Reklama

Bobcek dalej swoje. Los Lechii w jego rękach? [KOZACY I BADZIEWIACY]

Antoni Figlewicz

12 sierpnia 2025, 13:00 • 6 min czytania 12 komentarzy

O rany! Nie wiem jak u was, ale u nas po tej kolejce Ekstraklasy humory w redakcji dopisują. Sporo goli, fajne mecze, parę naprawdę niezłych występów indywidualnych i kilka też takich niezbyt udanych. Było o czym pisać, było czym się emocjonować, a na dokładkę jeszcze dorzucili nam fajne spotkanie w Gdańsku, które ostatecznie trochę namieszało w zestawieniu kozaków i badziewiaków 4. kolejki. A i tak mogło namieszać bardziej…

Bobcek dalej swoje. Los Lechii w jego rękach? [KOZACY I BADZIEWIACY]

Odwrócona chronologia – zaczniemy od tego, co najświeższe w naszej i waszej pamięci. Tomas Bobcek to bezdyskusyjnie kozak wielki jak wieża Eiffela, to raczej nie podlega dyskusji. Początek sezonu ma bardzo, ale to bardzo udany, trudno go wręcz już chwalić, bo ma się wrażenie, że tego wszystkiego tak jakoś za dużo. A Bobcek wychodzi na boisko, robi tę bobckową magię i puf! No trzeba go chwalić. Gdańszczanie mają w składzie prawdziwą perłę, która przy okazji jest w tak niesamowitej formie, że właściwie z każdej pozycji dochodzi do strzału, urywa się każdemu obrońcy i robi cuda z taką łatwością, jakby to była codzienna robota.

Reklama

Zalicza start sezonu jak z bajki, ale nijak ma się to do sytuacji Lechii, która bardzo powoli nadrabia ujemne punkty. Mają napastnika doskonałego, ale jakoś nie są (jeszcze?) w stanie obudować go równie doskonałymi kolegami. Albo raczej równie doskonałą drużyną, bo bliżej bramki rywali wygląda to jeszcze dobrze, ale w obronie… a, szkoda gadać.

Tym razem kroku Bobckowi postanowił dotrzymać jeden z przeciwników – Karol Czubak do siatki gdańszczan trafił nawet dwa razy, tylko w jednym z tych przypadków był na niewielkim spalonym. Swój występ podlał też jednak asystą i spokojnie zasłużył na debiut w naszej jedenastce kolejki. Ostatecznie blisko znalezienia się w zestawieniu byli też Filip Stojilković i Morgan Fassbender, ale właśnie tych panów poświęciliśmy za bohaterów poniedziałkowego meczu. Całkiem mocno obsadzony jest ten atak, a wszystkich pięciu panów to się w nim nie upchnie. Tym bardziej, że w pomocy i obronie też znaleźli się nieźli kozacy.

Kozacy i badziewiacy. Szef z środka pola i reszta wspaniałych

Prawie 3,5 bramki na mecz w tej 4. kolejce Ekstraklasy mówi samo za siebie. To był naprawdę fajny weekend z futbolem i to pomimo odebranych nam przez obrzydliwe europejskie puchary dwóch przełożonych spotkań. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie – od skromnych beniaminków będących ewidentnie na fali, po szalone spotkania w Białymstoku czy Gdańsku. Mieliśmy wszystko i było super.

Juljan Shehu jak szefu. Nowy Widzew, stary lider [CZYTAJ WIĘCEJ]

Po tej solidnej dawce futbolu nam został w pamięci choćby występ Juljana Shehu, który znienacka stał się absolutnym liderem konkretnie przebudowywanego Widzewa. Z Wisłą Płock łodzianie starali się bardzo, ale Mariusz Misiura i jego zespół chyba byli na to gotowi. Skutecznie przeciwstawili się atakom rywali i na dodatek odpowiedzieli golem Łukasza Sekulskiego. 34-latek w ogóle zaliczył dobry występ – wyszło nam, że na tyle dobry, że spokojnie może stanąć u boku Bobcka i Czubaka. Może i aż tak nie poszalał, ale robotę zrobił.

Co tam więcej… no cóż, nie mogło obyć się bez piłkarzy Jagiellonii, która w końcu strzeliła Cracovii pięć sztuk i dała do spółki z Pasami może nawet najlepszy występ w sezonie, przynajmniej do tej pory. My wyróżniliśmy Tarasa RomanczukaOskara Pietuszewskiego, ale w pomeczowej relacji Paweł Paczul doceniał całą drużynę z Białegostoku.

To nie jest pierwszy raz, kiedy Jagiellonia w ten sposób odrabia straty i widać, że ta drużyna po prostu rośnie po tak wielu zmianach. Wyniki zaczynają się zgadzać, nawet jeśli ekipa Siemieńca lubi sobie zrobić na boisku problem. Ale ile w tej grze jest rozmachu, jakości, kreatywności z przodu… No miło popatrzeć – pisał nasz dziennikarz na Weszło.

KOSMICZNY mecz w Białymstoku. Piłkarze dali nam wszystko, dziękujemy! [RELACJA]

Oskar Pietuszewski w szalonym meczu z Cracovią zanotował naprawdę dobry występ

Wygrana Arki, bohaterowie Korony. No i ten król Artur

Kolejny raz wśród kozaków ląduje też Damian Węglarz, kolejny raz jak najbardziej zasłużenie. O jego Arce mówi się po meczu z Pogonią głównie w kontekście szeroko omawianego „gestu Jakubczyka”, ale nie można zapominać, że beniaminek z Gdyni wygrał swoje pierwsze spotkanie po powrocie do Ekstraklasy, w pewnym stopniu dzięki obronionej przez golkipera „jedenastce”. Jeśli dorzucimy do tego jeszcze dwa remisy, wynik ekipy z Trójmiasta na starcie sezonu wydaje się naprawdę godny, nawet jeśli odrobinę blednie przy zdobyczy punktowej Bruk-Betu czy, przede wszystkim, Wisły.

Jedenastkę kozaków dopełniają obrońcy, z których każdy miał swoje niemałe zasługi w ofensywie. Trzej muszkieterowie – Jędrzejczyk, LoncarSotiriou zanotowali po golu, a ten pierwszy zapisał na swoim koncie jeszcze asystę. Sami przyznacie, że to dosyć niecodzienny występ jak na obrońcę Legii, który wydatnie przyczynił się do wygranej swojego zespołu z GieKSą. – “Jędza” jest zresztą bezsprzecznym bohaterem tego meczu – napisaliśmy na gorąco po ostatnim gwizdku. I zdania nie zmieniamy.

No i jeszcze Dawid Błanik, nie myślcie, że o nim zapomnieliśmy. Dwa gole w ważnym dla Korony meczu z Radomiakiem to nie takie byle co. Wręcz przeciwnie – fajny wyczyn, jak najbardziej zasługujący na zaszczytne własne miejsce w pace kozaków.

Kozacy 4. kolejki Ekstraklasy

Badziewia ci u nas dostatek…

Każdy medal ma dwie strony, więc jeśli odnotowaliśmy sporo dobrych występów, to i te gorsze musiały się przytrafić. Znów ruszamy do Gdańska, gdzie przy popisach piłkarzy ofensywnych musiały ucierpieć noty obrońców – Eliasa Olssona, Herve Matthysa i Brighta Ede. Ten ostatni jakimś szczęśliwym trafem nie znalazł się ostatecznie wśród badziewiaków, nawet pomimo wstydliwego piruetu, który zaliczył w starciu z rozpędzonym Meną strzelającym trzeciego gola dla Lechii.

Tak naprawdę wygryzła go mocna konkurencja w postaci ukaranego bardzo zasłużoną czerwoną kartką Perkovicia, naprawdę beznadziejnego Kobayashiego, czy wywracającego się przed Sekulskim Visusa, który sędziemu Kwiatkowskiemu zawdzięcza fakt, że dokończył spotkanie z Wisłą Płock. Hiszpan, co już widać, jest generalnie naprawdę jakościowym zawodnikiem, wiele wskazuje na to, że w Łodzi będą mieli z niego sporo pożytku, ale ostatnie spotkanie zwyczajnie mu nie wyszło – w kluczowych momentach miał sporo pecha. Wiecie jak jest, piłkarz Ekstraklasy bez nominacji do badziewiaków, to jak żołnierz bez karabinu.

Podobny jest casus Efthymiosa Koulourisa, który też jest przecież zwykle w zupełnie innym miejscu, ale tym razem nie pomógł Pogoni. – Pożytku z niego nie było. Poza zmarnowanym karnym, miał jeszcze dwie inne okazje – był blisko celu w trudnej sytuacji i daleko w zdecydowanie prostszej – odnotował w pomeczowej relacji na Weszło Jakub Białek. Po czym wystawił Grekowi notę 2 za mecz z Arką i jeszcze dorzucił „minusa”. Grubo.

Jakubczyk jak młody Kowal – wygrał drużynie mecz, a później podpalił [RELACJA]

Efthymios Koulouris był w meczu z Arką jakiś taki niewyraźny…

W ataku kiepsko zaprezentował się też Górnik, za co największe baty należą się Roberto MassimoTheodorosowi Tsirigotisowi. Obaj nie zaprezentowali nawet promila tego, czego można od nich oczekiwać – ekipa z Zabrza dostała w trąbę od Bruk-Betu, choć napierała i teoretycznie powinna dochodzić do sytuacji strzeleckich z dużą regularnością. A z optycznej przewagi nie wyszło tak naprawdę nic godnego uwagi, za co po prostu wypada winić piłkarzy ofensywnych.

Do kompletu dorzuciliśmy jeszcze Ndiaye – tego z Pogoni, choć ten z Motoru też nie był jakoś bardzo daleko od miana badziewiaka – i duet z Cracovii. Henrich Ravas nie rozegrał katastrofalnych zawodów, ale stracił pięć goli. A Dominika Piłę, jako jedynego ze wszystkich zawodników najbardziej odpowiedzialnych za grę obronną Pasów, dało się po prostu ustawić w linii pomocy. No sześciu w linii defensywnej to już nie upchniemy, choć po tej kolejce przydałoby się nawet i siedmiu.

Badziewiacy 4. kolejki Ekstraklasy

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

12 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama