Jeszcze na kwadrans przed końcem dzisiejszego spotkania Getafe z Realem Madryt naprawdę mogło się wydawać, że Królewscy zgubią punkty. Ekipa Xabiego Alonso zwyczajnie nie miała konkretnego pomysłu na sforsowanie solidnej defensywy rywala. Męczyła się, cierpiała, biła głową w mur. Wtedy pomocną dłoń do piłkarzy Los Blancos wyciągnęli jednak… zawodnicy Getafe. Na czele z Allanem Nyomem, który obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę po minucie od wejścia na boisko z ławki. Efekt? Real wcisnął w końcu upragnionego gola na 1:0 i uniknął wpadki.

Ta wygrana pozwoli Królewskim przystąpić do przyszłotygodniowej rywalizacji z Barceloną z dwoma punktami przewagi w ligowej tabeli.
Getafe – Real Madryt. Kłopoty Królewskich w pierwszej połowie
Getafe ze swoim paskudnym stylem gry potrafi być niezwykle upierdliwym przeciwnikiem dla drużyn z topu hiszpańskiej ekstraklasy. Real Madryt wielokrotnie się o tym przekonywał, aczkolwiek w ostatecznym rozrachunku Królewscy na ogół znajdują jednak sposób na to, by uporać się z podopiecznymi Jose Bordalasa. Dość powiedzieć, że Los Blancos wygrali siedem ostatnich potyczek z Getafe, a w sześciu z nich zachowali czyste konto.
Nie były to rzecz jasna przyjemne mecze dla madrytczyków, wręcz przeciwnie, no ale liczy się przecież efekt końcowy. Czyli – komplet punktów.
Dziś również zanosiło się na triumf Realu. I to – tym razem – w miarę gładki. Po dziesięciu minutach Kylian Mbappe spokojnie mógł mieć na swoim koncie dwa gole, a jednego to już z całą pewnością. Francuz zmarnował jednak wyśmienite dogranie od Rodrygo i tylko dzięki jego nieskuteczności Getafe przetrwało pierwszą fazę meczu bez szwanku. No a później gospodarze zaczęli – pomalutku, kroczek po kroczku, akcja po akcji – układać spotkanie pod siebie. A to w przypadku Getafe oznacza mnóstwo fauli, zwijania się na murawie, długie celebrowanie stałych fragmentów gry i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.
Krótko mówiąc – ekipa Bordalasa robiła wszystko, by wytrącić swoich przeciwników z rytmu i uczynić mecz tak bardzo rwanym i chaotycznym, jak tylko to możliwe. No i to się gospodarzom – co tu kryć – udało. Królewscy całkowicie wytracili impet i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Długotrwałe męczarnie Realu Madryt w starciu z Getafe
Co gorsza dla przyjezdnych – po zmianie stron obraz gry nie uległ zauważalnej poprawie.
Mimo że Real chwilami zbliżał się do 80% posiadania piłki, to kompletnie nic z tego nie wynikało. Wprawdzie Getafe nie tworzyło właściwie żadnego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Thibauta Courtoisa, ale w szesnastce gospodarzy również działo się relatywnie niewiele. Rodrygo gdzieś zniknął, Franco Mastantuono notorycznie gubił się w dryblingach i wpadał w poślizgi, a Kylian Mbappe został skutecznie odcięty od dograń na wolne pole. Gdybyśmy mieli kogoś z drużyny Los Blancos koniecznie pochwalić za postawę w ofensywie, to pewnie wskazalibyśmy na Jude’a Bellinghama, ale byłyby to komplementy prawione mocno na wyrost.
Co tu dużo gadać, ciężko się to wszystko oglądało. Widowisko zaczęło się obiecująco, fakt, ale z czasem przepoczwarzyło się w straszny paździerz.
Xabi Alonso próbował pobudzić swój zespół zmianami. W 55. minucie na murawie zameldował się Vinicius Junior, dziesięć minut później oddelegowany na boisko został także Arda Guler. Ale nawet oni – a kreatywności odmówić im przecież nie można – początkowo nie byli w stanie rozerwać formacji obronnej Getafe. A jak już się w końcu Los Blancos poprzebijali przez defensywne zasieki oponentów, to Mbappe dalej pudłował w dogodnych sytuacjach.
Zaczęło zatem mocno pachnieć potknięciem wicemistrzów Hiszpanii.
Getafe strzeliło sobie w kolano w końcówce spotkania
Nagle ekipa Getafe postanowiła jednak przekreślić cały dotychczasowy wysiłek, włożony w utrzymanie dziś bezbramkowego rezultatu.
Ten sabotaż w wykonaniu gospodarzy był tak szokujący, że najlepiej będzie przedstawić go w punktach.
Po kolei:
- 76. minuta – na boisko wchodzi Allan Nyom
- 77. minuta -Allan Nyom ogląda bezpośrednią czerwoną kartkę za bezmyślny faul na Viniciusie
- 80. minuta – Kylian Mbappe wreszcie ustawia odpowiednio celownik i zapewnia Realowi prowadzenie (kolejny gol Francuza po asyście Gulera!)
- 83. minuta – sfrustrowany Alex Sancris fauluje Viniciusa i otrzymuje drugą żółtą kartkę
Na kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry defensywa Getafe imponowała świetną organizacją i stuprocentowym skupieniem. Niespełna dziesięć minut później Azulones grali już w dziewiątkę i przegrywali 0:1. No niebywałe, żeby w tak durny sposób przepalić kilkadziesiąt minut własnej, ciężkiej harówy.
𝐊𝐘𝐋𝐈𝐀𝐍 𝐌𝐁𝐀𝐏𝐏𝐄! 💥 Świetna asysta Ardy Gülera! 👌 Królewscy błyskawicznie wykorzystują grę w przewadze!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/70OtnqMyUK
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 19, 2025
A jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że Getafe w doliczonym czasie gry doczekało się… swojej najlepszej okazji strzeleckiej w dzisiejszym meczu. Thibaut Courtois zachował jednak czujność do samego końca i uratował swoją drużynę przed totalną kompromitacją.
***
Można zatem skwitować, że skończyło się jak zwykle – Real potwornie namęczył się z Getafe, lecz finalnie zgarnął trzy punkty. Teraz przed ekipą Xabiego Alonso rywalizacja z Juventusem w ramach fazy ligowej Champions League. A za tydzień – Klasyk!
Getafe CF – Real Madryt 0:1 (0:0)
- 0:1 – Mbappe 80′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Debiutant zastępuje Lewandowskiego. 17-latek w składzie Barcy
- Barcelona ma kłopoty. Nie skorzysta z najlepszego strzelca
- Barcelona może wrócić na Camp Nou. Na razie tego nie zrobi
- Protesty w Hiszpanii. Xabi Alonso też ma swoje zdanie
fot. NewsPix.pl