– Mogło się to dla mnie skończyć tragicznie. Na cel wzięli mnie członkowie flamandzkiej neonazistowskiej organizacji, których kolega trafił do polskiego więzienia za przestępstwo. Wpadli na pomysł, że porwą w Belgii znanego Polaka i będą chcieli doprowadzić do wymiany. Na kilka tygodni przed atakiem zmieniłem mieszkanie, zostawiając jednak ten sam numer telefonu. Wydzwaniali, żeby się upewnić, czy jestem w domu, aż w końcu zaatakowali. Tyle że tamte lokum przejął po mnie czeski trener, do którego strzelili przy próbie wdarcia się do środka. Ze względów bezpieczeństwa na dwa tygodnie wróciłem wtedy do Polski, ale szybko ich złapano i mogłem znów grać w Lokeren – opowiada w dzisiejszym „Super Expressie” Włodzimierz Lubański.
FAKT
Na początek: fragment relacji z wczorajszego meczu.
Największym odkryciem trenera jest Bartosz Kapustka (18l.), który popisał się wczoraj piękną asystą. – Grając dla Polski, spełniam marzenia z dzieciństwa. Takie mecze są dla mnie na wagę złota. Mogę udowodnić, że nie jestem w kadrze przez przypadek – stwierdził piłkarz Cracovii. Kadra efektownie zakończyła udany rok. Kolejne zgrupowanie i mecze dopiero w marcu. Zagramy wtedy towarzysko z Irlandią Północną i Chorwacją. A później mistrzostwa Europy…
Już nie tylko Lewy spośród reprezentantów Polski stosuje dietę Anny Lewandowskiej. Żona kapitana reprezentacji pomaga też między innymi Arturowi Sobiechowi.
Reprezentanci Polski także pragną jadać po mistrzowsku, dlatego coraz częściej proszą o pomoc żonę napastnika Bayernu. Niektórzy pytają o radę, inni, jak Artur Sobiech (25l.), podejmują stałą współpracę. Lewandowska odwiedziła napastnika Hannoveru podczas obecnego zgrupowania kadry. – Współpracuję z Anią. To się sprawdza – przyznaje Sobiech. Kilka miesięcy temu wyniki krwi wykazały, że jego organizm nie toleruje 60 z 300 elementów pożywienia. – Odrzuciłem je, zmieniłem dietę. Teraz mięśnie są mocniejsze, nie ma naderwań, nic mi nie dolega – zapewnia napastnik.
Dalej mamy tekst o Arku Piechu. Przelewy z klubu odbiera – i na tym się kończy jego aktywność w Legii. Dziś – być może – rozegra swój ostatni mecz w barwach klubu.
Od początku sezonu zarabiający ok. 50 tys. złotych miesięcznie Piech zaliczył tylko dwa występy w pierwszym zespole. Dzisiaj może poprawić swój bilans. Były snajper m.in. Ruchu i Zagłębia ostatnio występował w trzecioligowych rezerwach. – Jak na polskie warunki, Arek jest niezłym napastnikiem, ale Legia to dla niego chyba zbyt wysokie progi. Tutaj potrzeba napastników pokroju Nikolicia, którzy będą do bólu skuteczni. Piech często miał z tym problemy, potrzebował kilu sytuacji do zdobycia bramki – mówi Faktowi były snajper Legii Sylwester Czereszewski (44l.).
Patryk Lipski – człowiek, który przebojem wszedł do naszej ekstraklasy. Okazuje się, że – gdyby tylko chciał – ma wszystko, żeby zostać gwiazdą polskiego futsalu.
– Był taki od dziecka. Kiedy inni chłopcy koniecznie chcieli trafić do siatki, Patryk wolał wypracować gola koledze – wspomina trener Paweł Ozga (34l.), który prowadził piłkarza Niebieskich w Salosie Szczecin. Dlatego większość z mniej więcej 50 nagród indywidualnych, które Lipski zdobył jako gracz Salosu w turniejach halowych, to wyróżnienia dla najlepszego zawodnika, nie strzelca. – Na małym boisku grał fantastycznie. Mam mnóstwo nagrań z jego najlepszymi akcjami. Gdyby się nie udało mu zaistnieć w piłce 11-osobowej, zostałby najlepszym graczem futsalu w Polsce – przekonuje Ozga.
