Reklama

Dzień, w którym król Manchesteru objął tron. Ferguson kupuje Cantonę

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2015, 11:38 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wielu świetnych ofensywnych piłkarzy przewinęło się przez Manchester United. Był Robin van Persie, był Cristiano Ronaldo. Są Wayne Rooney czy młode wilki pokroju Memphisa Depaya czy Anthony’ego Martiala. Prekursorem w nowych czasach był jednak ktoś inny, dawno temu. Ktoś, kto później został wybrany najlepszym piłkarzem stulecia. Mowa rzecz jasna o Eriku Cantonie, a dziś mijają dokładnie 24 lata od momentu, kiedy podpisał kontrakt z Czerwonymi Diabłami. 

Dzień, w którym król Manchesteru objął tron. Ferguson kupuje Cantonę

Na Wyspy przeniósł się w roku poprzednim, a pierwszym klubem, który zabiegał o jego względy, było Sheffield Wednesday. Tam udał się jednak tylko na krótkie testy, a w momencie, kiedy chcieli je przedłużyć, Cantona za 900 tysięcy funtów przeniósł się do Leeds United. Co ciekawe, wcześniej proponowany był chociażby Liverpoolowi. Wówczas jednak trener Graeme Souness uznał, że jego zakup nie jest niezbędny. Miał innych, klasowych napastników, z Ianem Rushem na czele.

24 lata temu sięgnął po niego Sir Alex Ferguson, chociaż nie był na szczycie jego listy życzeń. Podpisując go nie mógł sądzić, że zdobędzie cztery tytuły w pięć lat. Bardzo prawdopodobne, że bez Cantony United nie sięgnęłoby po pierwsze od 26 lat mistrzostwo kraju. W momencie kiedy podpisywał kontakt z Czerwonymi Diabłami, w klubie panował chaos. Ósma pozycja w tabeli, wygrana dwóch z trzynastu ostatnich meczów. Żeby było jeszcze tragiczniej, letni nabytek – Dion Dublin – złamał nogę. Cantona wślizgnął się idealnie. I stał się legendą.

Łączył dwie bardzo rzadkie cechy – był wybitnym graczem, ale przy tym personą tak skomplikowaną, że ulgowo traktował go nawet ten, który nikogo ulgowo nie traktuje, czyli sam sir Alex Ferguson. Szkot w mig załapał, że Francuz to diament na murawie, ale ma swoje dziwactwa i trzeba obchodzić się z nim jak z jajkiem. Kiedy wszyscy przychodzili w garniturach, Cantona przychodził w dresie. Na każdy temat miał swoje własne zdanie, był wyrazisty. Eric jest autorem najsłynniejszego ciosu kung-fu w historii ligi, wymierzonego w tors pewnego kibica Crystal Palace. Nawet sam sir Alex zaniemówił. Efekty? Dziewięć miesięcy zawieszenia we wszystkich rozgrywkach, ale kiedy „Król” wrócił, został najlepszym graczem sezonu. Do dziś wielu uważa go za najwybitniejszego piłkarza w historii Premier League.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...