Reklama

Czarny czwartek? Katastrofa w Lidze Konferencji? Nie do końca

AbsurDB

Autor:AbsurDB

07 listopada 2025, 18:34 • 7 min czytania 24 komentarzy

W końcu mamy kolejkę Ligi Konferencji, w której przychodzi otrzeźwienie. Nasz kwartet nie wygrał żadnego meczu i to mimo tego, że Legia i Lech prowadziły do przerwy z mocnymi przeciwnikami. Ostatecznie to nie te dwa kluby wywalczyły punkciki do rankingu UEFA, a Raków i Jagiellonia. Co dalej z naszymi zespołami? Czy mogą mieć problemy z wyjściem z grupy? Czy przepadła szansa na grę mistrza Polski w Lidze Mistrzów bez eliminacji? Czy jest ryzyko, że stracimy dwa miejsca w Lidze Europy? No i na pocieszenie – czy komuś poszło gorzej?

Czarny czwartek? Katastrofa w Lidze Konferencji? Nie do końca

Podsumowanie wyników Ligi Konferencji z 6 listopada 2025 roku

W słoweńskim Celje trwa niesamowity sezon. W kraju są zdecydowanym liderem, a w Lidze Konferencji zanotowali komplet zwycięstw i tylko różnicą bramek wyprzedza ich Samsunspor. Niestety oba kluby perfekcyjny bilans zawdzięczają między innymi wygranymi z Legią. Porażka Lecha z Rayo też nie jest jakąś wielką sensacją, bo urwanie punktów przez Kolejorza byłoby raczej niespodziewane.

Reklama

Tyle mógłby napisać ktoś, kto nie oglądał obu spotkań, ponieważ każdy kto je śledził, jest dziś wściekły. Oba nasze kluby wypuściły bowiem prowadzenie, z którym schodziły na przerwę. Warszawiacy mogli prowadzić nawet 3:0, a że z tego nie wykorzystali, to Słoweńcy w pięć minut strzelili dwie bramki przy udziale Kacpra Tobiasza.

Lech prowadził nawet wyżej niż Legia, ale w drugiej połowie wypadł jeszcze słabiej od niej. Rayo włączyło drugi bieg i wygrało mecz w doliczonym czasie gry. Remis Rakowa w Pradze wyglądał dobrze, póki nie poznaliśmy wyników późniejszych spotkań. Gdy wielu podsumowywało już kolejkę z jednym zdobytym punktem, rzutem na taśmę Jagiellonia doprowadziła do remisu w Macedonii.

Zdobyliśmy zatem dwa punkty do ligowej tabeli i dwa punkty wkładu do rankingu, bo akurat za remis UEFA nagradza tak samo w obu przypadkach. To duży zawód, ale czy to „kataklizm”, „katastrofa”, „czarny czwartek” jak wielu pisało jeszcze wczoraj? Nie do końca.

Raków i Jagiellonia nie wypadną poza fazę pucharową

Na efekty czwartkowej kolejki trzeba spoglądać z dwóch perspektyw: każdego z klubów z osobna oraz miejsca Polski w rankingu.

Patrząc na obecną tabelę jest tak sobie. Raków jest dwunasty, o jedno miejsce za nim plasuje się Jagiellonia, Lech jest dwudziesty trzeci, a Legia dwudziesta piąta. Przypomnijmy, że osiem najlepszych klubów awansuje bezpośrednio do 1/8 finału, a te z miejsc od dziewiątego do dwudziestego czwartego grają w barażach o wejście do tej fazy.

Sytuacja Rakowa i Jagiellonii jest dość komfortowa. Prawie na pewno wystąpią w fazie pucharowej. By sobie ją zapewniły, wystarczą im dwa punkty w pozostałych dwóch meczach, a w praktyce może wystarczyć nawet jeden remis. Szanse na czołową ósemkę są niewiele większe, ale bliżej jej jest drużyna Marka Papszuna.