Poza tym:
– Rozmówka z Richardem Guzmicsiem,
– Legia zmorą Pawłowskiego,
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” znajdujemy podsumowanie wczorajszego meczu i zarazem całego roku w wykonaniu reprezentacji.
Właściwie trudno wskazać cokolwiek, co trenerowi Adamowi Nawałce nie wyszło. Na Euro reprezentacja awansowała bez zbędnego stresu w barażach. Strzelała przeciętnie trzy gole na mecz, co imponuje nawet w skali historycznej – by odnaleźć bilans okazalszy, trzeba cofnąć się aż do roku 1975, który piłkarze Kazimierza Górskiego przeżyli niepokonani i ze średnią 3,27 bramki na spotkanie. Przełamali też Polacy serię remisów z poważniejszymi rywalami, w rozstrzygającej batalii o Euro wygrywając z Irlandią, a następnie rozbijając towarzysko Islandię (4:2) oraz Czechy. To też zupełnie nowa jakość – podwładni trenerów Leo Beenhakkera, Pawła Janasa i Jerzego Engela po zwycięskich eliminacjach odprężali się i wyglądali w sparingach coraz marniej, a po grupie Nawałki wcale nie widać, by mobilizacja zelżała, tym razem nikt nie myśli o wydawaniu okolicznościowych książek ani innym lansowaniu się przed kamerami. Kadra konsekwetnie wzbogacała się też personalnie. Mijająca jesień to nie tylko wspomniane rozbłyśnięcie Kapustki, ale także przebudzenie 21-letniego Piotra Zielińskiego (wreszcie kandydat na rasowego rozgrywającego!) czy awans do podstawowego składu 20-letniego Karola Linetty’ego. Dlatego doczekaliśmy się reprezentacji jak na nasze standardy zdumiewająco kompletnej. O wyraźnych kształtach i tożsamości. Z klarowną hierarchią na wszystkich pozycjach. Otwartą na młodych zdolnych, a zarazem stabilną, przyjmującą wyłącznie nowych zasłużonych ciężką pracą w ekstraklasie.
Jaka przyszłość przed Ronaldo? – zastanawia się gazeta. Fragment:
Jeśli wierzyć sugestiom hiszpańskiej prasy, to po sezonie trzykrotny laureat Złotej Piłki opuści Real. – Z tym trenerem nie osiągniemy nic – miał powiedzieć o Rafie Benitezie Ronaldo do prezesa Realu Florentino Péreza. Tak twierdzi dziennik “El Confidencial”, powołując się na anonimowych świadków rozmowy. Pérez chciał porozmawiać z Ronaldo na temat jego ostatnich wypowiedzi. Promując swój biograficzny film, Portugalczyk udzielił kilku wywiadów, z których wynika, że nie jest pewien swojej przyszłości. Powiedział na przykład, że do swojego poprzedniego klubu – Manchesteru United, czuje ogromny sentyment, że nie wyklucza powrotu na Wyspy, a nawet ponownej współpracy z José Mourinho. Słowa z pozoru niewinne, o dużym stopniu ogólności, ale wzmacniające sens sceny, która miała miejsce po meczu Real – PSG w Lidze Mistrzów. Portugalczyk podszedł wtedy do trenera gości Laurenta Blanca i szepnął mu coś do ucha. Dziennik “Le Parisien” twierdził, że to były słowa: “Gracie świetnie, to byłby dla mnie honor pracować z panem”. Po pierwszej w sezonie porażce Realu w Sewilli prasę hiszpańską obiegły zdjęcia wściekłego Portugalczyka krzyczącego coś do kapitana drużyny Sergia Ramosa. – To, co powiedział, to nasza sprawa – wyjaśnił Ramos. Wszystko składa się jednak na obraz frustracji, niezadowolenia, złego samopoczucia wielkiej gwiazdy w klubie z Santiago Bernabéu.
SUPER EXPRESS
Powinniśmy zacząć od relacji pomeczowej, ale ją sobie odpuścimy. Nuda. Zrewanżowaliśmy się za Euro, graliśmy ofensywnie, znowu błysnął Kapustka – tak moglibyśmy ją streścić. Łapcie za to fragment rozmowy z Włodzimierzem Lubańskim, który… o mało nie został ofiarą zamachu terrorystycznego.
W grudniu 1978 roku pan też był celem zamachu.
Mogło się to dla mnie skończyć tragicznie. Na cel wzięli mnie członkowie flamandzkiej neonazistowskiej organizacji, których kolega trafił do polskiego więzienia za przestępstwo. Wpadli na pomysł, że porwą w Belgii znanego Polaka i będą chcieli doprowadzić do wymiany. Na kilka tygodni przed atakiem zmieniłem mieszkanie, zostawiając jednak ten sam numer telefonu. Wydzwaniali, żeby się upewnić, czy jestem w domu, aż w końcu zaatakowali. Tyle że tamte lokum przejął po mnie czeski trener, do którego strzelili przy próbie wdarcia się do środka. Ze względów bezpieczeństwa na dwa tygodnie wróciłem wtedy do Polski, ale szybko ich złapano i mogłem znów grać w Lokeren.
No i jeszcze rozmówka z Mateuszem Szwochem, który wraca do gry po chorobie.
Bałeś się, że możesz nie dostać od lekarzy pozwolenia na grę?
Strach był przed 13 sierpnia, kiedy słyszałem, że jest dobrze, ale nie na tyle, żebym mógł trenować. Bałem się też, gdy badania przechodzili rodzice. Gdyby okazało się, że arytmia to wada wrodzona, mógłbym zapomnieć o piłce. Najgorzej było po rezonansie w marcu. Wyszedł tak źle, że pani doktor powiedziała, że nadaję się do leczenia szpitalnego, a nie do sportu.
Po takiej diagnozie można się rozpłakać.
Były i łzy. Ale miałem przy sobie bliskich – dziewczynę, rodziców, menedżera. Oni podtrzymali mnie na duchu. Oczywiście musiałem zakładać najgorsze, dlatego przygotowałem sobie plan B, C i D. Założyłem, że jeśli nie zagram w Legii, to pójdę na AWF, zacznę pracować z młodzieżą.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Piękne zwieńczenie pięknego roku kadry – tak „PS” kwituje wczorajszy mecz.
Selekcjoner ochoczo stawia nie tylko na młodzież, ale także na zawodników w ekstraklasy, dodając jej splendoru. Przeciwko Czechom od pierwszej minuty zagrało aż pięciu piłkarzy z polskiej ligi, a drugiego gola zdobył jej przedstawiciel – Tomasz Jodłowiec. Podobnie jak Milik strzelał głową, co udowadnia, że Polacy bardzo mocno pracują nad wrzutkami z bocznych stref boiska i stałymi fragmentami gry. Nawałka często podkreśla, że to rzeczy, które jest w stanie doskonalić podczas krótkich zgrupowań. Efekty tej pracy widać gołym okiem.
Na następnej stronie „Przegląd” ocenia kadrowiczów. Najlepsi – Glik, Pazdan i Milik. Jest też pięć rzeczy, które wiemy po meczu z Czechami. A są to:
– Jest życie bez Lewego i Krychowiaka,
– Biało-czerwoni biją finalistów,
– Nawałka mocno wierzy w Boruca,
– Pazdan świetnym partnerem dla Glika,
– Polacy groźni po stałych fragmentach.
Ciekawa rozmowa z Jackiem Jaroszewskim, lekarzem reprezentacji.
Który z piłkarzy w kadrze ma najwyższy próg bólu?
