Znacie tę historię. Trąci banałem, ale jednocześnie inspiruje. Gotowy scenariusz na ckliwy, poruszający serca gospodyń domowych film o chłopcu, który z szemranych dzielnic, pełnych brudu i przemocy, przedostał się na salony. Miał trudne dzieciństwo, do 16. roku życia mieszkał w faweli. Aby dotrzeć do szkoły, każdego dnia musiał pokonać sporą liczbę kilometrów. Pieszo. Piłka nożna pozwoliła mu uciec od szarej, ciężkiej do strawienia rzeczywistości. Miał dwa wyjścia: albo wkroczyć na drogę przestępczą, jak większość jego znajomych, albo wybrać ciężką pracę i spróbować zmienić swoją przyszłość. Podjął decyzję: odrzucił opcję dołączenia do jednego z miejscowych gangów ulicznych i postanowił, że zrobi wszystko, by spełnić marzenia. Zdawał sobie sprawę, że ma talent i grzechem byłoby nie skorzystać z daru, jaki otrzymał od losu. Na pewno słyszeliście już to nazwisko. Alex Teixeira. Najskuteczniejszy zawodnik w Europie.
***
– Od ósmego roku życia codziennie budziłem się o piątej i jechałem na trening. Stamtąd wyruszałem do szkoły, a do domu wracałem dopiero w nocy – wyjawił kiedyś. – Ojciec na wszystkim oszczędzał tylko po to, bym miał na bilet na trening. Nie wiem, jak on to robił, ale nigdy nie zabrakło mi pieniędzy – wspominał kilka lat temu początki Alex. Opłacało się. Kiedy udało mu się uciec do lepszego świata, postanowił, że wydatnie wspomoże swoich bliskich. Już gdy miał 19 lat, czuł odpowiedzialność za swoją rodzinę. – Wiem, że powinien oddać to, co od nich dostałem. Jestem im to winien.
Odstraszyli Manchester i Chelsea
Teixeira zaczynał w juniorskiej drużynie Vasco da Gama, gdzie sukcesywnie przechodził przez kolejne szczeble wiekowe. Już po pierwszych kilku miesiącach w klubie doszli do wniosku, że natrafili na skarb. Prawdziwy diament, który należy oszlifować. Od początku notował niesamowite liczby. Grał na każdej pozycji, na której zaszła taka potrzeba. Z pewnością wiecie, o co chodzi. Znacie to jeszcze z podwórka. Jesteś najlepszy, więc wszędzie sobie poradzisz. Gdzie byś nie wystąpił, tam będziesz wymiatał.
Od 14. roku życia występował właściwie we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Brazylii. Gdy miał na swoim karku 16 wiosen, zainteresował swoją osobą wielkie angielskie kluby – Manchester United i Chelsea. Dwa lata później nastąpił moment przełomowy – zadebiutował w seniorskim zespole Vasco. Zaczynał pod okiem samego Romario, który wówczas pełnił funkcję grającego trenera. Mimo że był to tylko turniej towarzyski, konkretnie Puchar Dubaju, od początku zwrócił na siebie uwagę. Zaimponował swoim nienagannym wyszkoleniem technicznym. Udowodnił, że drzemią w nim ogromne możliwości. Krótko mówiąc: pozamiatał. W ciągu kilku miesięcy sprawił, że był jednym tchem wymieniany wśród największych talentów światowego futbolu.
Kolejka chętnych po jego usługi zaczęła więc stale rosnąć. Efekt? Podpisanie z Vasco profesjonalnego kontraktu z klauzulą odstępnego. Niebagatelną, bo wartą 100 milionów brazylijskich reali, co jest równowartością 40 milionów euro. Umówmy się – taka cena musiała odstraszać nawet najzamożniejsze na naszym kontynencie firmy. Skąd ta natychmiastowa reakcja? W klubie zdali sobie sprawę, że jeśli się nie pospieszą, to ktoś sprzątnie im chłopaka sprzed nosa. Wiedzieli, że mogą na nim wiele zarobić, nie chcieli stracić więc swojej okazji.
– Obserwowali mnie wysłannicy z Anglii, ale moja klauzula jest zbyt wysoka. Nikt nie chce tyle zapłacić. Ale nie przeszkadza mi to. Ja również postanowiłem, że jeszcze zostanę. Najważniejsze jest dla mnie zdobywanie doświadczenia w profesjonalnej piłce – tłumaczył w 2009 roku, podczas mistrzostw świata U-20 w Egipcie, na których zdobył trzy gole, a jego drużyna sięgnęła po srebrne medale. Wtedy był już ważną postacią Vasco, razem z którym triumfował na zapleczu brazylijskiej ekstraklasy i powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej. A na początku 2010 roku… przeniósł się do Szachtara Donieck. Czmychnął na Ukrainę, choć wcześniej wydawało się, że jego następnym krokiem będzie Premier League. Kosztował sześć milionów euro.
***
– Jeśli chcesz wydostać się z faweli, musisz mieć silną wolę i być zdeterminowany. Niezbędne jest też wsparcie rodziców. Kiedy pochodzisz z takich regionów, bardzo łatwo możesz zacząć handlować narkotykami. To najprostsza, najkrótsza droga. Większość młodych chłopaków ma takie podejście: po co mam studiować albo grać w piłkę, skoro mogę zabijać ludzi? Taka jest rzeczywistość.
