Robert Lewandowski powrócił na boisko – to z polskiej perspektywy wiadomość numer jeden po dzisiejszym meczu Barcelony z Elche. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że wejście „Lewego” w najmniejszym stopniu nie wpłynęło na przebieg tego spotkania. Blaugrana już wcześniej zapewniła sobie bowiem dwubramkowe prowadzenie, które ostatecznie dowiozła do końca rywalizacji. Zwycięstwo na pewno ucieszy Hansiego Flicka, choć kiedy Niemiec rozłoży w najbliższych dniach występ swoich podopiecznych na czynniki pierwsze, to mina mu nieco zrzednie.

Był to po prostu przeciętny występ Barcelony. Kolejny już w tym sezonie.
FC Barcelona – Elche CF 3:1. Zanosiło się na spacerek Blaugrany…
Trzeba oddać ekipie Elche, że rozpoczęła dzisiejsze spotkanie bez wielkich kalkulacji.
Beniaminek chciał z Barceloną zagrać po prostu swoje, czyli odważny, ofensywny futbol, bo z takim właśnie graniem kojarzymy w tym sezonie Elche. I to się chwali, i to się ceni. Tylko że najbardziej na takim podejściu skorzystali… gospodarze, którzy od samego początku meczu otrzymali na boisku naprawdę mnóstwo wolnej przestrzeni zarówno w bocznych sektorach, jak i w środku pola. No i bezwzględnie to wykorzystali.
Blaugrana wyszła na prowadzenie już w 9. minucie gry, kiedy to Lamine Yamal ze stoickim spokojem trafił do siatki po znakomitej akcji i zejściu do środka w wykonaniu Alejandro Balde. No a kilka chwil później gospodarze mieli już na koncie dwa trafienia – tym razem futbolówkę do siatki skierował Ferran Torres.
𝐅𝐄𝐑𝐑𝐀𝐍 𝐓𝐎𝐑𝐑𝐄𝐒 𝐍𝐀 𝟐:𝟎 ⚽
Co za początek Barcelony! ⚡ Dwa szybkie ciosy 🥊 i mecz pod kontrolą 💪 #lazabawa 🇪🇦 pic.twitter.com/yFsZrs4MyP
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) November 2, 2025
A te dwa gole to i tak najniższy wymiar kary dla przyjezdnych, bo Katalończycy przed przerwą wręcz bombardowali bramkę, do której dostępu bronił Inaki Pena (były golkiper Barcelony). Jedenaście strzałów, cztery w światło bramki, współczynnik spodziewanych goli (xG) na poziomie 1,5. Tymczasem Elche – niby ofensywne, niby grające z otwartą przyłbicą i na bardzo dużym ryzyku – zdołało oddać w pierwszej połowie tylko jedno uderzenie na bramkę Wojciecha Szczęsnego. Biorąc to wszystko pod uwagę, należałoby zatem stwierdzić, że taktyka gości na dzisiejsze spotkanie nie wypaliła na całej linii, prawda?
No niby tak. Jest tylko jedno „ale”.
Elche po tej swojej jednej, jedynej akcji zakończonej strzałem zdobyło bramkę kontaktową.
To już klasyka gatunku w przypadku Barcelony za kadencji Hansiego Flicka, że przeciwnik skrzętnie korzysta na ekstremalnie wysoko ustawionej linii obrony Katalończyków. Tak było i w tym przypadku – Rafa Mir w 42. minucie uniknął ofsajdu, startując do otwierającego podania jeszcze z własnej połowy. Nie dał się też dogonić defensorom gospodarzy i bez większych trudności ominął strzałem Szczęsnego. I mecz, który wyglądał na spacerek Barcelony, znów stał się emocjonujący.
Efektowne trafienie Rashforda, powrót Lewandowskiego
Po zmianie stron w grze obu ekip niewiele się zmieniło. Barcelona dalej przeważała i była nieskuteczna, a Elche nadal szukało swoich szans w szybkich wypadach pod pole karne gospodarzy. Kibiców Blaugrany mógł irytować przede wszystkim Marcus Rashford, który najpierw zmarnował jedną kapitalną okazję strzelecką (bo połakomił się na strzał po długim słupku, zamiast dograć do lepiej ustawionego Yamala), a zaraz potem kolejną (bo wdał się w niepotrzebny drybling). No i w sumie niewiele brakowało, by goście skarcili Barcelonę za seryjne partaczenie dogodnych okazji, jednak Rafa Mir najpierw trafił w poprzeczkę, a następnie huknął w słupek.
Przy tym drugim strzale piłkę zdążył jeszcze trącić Szczęsny, co było jego najlepszą interwencją w dzisiejszym spotkaniu.
W końcu Rashfordowi udało się jednak wstrzelić. A konkretnie – w 61. minucie rywalizacji. Anglik zmieścił futbolówkę pod poprzeczką po naprawdę spektakularnej asyście rewelacyjnie dziś dysponowanego Fermina Lopeza. Aż szkoda, że Hiszpan niedługo potem opuścił murawę, by zrobić miejsce dla Daniego Olmo.
𝐌𝐀𝐑𝐂𝐔𝐒 𝐑𝐀𝐒𝐇𝐅⚽𝐑𝐃 💥
Ale huknął! 💣 3:1 dla Barcelony! 🔥 #lazabawa 🇪🇦 pic.twitter.com/02gknnFqgf
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) November 2, 2025
A skoro już mowa o zmiennikach, to w 74. minucie spotkania na boisku zameldował się też Robert Lewandowski, który – podobnie jak Olmo – wraca do optymalnej formy po kontuzji. Nie jesteśmy wam jednak w stanie za wiele powiedzieć o dyspozycji kapitana reprezentacji Polski. Na pewno starał się być pod grą, oddał jeden (zablokowany strzał), raz przytomnie wymusił przewinienie. Ale prawda jest taka, że gdy „Lewy” wchodził na plac gry, to mecz pomału już umierał śmiercią naturalną.
Summa summarum Polak uzbierał dziewięć kontaktów z piłką – sami zatem widzicie, że nie bardzo jest o czym opowiadać.
Aż dziwnie oglądało się drużynę Flicka w końcówce dzisiejszego starcia. Kompletnie pozbawioną impetu, rozmemłaną, zdekoncentrowaną. Ewidentnie wyczekującą – i to nie przez kilka chwil, ale przez dobry kwadrans – na końcowy gwizdek arbitra. Elche tego nie wykorzystało, lecz silniejszy przeciwnik z pewnością by to uczynił.
Dlatego trudno stwierdzić, by Blaugrana pozostawiła już za sobą porażkę w Klasyku i wróciła na właściwe tory. Owszem, dzisiaj Katalończycy zgarnęli komplet punktów i zachowali dystans do Realu Madryt w tabeli hiszpańskiej ekstraklasy. Ale w ich grze wciąż słychać mnóstwo zgrzytów oraz trzasków.
FC Barcelona – Elche CF 3:1 (2:1)
- 1:0 – Yamal 9′
- 2:0 – F. Torres 11′
- 2:1 – Mir 42′
- 3:1 – Rashford 61′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Galaktyczny duet Realu Madryt! Mbappe i Guler znowu to zrobili
- Wielki wyczyn gwiazdora Atletico. Znalazł się w elitarnym gronie
- Barcelona już działa. Chce wykupić Rashforda
- Media nie mają wątpliwości ws. Szczęsnego. „Odliczanie”
fot. NewsPix.pl