Najczęściej pokazuje to reakcja zawodnika na faul. W reprezentacji trudno to ocenić, bo odkąd selekcjonerem jest Adam Nawałka, piłkarze, o ile nie są poważnie kontuzjowani, nie wołają lekarza. Trener wpoił im, że to złe dla zespołu, bo opuszczając boisko, osłabiają na chwilę drużynę. Pod tym względem, między reprezentacją Nawałki, a innymi zespołami, z którymi pracowałem, jest duża różnica. Selekcjoner wymaga, by każdy dawał z siebie więcej. Szybko przekonaliśmy się, że to ma sens.
Któryś z piłkarzy musi być jednak wyjątkowo wytrzymały.
Gdy Kamil Glik macha ręką po pomoc, od razu wiemy, że to coś poważnego. Tak sądziłem w piątek podczas meczu z Islandią. Na szczęście sytuacja była na granicy, mógł wrócić do gry.
Zamach na mistrzów świata – „Przegląd” opisuje wydarzenia z Hanoweru. Oprócz tego, w tym samym tekście rozważa, czy w obliczu ostatnich wydarzeń nie jest zagrożone El Clasico.
W Hiszpanii rozgorzała dyskusja o El Clasico. Spotkanie Realu Madryt z Barceloną na Santiago Bernabeu rozegrane zostanie już w sobotę. Na trybunach ma zasiąść ponad 80 tysięcy ludzi, mogących stanowić cel dla terrorystów. – El Clasico na pewno się odbędzie i nie będzie żadnych problemów – uspokaja Miguel Cardenal, prezes narodowej rady sportu. Wczoraj doszło do spotkania przedstawicieli rządu, policji, rady miasta i obu klubów, na którym rozmawiano o zasadach bezpieczeństwa. Już od jutra w okolicach stadionu pojawią się policjanci z psami wykrywającymi ładunki wybuchowe, przeszukany zostanie system wodociągowy, wprowadzony zostanie także nieużywany nigdy wcześniej system trzech okręgów, który ma sprawić, że przynajmniej raz sprawdzony zostanie dowód osobisty każdego z kibiców, a wykrywaczem metalu przeszukani zostaną nawet VIP-owie z loży honorowej. Santiago Bernabeu zamieni się w sobotę w twierdzę.
Dalej mamy rozmówkę ze świeżo upieczonym uczestnikiem mistrzostw Europy we Francji, Richardem Guzmicsiem.
Reprezentacja Węgier wychodzi z niebytu. Po raz pierwszy od 1986 roku awansowaliście do dużej imprezy. Gratulacje.
W mistrzostwach Europy nie było nas jeszcze dłużej, bo po raz ostatni graliśmy w 1972 roku. To już 43 lata. Teraz w Budapeszcie jest wielkie święto i czujemy, że piszemy nową historię. Po meczu rewanżowym z Norwegią odbyliśmy rundę honorową wokół boiska. Potem stanęliśmy na środku, a cały stadion odśpiewał nasz hymn narodowy. Łzy same cisnęły się do oczu. Dobrze, że na stadionie byli rodzice, mogłem potem z nimi porozmawiać i trochę się uspokoić.
Były jakieś dodatkowe atrakcje związane z awansem?
Niczego nie szykowaliśmy, bo nie chcieliśmy zapeszyć. Do szatni zszedł zespół, który grał tradycyjną węgierską muzykę, więc było trochę zabawy. Potem była impreza i część piłkarzy świętowała dłużej. Inni – w tym ja – musieli jak najszybciej wracać do klubów.
Poza tym:
– Patryk Lipski tworzył w juniorach duet z Arkadiuszem Milikiem,
– Piast nie ma bazy do treningu,
– Rosjanie obserwują Szczepaniaka,
– Kamiński gra więcej niż Krychowiak,
– Miasto wyceniło Koronę za sześć milionów,
– Nastolatek znajdzie się w kadrze meczowej Zagłębia,
– Legia zmorą Pawłowskiego,
– Taki ćwierćfinał nie podniesie rangi Pucharu Polski (mowa o dzisiejszym meczu).