Reklama

Polskie siatkarki bez szans z Włoszkami. Nie będzie medalu mistrzostw świata

Sebastian Warzecha

03 września 2025, 17:09 • 5 min czytania 13 komentarzy

Trudno było wierzyć. Przed mistrzostwami świata – a i owszem, pewnie się dało, zresztą Stefano Lavarini i Agnieszka Korneluk podkreślali w rozmowach z naszym portalem, że Włoszki są do pokonania. Ale już mecze polskich siatkarek w trakcie mistrzostw pokazały nam, że z najlepszą aktualnie kadrą świata niezwykle trudno będzie ugrać choćby seta. I faktycznie, Polki długimi fragmentami były bezradne. Finalnie więc przegrały – do zera.

Polskie siatkarki bez szans z Włoszkami. Nie będzie medalu mistrzostw świata

Polskie siatkarki poza mistrzostwami świata. Włoszki okazały się lepsze

Ponad 30 meczów o stawkę bez porażki. Licznik Włoszek przebił właśnie tyle już na mistrzostwach świata. Reprezentantki Italii ostatnią porażkę w oficjalnym spotkaniu poniosły w trakcie ubiegłorocznej Ligi Narodów, ale tę… i tak wygrały. A potem zgarnęły mistrzostwo olimpijskie, w sześciu meczach nie tracąc choćby seta. Ten rok? To kolejny triumf Włoszek w Lidze Narodów, a w półfinale – wygrany mecz z Polską, do zera. I to takie spotkanie, w którym Polki właściwie nie miały nic do powiedzenia. Jak mówiła nam Korneluk, kapitanka naszej kadry:

Reklama

– Nawet po tym wywalczonym później brązowym medalu… wiadomo, cieszyłam się, że mamy medal, ale czułam ból w sercu, że z Włoszkami właściwie nie podjęłyśmy walki. Zaczęłyśmy mecz nieźle, ale szybko przestałyśmy wierzyć w swoje możliwości i siły. Bardzo źle czułam się z tym, że tak to wyglądało. Oczywiście, wiemy, że Włoszki są teraz najlepsze, ale my nie pokazałyśmy stu procent możliwości.

Czy dziś Polki pokazały sto procent? Patrząc na ten turniej – pewnie tak. Jednak biorąc pod uwagę pełnię ich możliwości, to zapewne do tej setki sporo brakowało. Długimi fragmentami bowiem Biało-Czerwone gubiły się a to w ataku, a to w przyjęciu, a to na zagrywce. Włoszki za to robiły to, w czym są najlepsze – grały prostą, ale niezwykle skuteczną siatkówkę. Dobre przyjęcie, dobre rozegranie, dobry atak. Bez udziwniania, za to na odpowiednim poziomie i skuteczności. Owszem, czasem udało się je zablokować czy przyjąć ich ataki. Ale na dłuższą metę niezmiennie było widać, że to rywalki są lepsze.

Polki bez szans. Rywalki zdominowały ćwierćfinał MŚ

W pierwszym secie w ataku istniała Paulina Damaske, a jej koleżanki statystowały obok z nadzieją, że coś ta – najmniej doświadczona z nich na poziomie reprezentacyjnym – zawodniczka wykręci. Serio, znikąd poza Damaske nie było w tej pierwszej partii nadziei. Równie dobrze można by obok Pauliny wystawić drużynę szkoły podstawowej ze Świętochłowic czy Darłówka, efekt byłby zapewne ten sam. To była powtórka z tego braku wiary, o którym mówiła Korneluk. Biało-Czerwone wyglądały bowiem tak, jakby ostatnie czego się po tym meczu spodziewały to tego, że mogą go wygrać. Pierwszego seta przegrały więc do 17.

Set numer dwa przyniósł jednak pewną odmianę. Polki początkowo długo utrzymywały się w okolicach remisu, grały z rywalkami punkt za punkt. Ba, gdyby tylko lepiej potrafiły wyprowadzić własne ataki – a część z nich wykończyć – mogłyby nawet faworytkom tego spotkania odskoczyć. Jednak każda otrzymana szansa kończyła się tak samo: a to błędem, a to dobrą obroną Włoszek. Bo żebyśmy mieli jasność – nasze rywalki nie tyle wypada, co trzeba chwalić. Grały znakomicie, w każdym elemencie były co najmniej dobre, w niektórych wybitne.

Ale Polki równocześnie bardzo im pomagały.

Najbardziej w drugiej połowie seta. Wcześniej po kilku dobrych akcjach wyszły bowiem na prowadzenie 14:13. Szalała w tym fragmencie gry Martyna Łukasik, która dodatkowo zagrzewała do dopingu publiczność – a miejscowi fani bardzo lubią polskie siatkarki – i się ich wsparciem nakręcała. Nieźle w bloku pracowała Agnieszka Korneluk. Magda Stysiak też swoje dołożyła. Jednak gdy Polki osiągnęły to jednopunktowe prowadzenie, Juloio Velasco – trener naszych rywalek – wziął czas.

A gdy obie ekipy wróciły na boisko, wyglądało to tak, jakby ktoś wcisnął reset. Włoszki znów były wielkie, a nasze zawodniczki grały o wiele gorzej niż przed przerwą. Mnożyły się błędy. Zagrywka regularnie nie pomagała. Włoszki skutecznie broniły i atakowały.

Z 14:13 zrobiło się w efekcie 15:20. Ostatecznie set zakończył się wygraną naszych rywalek do 20.

A trzecia partia zaciętą historię miała co najwyżej przez kilkanaście punktów. Polki po dobrym początku prowadziły nawet 6:5, jednak znów a to Sarah Fahr, a to Paola Egonu, a to inne z tamtejszych siatkarek karciły nasze zawodniczki. Na tyle skutecznie, że ledwie kilka punktów później prowadziły czterema oczkami. I nie tylko nie dały się już złapać, a przewagę wręcz powiększały. Do siedmiu punktów – wygrały bowiem 25:18 i awansowały do półfinału.

Polki za to drugi raz z rzędu pożegnały się z mistrzostwami świata w ćwierćfinale, choć bez wątpienia lepsze wrażenie zostawiły po sobie trzy lata temu, gdy do ostatnich piłek walczyły z Serbkami o awans. Dziś nie było wątpliwości, że – choć momentami Włoszki pokazywały krótkie chwile słabości – przejść dalej może tylko jedna ekipa. I nie były to podopieczne Stefano Lavariniego.

Polska – Włochy 0:3 (17:25, 20:25, 18:25)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce na Weszło:

13 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama