panowie korzystają z faktu, że zdarza im się mieć odpowiednie warunki do takiego zachowania na boisku, ich postawie biegowej sprzyja więc też ogólne taktyczne usposobienie ich drużyn.
Ale nie byłoby go, bez harujących liderów linii ofensywnej, bo i Stojilkovicia, i tym bardziej Bobcka można takim mianem określić.

Tomas Bobcek nie ma problemów z tym, by rozgrywać mecze na naprawdę wysokiej intensywności
Z ciekawości rzuciłem też sobie jednak okiem na najwyższe notowane prędkości poszczególnych graczy Ekstraklasy i tutaj znów Bobcek jest w gronie napastników wyjątkowo wysoko – lepszy wynik przelotowy od niego (34,69 km/h) osiągnął tylko Antonin z Korony Kielce (34,82 km/h). Odrobinę niżej w tym zestawieniu jest jeszcze Adam Zrelak (34,62 km/h), ale generalnie próżno szukać wśród czołowych piłkarzy pod tym względem napastników o charakterystyce typowej „dziewiątki”.
A to sprawia, że Bobcka naprawdę należy wyróżniać za styl, w jakim gra. Sam określiłbym go mianem „żywego srebra” i myślę, że trafiłbym naprawdę blisko sedna.
Harówka ma na imię Tomas. „Jest tak samo dobry w ofensywie i defensywie”
Trener Struhar jeszcze mnie odrobinę nakręca na wielkie docenienie zawodnika Lechii i ja to, powiem szczerze, kupuję. – To napastnik, który oczywiście strzela gole, ale jest tak samo dobry w ofensywie, jak i w defensywie. Bardzo dużo wie na przykład o tym, jak pomóc trenerowi przy stałych fragmentach pod własną bramką – twierdzi szkoleniowiec Znicza Pruszków, który miał okazję współpracować z Bobckiem przez parę sezonów.
Bobcek oczami Struhara jest widziany jako napastnik prawie idealny. Prawie, bo nie można mieć wszystkiego, szczególnie jeśli jesteś w tym momencie na drodze do podboju Ekstraklasy, a nie, dajmy na to, Premier League.
Prawie także dlatego, że słowacki trener dostrzega u swojego młodszego rodaka pewną wadę: – Cóż, on może nie ma aż takich technicznych umiejętności, ale nad tym można jeszcze popracować – uważa szkoleniowiec Znicza. – Myślę jednak, że te atuty, które wskazałem wcześniej, powodują, że interesuje się nim taka Slavia Praga czy skauci innych klubów. Po sezonie będzie wielka szansa na to, żeby poszedł krok dalej.

Tomas Bobcek jest ogromną wartością dla Lechii. Trudno się dziwić, że klub z Gdańska za ewentualny transfer Słowaka oczekuje wielkich pieniędzy
O podkreślaną przez trenera Struhara niesamowitą pracowitość 24-latka spytałem też w Lechii, bo oni tam teraz najlepiej powinni wiedzieć, jaki jest najprawdziwszy Tomas Bobcek. – „Bobo” wykonuje dla nas niesamowitą pracę, jest doskonałym przykładem tego, jak ciężko pracować dla drużyny i być bardzo skutecznym w budowaniu własnych statystyk – przekonuje Matej Rodin, obrońca ekipy z Gdańska.
– W tym całym szumie medialnym, jaki go otacza, strzelając ważnego gola dla reprezentacji i radząc sobie tak dobrze w Ekstraklasie, twardo stąpa po ziemi, jest skromny, ciężko pracuje na każdym treningu. Widać, że ma odpowiednią mentalność i otaczają go właściwi ludzie. Utrzymuje koncentrację, więc myślę, że wielka scena jest w jego wypadku nieunikniona – przewiduje Chorwat, wtórując zarazem Struharowi.
Nieprzyjemny dla obrońców. „Dręczył ich przez cały mecz”
Zanim jednak Bobcek zrobi kolejny krok, musi się jeszcze trochę poprzebijać przez naszych ekstraklasowych obrońców. Ci miewają mecze lepsze i gorsze, ale z „Bobo” wszyscy, serio wszyscy, mają naprawdę spore problemy. Słowak nie ma natomiast problemu ze strzelaniem goli, bez względu na to, kto stoi naprzeciwko niego.
Ostatnio moją uwagę przykuł jednak jego występ w meczu z Widzewem, w którym miał do czynienia z defensywą niezbyt w tym sezonie sprawną, ale zagrał doskonale. Do newralgicznego dla jednej z akcji bramkowych sektora pola karnego zbiegł w sposób na tyle nienaturalny, że kompletnie wywiódł w pole obrońców łódzkiej drużyny. W tamtym meczu ustrzelił dublet, ale przykład dotyczy jego pierwszego gola.
Tego może nie będzie na powtórce widać zbyt dobrze, ale Bobcek, środkowy napastnik, wybiega Dionowi Gallapeniemu od boku kierując się w wolną strefę po łuku. Kosowianin nie ma w tej sytuacji większych szans, bo dostał pod opiekę zawodnika, który od początku wyskakuje przed niego i z tej pozycji widzi calutką linię spalonego wyznaczaną przez defensywę Widzewa. Także Szymona Czyża, który tę linię wyraźnie łamie (Ricardo Visus zaraz wyskoczy wyżej i spróbuje złapać Bobcka w pułapkę ofsajdową, bez powodzenia).

Tak Tomas Bobcek zdobył gola na 1:1 w meczu z Widzewem
Później jest już… za późno. Sezonienko zrobił swoje, posłał piłkę dokładnie między obrońców i bramkarza, Bobcek wpadł przed widzewiaków na pełnym gazie. Nie było czego zbierać.
Trochę inna sytuacja, znów pokazująca przytomność umysłu Bobcka i jego wyostrzony zmysł do obserwacji otoczenia miała miejsce w meczu z Rakowem, przegranym przez Lechię 1:2. Słowak zdobył w tym spotkaniu bramkę, padła ona w nieco przypadkowych okolicznościach, ale jakimś dziwnym trafem ze wszystkich będących w pobliżu piłki w najważniejszym momencie, tylko napastnik gdańszczan wyrażał prawdziwą chęć dopadnięcia do niej.
Było w tej akcji dużo zamieszania – po akcji Meny piłkę w niezbyt kontrolowany sposób odbijał Peter Barath i ta nagle stała się całkiem bezpańska. Ów moment widzimy na stopklatce poniżej. Na dosyć gwałtowną zmianę dynamiki niezbyt sprawnie reaguje Bogdan Racovitan, przez którego już przedziera się Bobcek. Piłkę niby ma na oku Stratos Svarnas (najbliżej poza Bobckiem i Racovitanem, przodem do własnej bramki), ale nie jest specjalnie zdeterminowany, by dopaść do niej przed Słowakiem.

Obrońcy Rakowa zmierzyli się tu właściwie z jednym jedynym Bobckiem. I przegrali to starcie
Efekt jest taki, że Bobcek reaguje na przypadkowe odbicie najszybciej ze wszystkich wokół. Dopada do piłki, potem po raz drugi przedziera się przez Racovitana zapuszczając mu kanał i mierzonym strzałem pokonuje Oliwiera Zycha.
Z jednej strony doskonale wie, gdzie ma być. Z drugiej – jest niezwykle czujny i w większości przypadków gotowy na zmiany. Korzystając z tego, że już złapałem na krótką pogawędkę Mateja Rodina – zawodnika na co dzień mającego za zadanie neutralizowanie różnych napastników – dopytałem go od razu, w czym Bobcek może być najbardziej wkurzający dla obrońcy.
Wskaż proszę jedną cechę. Tę jedną, która jest w nim z perspektywy obrońcy najgorsza – proszę Chorwata.
– Konsekwencja. „Bobo” nigdy nie odpuszcza, dobry tu będzie przykład niedawnego meczu z Legią. On wtedy dręczył ich obrońców przez właściwie całe spotkanie – wskazuje Rodin.
***
W tym starciu sprzed ponad tygodnia Tomas Bobcek nie strzelił żadnego gola, ale asystował przy obu trafieniach dla Lechii. Ponadto stoczył dwanaście pojedynków. Zablokował dwa strzały. Cztery razy wybijał piłkę. Zaliczył sześć kluczowych podań. Swoją obecność wyraźnie zaznaczył pod obiema bramkami i po prostu zapierdzielał jak mały parowóz. Jak tu takiego powstrzymać?

Matej Rodin zauważa, że „Bobo” może być dla wielu obrońców prawdziwym utrapieniem. Jako najmocniejszą stronę kolegi z zespołu wskazuje konsekwencję
Zapukajmy w niemalowane i… będzie pięknie
Jest niestety jedna sprawa, która może pokrzyżować wszystkie plany Słowaka i przy okazji Lechii. W tamtym sezonie gdańszczanie wielkim wysiłkiem wywalczyli sobie utrzymanie w ekstraklasowej stawce, ale w wielu meczach brakowało Bobcka. Słowak opuścił właściwie pół ligowej kampanii przez kontuzje – dość powiedzieć, że w tym sezonie, do grudnia, ma już tyle samo rozegranych spotkań co w sezonie ubiegłym. Ba, niemal tyle samo minut, jak wylicza portal Transfermarkt:
Występy Tomasa Bobcka w Ekstraklasie:
- sezon 2024/2025
– 16 meczów
– 1254 minuty
– 7 goli
– 2 asysty - sezon 2025/2026
– 16 meczów
– 1253 minuty
– 11 goli
– 3 asysty
Trudno jednak o porównanie tych sezonów na zasadzie jeden do jednego właśnie przez urazy. Nie zmienia to faktu, że i wtedy, i teraz Słowak był dla swojego zespołu bardzo ważny. – Będziemy dyskutować nad personaliami i ustawieniem, bowiem Bobcek to jedyny zawodnik o takiej charakterystyce, którego mamy w składzie – mówił w końcówce ubiegłego sezonu trener John Carver, który nie mógł wówczas skorzystać z usług swojego napastnika, a jego misją niezmiennie było utrzymanie. Anglik dotknął tym samym sedna jakości Bobcka i powodu tak wielkiej jego przydatności dla zespołu z Gdańska.
To zawodnik stworzony do filozofii, której tydzień w tydzień hołd oddaje Carver. Jego specyfika jest jednak bardzo pożądana w wielu modelach gry, przez co pewnie każdy ekstraklasowy trener zapytany w kuluarach o Słowaka, przyznałby, że fajnie by go było mieć u siebie. Komuś się pewnie w końcu trafi ta przyjemność, ale tania to ona nie będzie.
Może zatem faktycznie wkroczy jakiś niemiecki klub i spełni się przepowiednia trenera Struhara?
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Miesiąc bez trenera, rok absurdów. Legia Mioduskiego to katastrofa
- To on ma zastąpić Marka Papszuna w Rakowie. Historia Łukasza Tomczyka
- Górnik mistrzem, policzek od Papszuna i igrzyska w Warszawie [Zibi Top]
Fot. Newspix