Uzależnieni od Aleksa
Dziś Teixeira to prawdopodobnie najlepszy piłkarz w całej Europie Wschodniej. Niezwykle istotną jego cechą jest uniwersalność, której nauczył się jeszcze jako młody chłopak. To bardzo inteligentny zawodnik, który potrafi poradzić sobie niemal na każdej pozycji. Co wzbudza dodatkowy szacunek – mimo że nie jest klasycznym napastnikiem, strzela z częstotliwością AK-47. Jest szybki i obunożny, dzięki czemu nie problemów z grą na obu skrzydłach. Ale to przede wszystkim ofensywny pomocnik. W razie potrzeby może nawet zagrać bardziej z tyłu. Udowodnił, że tam też daje radę. Gdy w 2013 roku do Manchesteru City powędrował Fernandinho, Mircea Lucescu zdecydował, że zacznie wystawiać w jego miejsce właśnie wychowanka Vasco da Gama. Jaka była reakcja Teixeiry? Zamiast narzekać w mediach, że trener go nie lubi, że to nie jego nominalna pozycja i że w ogóle ma to wszystko w dupie, pokornie spuścił głowę i dostosował się do potrzeb drużyny. Bez zająknięcia realizował założenia swojego szkoleniowca.
W poprzednim sezonie Rumun przywrócił Aleksowi więcej zadań ofensywnych, a ten odpłacił mu się 17 ligowymi golami. Ale to był tylko przedsmak tego, co obecnie wyczynia na boisku Brazylijczyk. Teixeira to absolutnie niezbędny gracz w układance Lucescu. W tym sezonie w ukraińskiej ekstraklasie były tylko dwa spotkania, gdy nie trafił do bramki rywali. To jedyne mecze, w których zespół w Doniecka nie wywalczył kompletu punktów. W jednym z nich jeszcze zaliczył asystę i drużyna sięgnęła przynajmniej po remis. W drugim, z Dniprem Dniepropietrowsk, już w żaden sposób nie zdołał wpisać się do protokołu meczowego. Efekt? Pierwsza porażka. Wniosek: Szachtar jest od niego uzależniony.
W dotychczasowych 13 spotkaniach Teixeira ustrzelił łącznie 19 goli, co oznacza, że jest najskuteczniejszym zawodnikiem w całej Europie. Prawdziwa armata. A przecież nie gra w jakichś ogórkowych rozgrywkach, gdzie bramki waliłby nawet pan Józef ze Świebodzina. Ukraińska Premier Liha plasuje się obecnie na ósmej pozycji w rankingu UEFA, tuż za francuską Ligue 1. Całkiem przyzwoicie, prawda?
***
– On jest liderem mojego zespołu i powinien zostać też liderem reprezentacji Brazylii.
Mircea Lucescu.
Wyruszy przetartym szlakiem?
Teixeira ma na koncie pięć mistrzostw Ukrainy, trzy krajowe puchary i pięć superpucharów. Jest już niemal pewien korony króla strzelców, którą właściwie wywalczył po kilkunastu kolejkach – drugi w klasyfikacji Jewhen Selezniow zdobył dotychczas dziewięć goli mniej. Jest także bardzo blisko pobicia klubowego rekordu Henricha Mychitarjana, który w sezonie ligowym 2012/2013 25 razy wpisywał się na listę strzelców. To tylko kwestia czasu, kiedy wyprzedzi Ormianina. Ale wciąż brakuje mu jednego – występu w seniorskiej kadrze.
Czy selekcjonera Carlosa Dungę skutecznie odstrasza liga, w której występuje Alex? Wątpliwe. Prędzej czy później (raczej prędzej) Teixeira i tak doczeka się powołania. Tym bardziej, że „Canarinhos” przeżywają poważny kryzys własnej tożsamości i bez wątpienia będą szukali nowych rozwiązań. Ale jeśli Alex chce się rozwijać, powinien ruszyć w świat. I wiele wskazuje na to, że tak zrobi już w najbliższym czasie. Bo nie da się ukryć: jego dokonania z ostatnich miesięcy odbiły się szerokim echem w całym piłkarskim świecie. Brazylijczyk będzie zapewne jednym z najgorętszych nazwisk w zimowym oknie transferowym.
Bardzo możliwe więc, że Teixera pójdzie szlakami przetartymi przez Douglasa Costę, który obecnie czaruje kibiców w Monachium, czy Williana, który jest ważnym ogniwem Chelsea Londyn, i stanie się wiodącą postacią zespołu ze ścisłego europejskiego topu. Z tym drugim panem może zresztą spotkać się nie tylko w drużynie narodowej, ale także w klubie. Choć firm, które chętnie sprowadziłyby do siebie tego gracza, jest bardzo dużo, to „The Blues” wydają się najbardziej zdeterminowani, by wykupić kartę zawodniczą Alexa.
– Rzeczywiście, mam ofertę z Chelsea. To dla mnie zaszczyt, że taki klub chce mnie pozyskać. Byłoby wspaniale, gdybym mógł przenieść się tam już w styczniu – mówi sam zainteresowany.
Pamiętacie? Mówimy o tej samej Chelsea, która już od dawna monitoruje jego postępy. Jaką cenę za swojego gwiazdora może krzyknąć klub z Doniecka? Biorąc pod uwagę fakt, że ma kontrakt ważny do końca czerwca 2018 roku – niemałą. Ile dokładnie? 30, 40, 50 milionów euro? Trudno wyrokować, ale Rinat Achmetow na pewno nie puści lidera swojej drużyny za czapkę gruszek.
A mogli wziąć go za bezcen, gdy miał 16 lat…
Kamil Kaliszuk