Został jej bowiem domowy mecz z absolutnie katastrofalnie grającym Rapidem Wiedeń, który nie zdobył jeszcze nawet punktu, domowe spotkanie ze Zrinjskim i wyjazd do Omonii. Wszyscy rywale „Medalików” znajdują się obecnie w tabeli poza miejscami dającymi fazę pucharową.

Niestety sytuacja w tabeli jest taka, że patrząc na terminarz właściwie tylko dziewięć zespołów ma poważne szanse na znalezienie się w czołowej ósemce: Mainz, Celje, Samsunspor, Rayo, Strasbourg, Larnaka, Crystal Palace, Fiorentina i Szachtar. Jeden z tych klubów zostanie najpewniej pechowcem, który nie wejdzie automatycznie do 1/8 finału.

Lech jest w znacznie gorszej sytuacji od Legii

Polskiemu klubowi trudno będzie wskoczyć do tego grona, bo potrzebne będzie do tego około dwunastu punktów. Lech i Legia musiałyby zatem wygrać wszystkie spotkania, a Raków i Jaga zaliczyć dwa zwycięstwa i remis.

Jaga ma trudniej od częstochowian – przed nią co prawda mecz z Finami, ale także z Rayo i Alkmaarem, które zarówno kibicowsko, jak i przede wszystkim sportowo będą ciężkie.

O dwa punkty mniej od ekip Siemieńca i Papszuna mają Legia i Lech. Paradoksalnie ta pierwsza, mimo że znajduje się niżej w tabeli, jest w znacznie lepszej sytuacji. Czekają ją bowiem mecze w Erywaniu oraz z Lincolnem, którego po tym, co pokazał Lech, nie powinna już zlekceważyć. Cztery punkty w tych meczach praktycznie zapewniają wejście do baraży, zatem nawet jakiś świetny wynik ze Spartą Praga może nie być warszawiakom do awansu potrzebny. Oczywiście akurat to spotkanie będzie kluczowe dla rankingu krajowego, ale o tym później.

Lech, mimo że wyprzedza Legię, jest jedynym naszym reprezentantem, który musi się nieco spiąć, by utrzymać co najmniej 24. lokatę. Gra bowiem z drużynami z Lozanny, Moguncji i Ołomuńca, a Szwajcarzy i Niemcy nie przegrali jeszcze meczu w fazie ligowej, zaś Sigmę pokonała tylko Fiorentina. Cztery punkty Kolejorza nie są w tej sytuacji wcale takie oczywiste, szczególnie gdyby doszło do zawirowań na ławce trenerskiej.

Lech Poznań na Vallecas

Polski pojedynek w fazie pucharowej?

Różnica między dziewiątym a dwudziestym czwartym miejscem nie jest olbrzymia. I tak gra się dalej, a rywal może być równie przeciętny w obu przypadkach. Gdyby Lech nie załapał się do baraży, strata jest bardzo duża. Potencjalnie na dalszych etapach mógłby bowiem wywalczyć całkiem sporo punktów.

Co prawda, gdyby rozgrywki zakończyły się dziś, w barażach Raków mierzyłby się ze Shkendiją lub Lincolnem, Jagiellonia z Sigmą lub Universitateą Krajowa, a Lech z Crystal Palace lub Szachtarem. Widać zatem jak bardzo drużyna Frederiksena byłaby poszkodowana. Jest jednak sama sobie winna.

Sytuacja może zmienić się jeszcze wiele razy. Spójrzmy jednak na najbardziej prawdopodobną tabelę końcową. Wynika z niej, że ostatecznie dziesiąty Raków mierzyłby się w barażach ze Shkendiją lub fińskim Kuopio, szesnasta Legia – z AEK-iem Ateny lub kosowską Dritą, a czternasta Jagiellonia – z Rijeką lub dwudziestym… Lechem, który gdyby nie trafił na polski zespół, mógłby grać ze Spartą Praga.

