W tle rywalizacji Polaków z Litwinami odbędzie się jutro jeszcze jedno spotkanie naszej grupy eliminacyjnej. W nim najgroźniejsi dla nas w walce o drugą lokatę Finowie zmierzą się z faworyzowaną ekipą Holandii. Selekcjoner Puchaczy, Jakob Friis, jest przekonany, że jego zespół może się postawić wyżej notowanym rywalom.

– Po wygranym meczu z Litwą (2:1), moja drużyna musi zagrać wyjątkowo dobrze. Piłkarze wiedzą, że wymaga to koncentracji na najwyższym poziomie, zwłaszcza w obronie. A to dlatego, że w pierwszym meczu z Holendrami – przegranym w Helsinkach 0:2 – bramki wpadły po głupich błędach w tej formacji i były prezentami dla przeciwnika – ocenił szkoleniowiec, którego słowa cytuje Polska Agencja Prasowa.
Jakob Friis z ciekawym przykładem dla Finów. „Dzieci chcą mieć swoich idoli”
By uzyskać możliwie najlepszy wynik w starciu z Holendrami, trener Friis postanowił w wyjątkowy sposób zmotywować swoich piłkarzy: – Powiedziałem im, że muszą zagrać jak mój syn. Dla niego futbol to głównie zabawa, ale też honor, walka do końca i pełna wiara w zwycięstwo – stwierdził selekcjoner reprezentacji Finlandii.
– Na stadionie w Helsinkach było ostatnio dużo dzieci i one wierzą w tę drużynę. Chcą mieć swoich idoli, więc niech chłopcy postarają się nimi stać – dodał trener Friis.
Ładne to, kurczę. Bo też właśnie o takie podejście chodzi, szczególnie w meczach tych zespołów, które nie są raczej w stanie odnosić wielkich i efektownych sukcesów na imprezach mistrzowskich. Albo w ogóle mają problemy, by się na takie imprezy dostać.
CZYTAJ WIĘCEJ O PIŁCE REPREZENTACYJNEJ NA WESZŁO:
- O co gramy z Litwą i komu kibicować w Holandia – Finlandia?
- Selekcja negatywna. Jej twarzą Krzysztof Piątek
- Gilewicz: Gdyby Jan Urban mógł, to nie grałby z Nową Zelandią
Fot. Newspix