Reklama

Piach w sparingu, koncert z Litwą. Sebastian Szymański z najlepszym meczem w kadrze?

Szymon Janczyk

12 października 2025, 22:58 • 4 min czytania 36 komentarzy

W Kownie reprezentacja Polski strzeliła bramkę po najtrudniejszym strzale, w najbardziej niespodziewanym momencie — bezpośrednio z rzutu rożnego. Kilku innych, znacznie prostszych, zamienić na bramki się nie udało, ale ostatecznie mecz z Litwą wyglądał tak, jak powinien wyglądać mecz z Litwą. Zakuć, zdać, zapomnieć.

Piach w sparingu, koncert z Litwą. Sebastian Szymański z najlepszym meczem w kadrze?

Nie ma co ukrywać, silić się na zbędne uprzejmości. Litwini potraktowali nas tak, jakbyśmy wciąż grali na wspólny rachunek i mieli jechać na mundial jako Rzeczpospolita Obojga Narodów. Momentami, zrywami, bywali agresywni, lecz nie mieliśmy prawa nerwowo obgryzać paznokci z tego powodu.

Reklama

Jakby nie patrzeć Łukasz Skorupski musiał złapać piłkę ledwie raz, w dodatku leciała ona wtedy w sam środek bramki. Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że postawienie tam tolkienowskiego Enta nie zmieniłoby wiele i wciąż udałoby nam się zachować czyste konto.

Eliminacje Mistrzostw Świata 2026. Sebastian Szymański dał Polsce wygraną z Litwą

Więcej zmieniłoby na pewno odstawienie Sebastiana Szymańskiego. Jan Urban miał ku temu powody po sparingu z Nową Zelandią, który w wykonaniu reżysera gry z Fenerbahce był po prostu zatrważający. Nie potrafił wtedy wykreować żadnej szansy, dosłownie oddawał piłki rywalom. Gdybyśmy faktycznie mówili o fachu filmowca, to w takiej dyspozycji Szymański nie dostałby fuchy nawet przy „Miłości w czasach online”.

Albo, gdyby mimo wszystko dostał, zapomniałby włączyć kamerę podczas ślubu.

Opłacało się natomiast ruszyć tłumnie z Polski do Kowna, bo ci, którzy zjechali się na Litwę, oglądali zdarzenie wiekopomne, być może najlepszy w ogóle występ Sebastiana Szymańskiego w narodowych barwach. Pięćdziesiątkę meczów międzynarodowych na liczniku ofensywny pomocnik świętował, pierwszy raz notując i gola, i asystę dla reprezentacji. Zresztą, doceńmy też walory artystyczne, bo nie było to trafienie pospolite – Szymański tak kopnął piłkę z narożnika boiska, że podkręcił ją i pokonał bramkarza.

Cudeńko, lecz ostatnie podanie też nie było łatwe i oczywiste. Szymański powalczył o piłkę z boku pola karnego, oszukał rywali, podniósł głowę i zobaczył, że Robert Lewandowski pokazuje mu dokładnie gdzie oraz jak zagrać, żeby zapisać asystę na koncie. Zauważyć i wykonać to jednak dwie różne sprawy. Szymański nie tylko dostrzegł, ale też dostarczył. Lewandowski pokazał więc kunszt, wbiegł w miejsce, które wcześniej wskazał i potężnie uderzył głową, zamykając sprawę zwycięstwa – jeśli ktokolwiek w ogóle w nie wątpił.

Szymański powinien kończyć mecz z Litwą z hat trickiem asyst

Natomiast najlepsze w występie Sebastiana Szymańskiego było to, że możemy wypisać jeszcze dłuższą listę sytuacji, po których bramka nie padła, mimo że on sam zrobił wszystko, co tylko mógł, więcej nie wypadało wręcz wymagać. Przykładowo: gdy posłał mięciutką, idealnie wymierzoną piłkę za linię obrony, ale Jakub Kamiński zabrał się z nią tak, że wylądował na murawie, domagając się rzutu karnego. Jasne, chyba nawet miał rację, bo rywal zahaczył jego nogę, natomiast w tym przypadku gol powinien paść bez konieczności strzelania z wapna.

Albo wtedy, kiedy z kornera tym razem nie wkręcał, lecz zagrał na piąty metr i Lewandowski niezbyt dobrze przyłożył nogę, posyłając piłkę nieznacznie, ale jednak obok bramki.

Lub gdy — znów po rzucie rożnym — na dalszym słupku najlepszy w powietrzu okazał się Przemysław Wiśniewski, ale i on nie przymierzył na tyle precyzyjnie, żeby w ogóle trafić w prostokąt.

Bardziej niepocieszony może być chyba tylko Matty Cash, któremu niewiele brakowało, żeby przedłużyć dobrą passę i zdobyć czwartą bramkę w piątym z ostatnich występów dla kadry. Dwa razy próbował, dwukrotnie z pola karnego, z niezłych pozycji, były to strzały wymagające dla bramkarza, natomiast Tomas Svedkauskas im sprostał i lekko zmartwił piłkarza Aston Villi.

Jana Urbana z kolei martwić może tylko to, że w takim spotkaniu, kontrolowanym przez reprezentację Polski w zasadzie od deski do deski, kartki złapali akurat ci, którzy powinni mieć się na baczności. Bartosz Slisz i Przemysław Wiśniewski z Holendrami nie zagrają. Dla selekcjonera, który ewidentnie ułożył sobie sztywny, pewny skład nie tylko w głowie, ale też na boisku – mówił przecież, że jedenastkę na Litwę znał nawet przed meczem z Nową Zelandią – będzie to pewien problem, powód do intensywnych rozmyślań.

Litwa — Polska 0:2 (0:1)

  • 0:1 – Sebastian Szymański 15′
  • 0:2 – Robert Lewandowski 61′

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

fot. FotoPyK

36 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama