Cisza na stadionie, który przyzwyczaił nas do fanatycznego dopingu. Przerywana tylko co jakiś czas okrzykami „Aktobe! Aktobe!”, wznoszonymi przez grupkę około 100 osób z Kazachstanu. Pusta Żyleta, podzieleni w ocenie kibice Legii i pytanie z trybun Dariusza Mioduskiego, gdzie są te obiecane transfery. Gol dla gości, na szczęście nieuznany. Legia sprawiająca wrażenie zupełnie nieprzygotowanej do sezonu. Bazująca na indywidualnych zrywach, których i tak było bardzo mało. Żenująca sytuacja, która prawie skończyła się walkowerem. Tak wyglądał z trybun mecz Legia – Aktobe (1:0) w I rundzie eliminacji Ligi Europy.

Z reguły na godzinę przed meczem Legii przy stadionie jest więcej kibiców. Dziś? Żadnych większych tłumów, dało się też wyczuć, że nie jest to jakiś specjalnie wyczekiwany mecz, mimo że zespół rozpoczyna nim granie o stawkę w nowym sezonie.
Ale trudno się dziwić, skoro w Legii nie dzieje się najlepiej. Miały być transfery i wielkie ambicje, tymczasem nowy trener Edward Iordanescu dostał przed pierwszym meczem tylko jednego nowego zawodnika – Petara Stojanovicia – który w dodatku trenuje z drużyną ledwie od poniedziałku i nie został zgłoszony do tej fazy europejskich rozgrywek. Rozumiemy Rumuna, że od pewnego czasu jest wściekły.

Edward Iordanescu, nowy trener Legii
Kibice Legii Warszawa są podzieleni w sprawie protestu
W dodatku – protest fanów. „Drodzy Kibice! Postaramy się krótko i zwięźle. Wspólną decyzją wszystkich grup kibicowskich z dniem dzisiejszym zawieszamy doping i oprawy na domowych meczach Legii Warszawa. Nie będziemy jak na razie również na te mecze przychodzić. Nie godzimy się na kolejny sezon dziadostwa i przeciętniactwa. Na tydzień przed startem rozgrywek drużyna, która zajęła w poprzednim sezonie 5. miejsce w ligowej tabeli, praktycznie nie została wzmocniona” – tak zaczyna się post, który opublikowali w mediach społecznościowych „Nieznani Sprawcy” – grupa zagorzałych fanów Legii, którzy do podobnych działań mają też zachęcać innych kibiców.
A jak patrzą na to fani, których spotkaliśmy pod stadionem? Są trochę podzieleni.
– Przecież to jest parodia. Miały być transfery, a pozyskaliśmy jednego gościa. Niby mamy ambicje, a działacze robią sobie z nas jaja. Rozumiem ten protest. Przyszedłem na mecz, żeby obejrzeć spotkanie, ale nie zamierzam nic skandować – usłyszeliśmy od kibica w średnim wieku.
– Bez przesady. To jest nasz klub, nasza duma. Oni potrzebują naszego wsparcia. To, co się dzieje, nie jest winą piłkarzy. Poza tym z tego, co słyszałem, ktoś jednak do nas, i to za dobre pieniądze, ma przyjść – dodawał inny, patrzący na wszystko bardziej optymistycznie.
Tym kimś jest Mileta Rajović, którego Legia ściąga za trzy miliony euro z angielskiego Watfordu. Mówi się, że w najbliższych dniach czekają nas też inne konkretne i wartościowe ruchy. Na razie jednak trzeba było przejść Aktobe.
Kibice Legii: „Gdzie są transfery?!”
Była dziewiąta minuta spotkania, kiedy na stadionie przy Łazienkowskiej rozległo się gromkie „Legia grać, kur… mać!”. Chwilę wcześniej goście niespodziewanie trafili do siatki, zaczęli się cieszyć z gola przy trybunie swoich kibiców, ale okazało się, że w akcji bramkowej była pozycja spalona.
Łazienkowska nie przypominała dziś Łazienkowskiej. To stadion, na którym cisza, przerywana okrzykami kibiców gości, jest czymś dziwnym. Niepasującym. Nienaturalnym. To tak, jakby Daniel Tschofenig skoczył na mamucie w Planicy 100 metrów. Albo – jakby Novak Djoković poddał się mentalnie w którymś z meczów.
Żyleta była dziś pusta, bo została zamknięta. To kara za zachowanie fanów Legii podczas ćwierćfinału Ligi Konferencji z Chelsea. Gdy piłkarze wyszli na murawę, z trybun dało się słyszeć nieśmiałe i chaotyczne: „Legia, Legia Warszawa!”. Później? „Gdzie są transfery?! Mioduski, gdzie są transfery?!” – to wybrzmiało już trochę głośniej. W kolejnych minutach stadion zdominowała grupka kibiców gości, skandująca „Aktobe, Aktobe!„. Kibiców z Kazachstanu na oko było ze stu, ale to wystarczyło, by w tej ciszy było ich słychać.
Ze strony kibiców Legii odpowiadały tylko pojedyncze okrzyki.

Trybuny przy Łazienkowskiej wyglądały tak
Legia wyglądała, jakby nie była gotowa na sezon
Legia nie wyglądała dziś jak zespół gotowy na rozpoczęcie sezonu, Ok, wyszła na prowadzenie po pięknym strzale Wahana Biczachczjana, ale później piłkarze Aktobe z dużą łatwością i swobodą wchodzili w pole karne drużyny Iordanescu. Ich taktyka była prosta: bramkarz, grający „lagę” na napastnika. Ale na tworzenie zagrożenia to wystarczało.
W drugiej połowie obrona Legii wyglądała nieco pewniej, ale zawodziła ofensywa. Nieskuteczny był Ilja Szkurin, który pojawił się na murawie. A kiedy Kacper Tobiasz bardzo źle wybijał piłkę poza swoim polem karnym, reakcją były szydercze okrzyki.
Taki mamy tu teraz klimat. Piłkarze, ale i działacze muszą zrobić naprawdę dużo, by kibice przekonali się, że warto wspierać i dopingować Legię. Spotkanie z Aktobe oglądało niewiele ponad 12 tys. kibiców.
Do poziomu spotkania dostosował się sztab Aktobe, który chciał wystawić w meczu od pierwszej minuty… zawodnika zawieszonego za czerwoną kartkę, Artura Szuszenaczewa. Zorientowano się w ostatniej chwili i przeprowadzono… kuriozalną zmianę przed pierwszym gwizdkiem. Gdyby nie to, prawdopodobnie byłby walkower.
Jedynym atutem Legii w tym meczu były zrywy indywidualne, których i tak mieliśmy bardzo mało. I na boisku, i na trybunach.
Zespół Iordanescu wygrał, ale tylko 1:0. Goście w 88. minucie mogli wyrównać, jednak ich napastnik źle uderzył głową. Kolejną dobrą szansę Aktobe miało w 91. minucie. Gdy chwilę później sędzia wstrzymał grę i czekał na sygnał z wozu VAR, piłkarze z Kazachstanu byli podekscytowani – liczyli, że dostaną rzut karny – a w loży Mioduskiego kilka ważnych osób nerwowo oglądało powtórkę. Ale po chwili arbiter pokazał, że gramy dalej.
Rewanż, po długiej podróży i na trudnym terenie, wcale nie musi być formalnością. Mimo że rywal prezentuje poziom Odry Opole.
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Brosz Budowniczy. Czy Termalica będzie zespołem na miarę Ekstraklasy?
- Szwed nowym piłkarzem Lecha Poznań
- Poważny transfer i nadzieja na utrzymanie. Wisła Płock chce zostać w elicie
Fot. Newspix.pl