Marcus Rashford opuścił Anglię po sezonie mizernym, w którym ani Manchester United, ani Aston Villa nie mogły zbyt często liczyć na jego skuteczność. Zupełnie inne wrażenie pozostawi po swoim gościnnym powrocie do ojczyzny. Dla Barcelony zagrał w Newcastle tak, że angielski widz mógł westchnąć: szkoda, że nie oglądamy kogoś takiego na co dzień.

Powiedzieć, że Marcus Rashford był w zasadzie jedyną odpowiedzią gości na bardzo śmiałe wypady Newcastle, które sprawiały, że na St James’ Park pachniało bramkami… nie będzie przesadą. The Magpies przed przerwą nie wymienili nawet setki podań, lecz przewaga Barcelony w tej statystyce tym razem kojarzyła nam się ze sterylną wymianą piłki, która przynosi korzyści porównywalne do próby napełnienia wanny łyżeczką.
To nie tak, że to się nigdy nie uda, ale zmarnujesz więcej czasu niż czyściciele pustych ulic w Turkmenistanie.
Eddie Howe przytomnie stwierdził, że Newcastle nie potrzebuje posiadać piłki, bo lepiej kontrolować przestrzeń. Długo władał nią Anthony Elanga, który wdzierał się pod bramkę rywala poprzez rajdy bokiem boiska. Już w piątej minucie zrobił to tak, że Barcelonę uratował tylko kiks Anthony’ego Gordona, który próbował wykończyć znakomite dogranie Szweda. Na zegarze nie minęło jeszcze pół godziny, gdy Elanga urwał się ponownie i tym razem doczekał się strzału kolegi.
Harvey Barnes nie zmieścił jednak piłki przy bliższym słupku, głównie dlatego, że Joan Garcia ustawił się w sposób idealny, wybitny, powodujący, że każdy znawca sztuki bramkarskiej mógł kiwnąć głową z uznaniem.
Liga Mistrzów. Marcus Rashford poprowadził Barcelonę do wygranej z Newcastle United
Barcelona czegoś takiego nie miała. Gdy podobnej akcji spróbował Marcus Rashford, zamiast podawać, szukał bramki na swoje konto i mocno się pomylił. Raphinha urwać się nie mógł, bardzo blisko i skutecznie kryty był Robert Lewandowski, do którego niby dotarło kilka piłek, najczęściej zagrywanych górą, lecz w żadnym przypadku nie mogliśmy od Polaka wymagać gola.
Skupienie rywali na tym, żeby tylko nie spuścić z oka Lewandowskiego, w końcu obróciło się przeciwko nim. W okolicach sześćdziesiątej minuty gry chyba nie zorientowali się, że Jules Kunde wcale nie dogrywa piłki do niego, lecz na jedenasty metr, gdzie Marcus Rashford ma spory komfort czasu i przestrzeni potrzebny do oddania strzału. Anglik przymierzył głową z taką siłą oraz precyzją, że Nick Pope nawet za wstawiennictwem człowieka kojarzonego z jego nazwiskiem nie miałby szans na skuteczną interwencję.
Nie minęło dziesięć minut i Rashford zrobił rzecz jeszcze wspanialszą. Zgarnął piłkę przed polem karnym, majtnął Sandro Tonalim tak, że ten nie zdołał już za nim nadążyć i porządnie rąbnął z dystansu.
𝐌𝐀𝐑𝐂𝐔𝐒 𝐑𝐀𝐒𝐇𝐅𝐎𝐑𝐃! 💣 𝐂𝐎 𝐙𝐀 𝐆𝐎𝐋! 💥
Anglik ustrzelił dublet, a Barcelona prowadzi 2:0 z Newcastle!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/IYsIh3gM96
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 18, 2025
Gol-cudeńko dał Barcelonie spokój oraz kontrolę. Newcastle zgasło na długie minuty, zbierając się do ponownego ataku dopiero w ostatnim momencie. Sroki rozklepały Barcelonę tak, jakby to ich domeną był kataloński futbol. Przydał się grający na ścianę Nick Woltemade, przydał się rozgrywający klasy Bruno Guimaraesa i skrzydłowy pokroju Jacoba Murphy’ego, który znakomicie dostarczył futbolówkę do zamykającego akcję Gordona.
Zegar odmierzał już jednak finalne akty tego widowiska i o żadnej remontadzie nie mogło być mowy.
Newcastle United — FC Barcelona 1:2 (0:0)
- 0:1 – Marcus Rashford 58′
- 0:2 – Marcus Rashford 67′
- 1:2 – Anthony Gordon 90′
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:
- Kairat Ałmaty na Ligę Mistrzów – dalej niż z Warszawy do Nowego Jorku
- Trela: Kopę lat! Wielkie firmy dawno niewidziane w Lidze Mistrzów
- Lewandowski chciał być jak Shearer. Dziś stawi czoła Newcastle w jaskini lwa
fot. Newspix