Ciekawe informacje napływają do nas w sprawie śmiertelnego wypadku Diogo Joty. Do tej pory ustalenia policji opierały się na tym, że Portugalczyk jechał zdecydowanie za szybko, jak na fakt, ile pozwalała trasa. Jego Lamborghini Huracan zjechało z drogi i stanęło w płomieniach. Teraz świadkowie zapewniają, że problemem wcale nie była prędkość.

Ludzie dosłownie zaprzeczają, jakoby Jota miał złamać przepisy. To nie zgadza się z wersją policji, według której przyczyną tragicznego wypadku było nie tylko pęknięcie opony samochodu, ale też znaczne przekroczenie prędkości.
Nowe wieści w sprawie przyczyn wypadku Joty
Jeden ze świadków na łamach gazety „Marca”, Jose Aleixo Duarte, powiedział: – Pojazd poruszał się spokojnie, nie przekraczał dozwolonej prędkości.
Inny świadek, Jose Ezevedo, to potwierdził: – Rodzina ma moje słowo, że jechali spokojnie. Widziałem markę i kolor samochodu, gdy mnie wyprzedzali.
Pytanie, która wersja okaże się tą finalną w sądzie. Rodzina Joty może domagać się odszkodowania od producenta auta, jeśli okaże się, że głównym problemem była wada techniczna. Oczywiście będzie to trudne, jeśli raport hiszpańskiej policji zostanie uznany za jedyny właściwy. Wciąż trwa śledztwo w tej sprawie i nie ma pewności, jak ta sprawa się zakończy. Na pewno jednak takie zeznania świadków mogą trochę zamieszać.