Reklama

Jagiellonia pokazała, że w Lidze Konferencji rządzi Ekstraklasa

Szymon Janczyk

23 października 2025, 20:59 • 4 min czytania 52 komentarzy

Jeśli ktoś powie, że Jagiellonia Białystok ugrała punkt w Strasburgu po golu ze stałego fragmentu gry, broniąc się przez większość meczu – nie skłamie. Nie oznacza to jednak, że na tle Racingu polski klub wypadł mizernie, blado, nijako. Jaga była dla czołowego francuskiego zespołu sporym wyzwaniem, z którym gospodarze po prostu nie mogli sobie poradzić.

Jagiellonia pokazała, że w Lidze Konferencji rządzi Ekstraklasa

To była przewaga, lecz nie oblężenie bramki. To były okazje niezłe, lecz nie idealne. Jagiellonia Białystok zrobiła to, co musi zrobić underdog, gdy staje naprzeciw przeciwnika tej klasy, w dodatku w takim sztosie. Zaryglowała szesnastkę, liczyła na dobry dzień bramkarza i czekała na to, aż skrupulatna praca na tę jedną szansę przyniesie efekt.

Reklama

Wszystko wyszło, wypaliło wzorowo. Jasne, gdy prowadzisz, marzysz o tym, że taki właśnie wynik dowieziesz do mety, ale nie oszukujmy się – remis to i tak coś, czego mało kto mógł się spodziewać.

Liga Konferencji. Miłosz Piekutowski dał Jagiellonii Białystok remis z Racigiem Strasbourg

Tego, że Racing Strasbourg za tym remisem będzie gonił, tym bardziej nikt nie mógł założyć. Ukłony należą się Miłoszowi Piekutowskiemu, który przecież wskoczył między słupki niespodziewanie, awaryjnie, bez doświadczenia. I ten Piekutowski raz, że miał stalowe nerwy, gdy Jagiellonia konsekwentnie zaczynała z piątki krótko, klepiąc piłkę przed samą bramką, zapraszając rywala do pressingu nawet na dziesiątym metrze; dwa, że robił kapitalną robotę stricte bramkarską.

Bo coś przecież przez białostocką warownię się przedarło. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce brał żółtodziób z Jagi. Już na wstępie odbił strzał Sebastiana Nanasiego po kapitalnym, przeszywającym podaniu w pole karne. Po trzydziestu minutach miał na koncie drugą przytomną, doskonałą interwencję, bo poradził sobie z mierzonym strzałem Feliksa Lemarechala z dystansu. Po przerwie młodziak w podobny sposób zatrzymał Nanasiego po zagraniu Lemarechala i wreszcie, na koniec dosłownie uratował mecz.

Uderzenie głową Joaquina Panichellego złapał ze stoickim spokojem, bez mrugnięcia okiem. Przy strzale Martiala Godo, który po zamieszaniu znalazł się na piątym metrze niepilnowany, błysnął natomiast pajacykiem i odbił piłkę nogą. Absolutna klasa. Pomylił się tylko raz, gdy po krótkim rozegraniu „piątki” jego podanie do Afimico Pululu przeciął rywal, co przerodziło się w strzał Kendry’ego Paeza w słupek, ale umówmy się – to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy.

Racing Strasbourg – Jagiellonia Białystok. Gole po stałych fragmentach gry

Szacunek należy się jednak całemu zespołowi, bo harówka w Strasburgu wymagała nie tylko talentu, ale i koncentracji. Świetne reakcje i ustawienie sprawiły, że dwukrotnie Piekutowskiego wyręczyli koledzy – świetnym blokiem popisał się Bernardo Vital, piłkę zmierzającą do bramki wybił Norbert Wojtuszek. Tylko raz zawodnik Racingu umknął dosłownie wszystkim. Joaquin Panichelli, wschodząca gwiazda i przeskuteczny snajper, wykończył przewrotką podanie głową z dalszego słupka po rzucie wolnym.

Czyli, tak ostatecznie, dwie proaktywne, odważne i niekonwencjonalnie grające drużyny w bezpośrednim starciu dały sobie po razie akurat wtedy, gdy piłka stała w miejscu. Po sytuacji, z którą jedni i drudzy zdecydowanie się nie kojarzą. Jagiellonia zrobiła to może mniej efektownie, ale i tak przecież świetnie – dobrze dograną przez Bartłomieja Wdowika piłkę uderzył najpierw Wojtuszek, który został zablokowany, potem natomiast Dusan Stojinović, który już skierował ją do bramki.

Jagiellonia miała jednak jedną bardzo dobrą okazję z gry, gdy po miękkim podaniu w szesnastkę futbolówka dotarła do Jesusa Imaza, który miał przed sobą tylko bramkarza. Imaz myli się rzadko, ale tym razem tak właśnie było, szkoda. Szkoda też, że gola nie przyniosła któraś z pułapek zastawionych na rywala, gdy Afimico Pululu schodził bardzo nisko, na własną połowę, otwierając korytarz w środku. Jaga dwa razy mknęła środkiem, ale w obydwu przypadkach szybkość rywali była mordercza i akcje nie skończyły się nawet strzałem.

W Strasburgu wiedzą już jednak, że Liga Konferencji Ekstraklasy to nasze pole gry. Po dwóch dekadach ich powrót do Europy popsuł kopciuszek z Polski, o którym ponoć mówili, że trudniej będzie wymówić jego nazwę, niż pokonać go na boisku.

Racing Strasbourg — Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)

  • 0:1 – Dusan Stojinović 51′
  • 1:1 – Joaquin Panichelli 79′

WIĘCEJ O MECZU RACING STRASBOURG — JAGIELLONIA BIAŁYSTOK:

fot. Newspix

52 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama