W pierwszym meczu na mistrzostwach świata w siatkówce seta reprezentacji Polski urwały zawodniczki z Wietnamu. W drugim – i to w naprawdę dobrym stylu – zrobiły to Kenijki. Podopieczne Stefano Lavariniego ostatecznie mecz wygrały, ale gołym okiem dało się dostrzec, że wciąż poszukują swojej najlepszej dyspozycji.

Polskie siatkarki lepsze od Kenijek. Ale łatwo nie było
Jeśli mecz otwarcia mistrzostw świata dla polskiej kadry – w którym Biało-Czerwone rywalizowały z Wietnamem – coś nam pokazał, to głównie to, że sporo jeszcze przed podopiecznymi Stefano Lavariniego pracy. Polki niespodziewanie przegrały bowiem pierwszego seta i mimo że w kolejnych dwóch były znakomite, to w czwartym na powrót wiele w ich grze szwankowało i nieco się ze znacznie niżej notowanymi rywalkami męczyły.
Choć można by rzec, że Lavarini w pewnym sensie przewidział, że to wcale nie będzie łatwe spotkanie. W rozmowie z Weszło – pytany o opcjonalne starcie z Włochami w fazie pucharowej – przed mistrzostwami mówił tak:
– Nie bierze pan pod uwagę, że Niemki [zagrają z Polkami trzeci mecz grupowy – przyp. red.] to jedna z reprezentacji, które w ostatnich latach najbardziej „urosły”, a Wietnam dopiero co wygrał zawody w Azji, co dla nich jest historycznym rezultatem. Siatkówka rośnie tam w siłę, a dla nas przy tym jest to wciąż kadra dość nieznana. Ja staram się myśleć o turnieju krok po kroku. Po pierwsze będę zadowolony, jeśli przyjedziemy tam w dobrej formie i z odpowiednim nastawieniem, żeby odpowiednio zagrać w grupie.
Nastawienie… wydaje się, że było odpowiednie. Polki dobrze zareagowały na przegranego seta, spokojnie wygrały dwa kolejne i nawet jeśli pomęczyły się w trzecim, to ostatecznie go wygrały. Mimo wszystko jednak wiadomym było, że trzeba poprawy w grze Biało-Czerwonych.
A czy ta poprawa dziś nadeszła? Ewidentnie nie.
Kolejne ostrzeżenie dla polskich siatkarek
Zmian w składzie nie było. Zmiany w grze? Niewielkie. Lepiej to spotkanie zaczęły zresztą Kenijki, ale Polki akurat w pierwszym secie szybko wróciły do swojej gry i były w stanie odepchnąć rywalki od siatki zagrywką. W sumie prostą, bez silenia się na niespotykane rozwiązania, ale skuteczną, a to było najważniejsze. Dopiero przy stanie 14:7 zaczęły się problemy, gdy Polki nieco zacięły się w ataku – głównie Magda Stysiak i Martyna Czyrniańska – co zresztą miało być naszym problemem przez dużą część tego meczu.
Kenijki odrobiły wtedy kilka oczek strat, ale gdy Stefano Lavarini poprosił o przerwę, wszystko wróciło na dobre tory. Seta jego zawodniczki ostatecznie wygrały do 17.
Ale druga partia była katastrofalna. Ba, kto wie, czy nie najgorsza za całej kadencji Włocha. Kenijki szybko wyszły na prowadzenie i zrobiło się 7:2. To był fatalny okres gry Biało-Czerwonych. Kiepsko w przyjęciu, co utrudniało wyprowadzanie ataków. Ale nawet gdy akurat przydarzyło się dobre przyjęcie, to te ataki i tak swojej roli nie spełniały. Rywalki świetnie się ustawiały, podbijały większość piłek, a gdy same dostawały sytuację do ataku, to się nie wahały.
Drugi set dla rywalek! 😞
📺 Polsat, Polsat Sport 1, Polsat Box Go! pic.twitter.com/HJd1z3SvRr
— Polsat Sport (@polsatsport) August 25, 2025
Grały bowiem tak, jak grać musiały, żeby mieć z Polkami szansę: bez kompleksów, mocno atakując, nie wstrzymując ręki. W pierwszym secie piłka często im uciekała, ale w drugim rozkręciła się między innymi Victoria Adhiambo Oluoch, która a to wbijała piłkę w parkiet, a obijała nasz blok, a wreszcie sama dobrze grała blokiem po swojej stronie. Stefano Lavarini szukał rozwiązań, prosił o czas, zmieniał zawodniczki na parkiecie, jednak nic nie dało efektu.
Kenijki wygrały całego seta do 15, dominując w tym okresie gry nad naszymi zawodniczkami. Na szczęście na tyle było je stać.
Na koniec pewnie do awansu
W dwóch ostatnich partiach Kenijki łącznie zdobyły bowiem 29 punktów. Polki się rozkręciły, dobrze grała na środku Agnieszka Korneluk, swoje robiła Martyna Czyrniańska, w późniejszej fazie seta zaczęły też działać zmiany, które wprowadził Lavarini, bo świetnie atakowała Malwina Smarzek. Efekt był taki, że Biało-Czerwone po trochu uciekały rywalkom, a im większa była ich przewaga, tym skuteczniej grały. Mistrzynie Afryki zaliczyły za to bardzo słaby okres w swojej grze, a to nam, oczywiście, odpowiadało.
Prowadzimy 2:1! 🇵🇱🏐
📺 Polsat, Polsat Sport 1, Polsat Box Go! pic.twitter.com/CqLN4Sxr4k
— Polsat Sport (@polsatsport) August 25, 2025
Czwarta partia była zresztą podobna, choć lepiej zaczęły ją rywalki (prowadziły nawet 5:2). Ale gdy Polki się rozkręciły – na czele ze Smarzek – no to z rywalek nie było czego zbierać. To była w końcu partia, w której różnice między obiema ekipami były widoczne gołym okiem. Czy to Korneluk, czy Czyrniańska, czy nawet wprowadzone na parkiet Aleksandra Gryka i Julita Piasecka (wraz z jej wejściem w mistrzostwach wystąpiły już wszystkie powołane na nie Polki) dokładały coś od siebie.
To był najlepszy okres gry naszej drużyny w tym spotkaniu i dowód na to, że gdyby Polki były w stanie tak prezentować się przez całe spotkanie, to gładko by je wygrały.
Miejmy też nadzieję, że była to zapowiedź tego, co Biało-Czerwone pokażą w kolejnych meczach. Bo na koniec fazy grupowej – awans Polki już mają, ale teraz przed nimi ważna rywalizacja o pierwsze miejsce – zmierzą się z Niemkami. Ekipą na pewno słabszą od nich, ale dobrze się na razie prezentującą, której ani Kenia, ani Wietnam nie zagroziły. A potem – albo z Belgią (znacznie lepszy wariant), albo z piekielnie mocnymi Włoszkami. Tam trzeba będzie już zagrać najlepszą siatkówkę. Nie tylko na tym turnieju, ale być może i w całym sezonie.
A na razie Polki są od tego daleko.
Polska – Kenia 3:1 (25:17, 15:25, 25:15, 25:14)
Fot. Newspix