Widać tu dość wyraźnie, że podstawową konsekwencją wczorajszych kiepskich wyników może być nie tyle brak awansu do fazy pucharowej, co po prostu trudniejsi rywale w barażach. To też ważne, jednak nie jest tak, że wczoraj w jakiś bardzo poważny sposób nadwyrężyliśmy nasze szanse na dalszą grę.

Co innego z rankingiem krajowym.

Czesi uciekają, ale kluczowe będą nasze mecze bezpośrednie z nimi

W środę opisałem sytuację dość szczegółowo. Walczymy praktycznie wyłącznie z Czechami o dziesiąte miejsce. Slavia przegrała z Arsenalem, Viktoria zremisowała z Fenerbahce, Sigma wygrała w Armenii, a Sparta zremisowała z Rakowem. Czesi zatem ani nie zawiedli, ani nie wyciągnęli nic ponad stan. My straciliśmy około jednego punktu w rankingu krajowym w stosunku do tego, czego można było się spodziewać jeszcze na początku tygodnia.

Nasza spodziewana strata do Czechów wzrosła zatem z około półtora do około dwóch i pół punktu na koniec sezonu. To dużo i niedużo. Jesteśmy daleko od dziesiątej lokaty. Mamy na nią około 20% szans. Jednak zdecydują o niej mecze bezpośrednie z Czechami. Dlatego najważniejszym wczorajszym wynikiem jest remis ze Spartą. Gdybyśmy ten mecz przegrali, a Jagiellonia i Lech strzeliły o jednego gola więcej, to nasza sytuacja paradoksalnie mogłaby być… gorsza niż obecnie.

W pozostałych dwóch bojach polsko-czeskich: 27 listopada między Legią a Spartą i w ostatniej kolejce między Sigmą a Lechem po prostu musimy być lepsi, a całkiem ciekawie byłoby, gdyby nasze kluby trafiły także na tamtejsze na dalszym etapie rozgrywek. Gdyby górą byli nasi sąsiedzi, w fazie pucharowej potrzebowalibyśmy cudu, by ich wyprzedzić.

Pocieszające jest też to, że ryzyko spadku poniżej dwunastej pozycji w rankingu UEFA jest już minimalne. A przecież oznacza ona nie tylko grę wicemistrza w eliminacjach Ligi Mistrzów 2027/28, ale także trzeciej drużyny w kwalifikacjach Ligi Europy, a zdobywcy pucharu w ostatniej ich fazie z gwarancją występu w jakiejś fazie ligowej.

Innym poszło gorzej

Nasz czarny czwartek nie jest zatem aż taką tragedią, jak mogłoby się wydawać. Pewnym pocieszeniem może być też fakt, że innym poszło gorzej, szczególnie w stosunku do oczekiwań.

Ajax przegrał kolejne już czwarte spotkanie w Lidze Mistrzów, a PSV tylko zremisował z Olympiakosem. W Lidze Europy Go Ahead przegrali w Salzburgu, Feyenoord w Stuttgarcie, a Utrecht zremisował z Porto, zaś w Lidze Konferencji Alkmaar poległ w Londynie.

Benfica także przegrała już czwarty mecz, choć pocieszeniem może być remis Sportingu w Turynie. Braga natomiast została pokonana przez Genk.

Kiepsko poszło też Chorwatom. Celta wysoko rozbiła Dinamo Zagrzeb, a Rijeka zremisowała na Gibraltarze.

PSG przegrało u siebie z Bayernem, Marsylia z Atalantą. W Lidze Europy Lille przegrało w Belgradzie, Lyon w Sewilli, a Nicea z Freiburgiem. Planowo wygrały tylko Monaco i Strasburg w Skandynawii z przeciętnymi rywalami.

Miniona kolejka była najtrudniejszą z wszystkich zaplanowanych dla polskich klubów w tym sezonie. Poszło nam bardzo kiepsko, ale w nowym formacie rozgrywek nie ma to aż tak daleko idących konsekwencji, jak kiedyś.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. Newspix.pl

24 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama