Niby w Białymstoku rozgrywano mecz w europejskich pucharach, ale można było się poczuć, jakby to były wstępne rundy Pucharu Polski (gdyby tylko te drużyny z niższych lig nie grały u siebie). Naprawdę – Jagiellonia mierzyła się z mocno przeciętnym zespołem i z buta wjeżdża do Ligi Konferencji.

Oczywiście dopóki piłka w grze i inne takie, ale też dajmy spokój… Jest 3:0, w rewanżu musiałaby się stać katastrofa, żeby Jaga to wypuściła. Właściwie jedyny scenariusz, który wyrzucałby ekipę Siemieńca, jest taki, że ta spóźnia się na samolot i nie dojeżdża na mecz.
Jagiellonia Białystok pewnie ogrywa Dinamo Tirana
Zatem wszystko, co trzeba zrobić, to nastawić budzik i nie zaspać. Już sam początek wskazywał, że będzie dobrze, w końcu nie minęła minuta, a gospodarze otworzyli wynik. Jeszcze wówczas VAR cofnął tę bramkę, natomiast potem nie było wątpliwości – trafiali Imaz, Pululu i Wojtuszek, a największe wrażenie zrobił oczywiście gol na 2:0, kiedy Jaga rozklepała rywala i Pululu trafił z bliska.
Inna sprawa, że przeciwnik w obronie był dość frywolny. Przypominała się Lechia Gdańsk, te same ruchy jak dzieci we mgle, to samo zagubienie i skłonność do robienia głupich błędów. Przecież przy bramce Pululu oni stali tak głęboko, że mimo strzału z dziesięciu metrów i tak miał przed sobą czterech rywali z pola plus bramkarza.
Z kolei przy golu na 3:0 tę piłkę dało się wybić kilka razy, ale Dinamo jakoś sobie nie poradziło. 1:0 to dość dziwaczna interwencja bramkarza.
Pewnie sceptycy zwrócą uwagę, że Dinamo miało też sam na sam, w drugiej połowie Abramowicz też musiał się spiąć przy uderzeniu Jonuziego i generalnie Jagiellonia trochę momentami pozwalała rywalowi na zbyt dużo – 58% posiadania Albańczyków po przerwie – ale prawda jest taka, że gdy wynik był otwarty, gospodarze pokazali wyższość.
I tyle. Jagiellonia znów jesień (co najmniej) spędzi w Europie.
Jagiellonia Białystok – Dinamo Tirana 3:0 (2:0)
- 1:0 – Imaz 12′
- 2:0 – Pululu 34′
- 3:0 – Wojtuszek 50′
Fot. Newspix