Gdyby liczyć tabelę tylko za rundę wiosenną, Śląsk byłby w środku stawki i miałby święty spokój. Niestety dla niego – o jesieni nie da się zapomnieć, nie można jej wymazać. Wrocławianie gonią więc to, co zaprzepaścili parę miesięcy temu i dziś – po wygranej z Zagłębiem – znów da się myśleć, że podpięli się do tlenu, choć sytuacja wciąż daleka jest od komfortowej.

Oczywiście wszystko przy założeniu, że Lechia jednak dostanie licencję (a wiemy, że polska piłka pod tym względem jest tak wyrozumiała, że gdyby miała dziecko, to nigdy by go nie wychowała, bo wyrosłoby na Lechię właśnie). Zatem: obecnie są dwa punkty straty do gdańszczan, ale ci grają jeszcze swój mecz, no i pięć do pokonanego Zagłębia. Wciąż sporo.
Ale – coś optymistycznego. Wisła Płock, gdy spadała, miała po 31. kolejkach pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Tak jak obecnie Miedziowi. A kto Wisłę zepchnął pod kreskę? No właśnie Śląsk.
Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin 3:1 (1:0). Waleczni gospodarze
Historia pokazuje więc, że można i to ta niedaleka historia. Ale ona to jedno, drugie, że Śląsk naprawdę walczy, bo jeśli Szota potrafi lewą nogą uderzyć zza pola karnego tak, że piłka jest poza zasięgiem Hładuna, odbija się od słupka i wpada do siatki, to jest grubo.
Gol na 1:1 zaraz po przerwie? Też wrocławian nie podłamał, prowadzenie odzyskali dzięki bramce Al-Hamlawiego, a sprawę na 3:1 załatwił Jezierski (tutaj szacunek dla ojca, Remigiusza, że nie krzyknął w euforii w mikrofon, tylko na spokojnie i profesjonalnie podszedł do sprawy).
Natomiast, właśnie, czy ten zryw – w tym meczu, jak i w tej rundzie – wystarczy? Śląskowi zostaje Górnik na wyjeździe, Jagiellonia u siebie i wyjazd do Niepołomic. Jeśli mimo solidnego punktowania nic to nie da, wiadomo będzie, gdzie sprawa została położona (poza jesienią). 0:2 z GKS-em u siebie. To może być niewybaczalne.
A Zagłębie? No jak to Zagłębie, odskoczyło trochę od strefy spadkowej, to już poczuło większy luzik. Ten mecz się mógł potoczyć inaczej, ale to jeszcze trzeba umieć strzelać – niestety sprawę zawalili choćby Pieńko i Makowski, którzy w naprawdę dobrych sytuacjach nie radzili sobie albo z pokonaniem Leszczyńskiego, albo w ogóle z trafieniem w prostokąt. Remisu też nie potrafiła utrzymać pogubiona obrona: krycie przy golu na 2:1 to przecież komedia. Piłka wrzucona z wolnego leciała, leciała i leciała, a Miedziowi nie byli w stanie ustawić się tak, żeby Al-Hamlawi nie mógł z siedmiu metrów dostawić głowy. Jak mawiał Mariusz Rumak: i okej, i okej…
Jednak radzimy Zagłębiu jeszcze zapunktować, jeśli nie chce się martwić o powtórzenie historii Wisły Płock.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Pogoń to polski Tottenham, a Szkurin może grać jak Ronaldo [REPORTAŻ]
- Trela: Triumf logiki, nie metafizyki. Wygrała Legia, bo wygrał futbol
- Najlepszy młody stoper w Polsce. Czy Jan Ziółkowski zrobi karierę?
Fot. Newspix