„Oddawania się do dyspozycji” ciąg dalszy. Najpierw zrobił to zarząd GKS-u Katowice, oddając się do dyspozycji Rady Nadzorczej, potem – Michał Probierz w Jagiellonii, oddając się do dyspozycji zarządu. Ani w jednym, ani w drugim miejscu w tych obszarach do zmian nie doszło. Ale przy tym samym manewrze ze strony Artura Skowronka, trenera Olimpii Grudziądz, dobrych dla niego efektów raczej się nie spodziewamy.
Powód? Najprostszy z prostych: brak wyników. I wcale nie o to chodzi, że Olimpii zaczęło iść gorzej, bo idzie jej równie fatalnie przez cały czas. Gdyby zapytać Skowronka, co go na dzień dzisiejszy broni, mógłby wzruszyć ramionami. Przyszedł do drużyny, która już była w dołku, ale niestety: wspólnie zaczęli wiercić jeszcze głębiej…
Tomasz Asensky został zatrudniony w Grudziądzu pod koniec czerwca, by w nowym sezonie przetrwać sześć kolejek. Jedna wygrana, dwa remisy i trzy porażki. Średnio 0,83 pkt. na mecz. Olimpia, mając w głowie awans do Ekstraklasy, momentalnie wymieniła trenera. Skowronek też zwyciężył w jednym spotkaniu, w jednym mniej zremisował, no i przegrał aż siedem razy. Średnio: 0,44 pkt. na mecz.
Chętna do Ekstraklasy Olimpia jest więc w tabeli ostatnia, nawet za Rozwojem Katowice – beniaminkiem, któremu zaczyna brakować pieniędzy, a część piłkarzy łączy grę z pracą w kopalni.
Skowronek opowiada, że drużynie potrzebny jest bodziec, wstrząs i silna reakcja. Zapowiada spotkanie z prezesem i mówi, że jeśli dojdą na nim do wniosku, że trenera trzeba zmienić – ta zmiana będzie. Wypowiada te słowa w taki sposób, gdyby jego zdanie miało jakiekolwiek znaczenie. A to nie on z prezesem musi dochodzić do takich wniosków, tylko wystarczy że prezes dojdzie do nich sam. Nie jest to też żadne oddawanie się do dyspozycji. Jeśli już – oddanie w ręce i proszenie o jak najniższy wymiar kary. Albo jej odroczenie.
Jednym i drugim współczujemy. Dla Skowronka to trzeci z rzędu klub, w którym kompletnie zawiódł: po Widzewie i GKS-ie Katowice, zszedł poziom jeszcze niżej. W Olimpii pewnie z wielką chęcią wzięliby nowego trenera, ale to kolejne koszty, no i brak gwarancji, że będzie lepiej. Już przy ostatniej zmianie szkoleniowca wydawało się, że gorzej być nie może… A jednak może.
Fot.FotoPyk