Fabregas wykonuje rzut wolny ze swojej połowy przez kilkanaście sekund, nie może zdecydować się na żadną z przelatujących mu przez głowę opcji i ostatecznie kopie ją w aut. Diego Costa, ukarany ławką rezerwowych za dyskusje z Jose Mourinho podczas meczu z Maccabi Tel-Awiw, odmawia rozgrzewki, a gdy ostatecznie zwleka się by potruchtać w drugiej części – “The Special One” puszcza zamiast niego w bój 19-letniego Kenedy’ego. Ten reaguje w charakterystyczny dla siebie sposób – rzucając znacznikiem w kierunku trenera.
Elementy kabaretowe plus thriller psychologiczny “kto komu pierwszy trzepnie w łeb” na ławce Chelsea. Tak wyglądały szeroko zapowiadane derby Londynu, bo niestety futbolu było tu tyle, co wczoraj w Niecieczy. Tak, tam, gdzie odwołano mecz.
Najpierw obrazki.
Lady’s and Gentleman, Cesc Favregas pic.twitter.com/kcsPLkzIme
— Toby (@BoringUtd) listopad 29, 2015
A teraz treść. Strzały celne? Łącznie chyba pięć, z czego może ze trzy groźne. Harry Kane? Raczej wyłączony, ze dwie solidne szarże i nieudana próba przewrotki. Pedro? Jedno fajne zejście i strzał obok słupka. Hazard? Niezły strzał głową i 89 minut truchtania. Oscar? Próba przyjęcia piętą przypominająca klauna Huberta na castingu do “Mam Talent”, poza tym bieda. Właściwie moglibyśmy tak wymienić wszystkich dwudziestu zawodników z pola, dodając oczywiście do tego zmienników, którzy w żaden sposób nie zmienili obrazu gry. Nuda. Męczenie buły. Brak dokładności, brak ikry, brak werwy, brak wiary w to, że da się w Londynie strzelić gola.
Z dwóch słabych drużyn nieco lepiej wyglądał Tottenham, który przynajmniej dochodził do w miarę klarownych sytuacji. Kilka razy Begović musiał pokazywać swój kunszt bramkarski, ale że gość nie jest ręcznikiem – do końcowego gwizdka utrzymało się 0:0.
Remis, który na pewno nie urządza gości. Chelsea nadal gra fatalnie, a teraz w dodatku musi się mierzyć z wewnętrznymi konfliktami, które widać na kilkusekundowych migawkach z Diego Costą. Fabregas jest cieniem Fabregasa sprzed kilku miesięcy. Ani Pedro, ani Oscar, ani Hazard, ani Willian nie dają jakości w ofensywie. Ten ostatni nawet stałe fragmenty bił dziś nieco gorzej, niż w ostatnich tygodniach. Tottenham? Też zagrał poniżej swojego poziomu, ale dla nich remis nie jest żadną katastrofą, tym bardziej, że Chelsea zapewne wkrótce zacznie się podnosić i prawdopodobnie pourywa punkty bezpośrednim rywalom Spurs w walce o pierwsza czwórkę-piątkę.
Chyba że ten kryzys Chelsea to nie tylko przeciągająca się zadyszka, ale po prostu brak piłkarzy z odpowiednimi umiejętnościami. Oglądając “the best of” i inne kompilacje Hazarda czy Fabregasa – nie chce się w to wierzyć. A jednak. Najsłabszym zespołem Premier League z Londynu była, jest i jeszcze przez co najmniej trzy kolejki będzie mistrzowska drużyna z Chelsea.
Rzucamy wam na pocieszenie nasz “Szybki Strzał” o Londynie, ogląda się dużo przyjemniej, niż sam derbowy mecz.