Całe Niemcy zostały podbite przez Bawarczyków… Całe? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkana przez nieugiętych graczy Leverkusen, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie bawarskim legionom…

Z jednej strony sprawa jest niby prosta: trudno, by zdobywcę tytułu mistrzowskiego, a po ten najprawdopodobniej znów sięgnie Bayern Monachium, nie uważać za najlepszy zespół w kraju. Rozgrywki ligowe są tak długie i sprawiedliwe, że zazwyczaj po prostu ciężko dyskutować z końcową tabelą.
No właśnie – zazwyczaj.
Bayern Monachium nie zdołał bowiem pokonać Bayeru Leverkusen w żadnym z ligowych starć. W tym niedawnym — został zupełnie zdominowany. Do tego „Die Werkself” wyeliminowali Bawarczyków z Pucharu Niemiec, a gdyby powtórzyli ten wyczyn także w Lidze Mistrzów, realnie można będzie zastanawiać się nad ważnym pytaniem:
Czy ogłoszenie powrotu monachijczyków na tron nie jest przypadkiem zbyt wczesne?
Bayer Leverkusen — współczesna wioska Galów
Niemieckie media już nazywają starcie Bayernu z Bayerem nowym Klassikerem, co – zwłaszcza w obliczu problemów Borussii Dortmund – wydaje się bardzo wymowne. Rzut oka na tabelę zresztą doskonale potwierdzi nam, że mamy do czynienia z ligą przynajmniej dwóch prędkości – Bayern i Bayer przez siedem miesięcy przegrały w lidze tylko po razie, podczas gdy każda inna drużyna zaliczyła w tym czasie przynajmniej sześć porażek.
I choć przewaga ośmiu punktów monachijczyków wydaje się bezpieczna, Bayernowi wciąż brakuje kropki nad „i”, by znów przekonać opinię publiczną – a nawet własnych kibiców – że znów w Niemczech nie mają sobie równych. Z Aptekarzami z Leverkusen nie potrafią wygrać już od dwóch lat i początku kadencji Xabiego Alonso. To trochę jak z Rzymianami w bajce o Asteriksie i Obeliksie – podbili już całą Galię, ale ta jedna wioska wciąż stawia opór najeźdźcom…
Gdyby jeszcze Bawarczycy w meczach z Leverkusen dominowali i byli o włos od zwycięstwa – pół biedy. Ale tak się składa, że wszystkie mecze tego sezonu zostały rozegrane na warunkach Xabiego Alonso. Kiedy chciał się cofnąć – grał głęboko i kontrował Bayern. Kiedy chciał przycisnąć – zdominował rywala tak, że ten nie oddał nawet celnego uderzenia.
Prześledźmy zresztą bezpośrednie starcia tego sezonu po kolei:
- 28 września 2024 – ligowy remis 1:1. Leverkusen gra głęboko, Bayern niby rozgrywa piłkę, niby utrzymuje się w ataku pozycyjnym, ale niewiele z tego wynika. Jeśli strzelają, to tylko z daleka. Na domiar złego gospodarze wychodzą na prowadzenie po bramce Roberta Andricha. Ale jedna z prób Bayernu też przynosi skutek – Aleksandar Pavlović przepięknym uderzeniem pokonuje Lukasa Hradecky’ego. Remis na tym etapie sezonu umiarkowanie zadowala obie ekipy, ale przekaz poszedł w świat – jeśli Alonso chce nie dopuszczać Bayernu do własnego pola karnego, to potrafi.
- 3 grudnia 2024 – zwycięstwo Leverkusen 1:0 w 1/8 Pucharu Niemiec. Alonso znów szachuje rywala, nie wystawiając żadnego napastnika, z samotnym Florianem Wirtzem z przodu. Plan jest prosty – wykorzystać szybkość Jeremiego Frimponga i wchodzącego z ławki Nathana Telli. I sprawdza się w stu procentach – już w 17. minucie Manuel Neuer ogląda czerwoną kartkę za faul na szybkim jak wiatr Frimpongu. A gdy Tella wchodzi na boisko, strzela zwycięską bramkę. Bayern żegna się z DFB Pokal.
- 15 lutego 2025 – ligowy remis 0:0. Alonso znów nie wystawia napastnika, choć Patrik Schick szaleje, strzelając w poprzednich tygodniach gola za golem. Z przodu znów wychodzą Wirtz, Frimpong i Tella, ale mecz ma zupełnie inny obraz. „Die Werkself” dominują, a Bayern rozgrywa jeden z najsłabszych meczów od lat. Po raz pierwszy od wieków nie oddaje celnego strzału na bramkę rywala. Po raz pierwszy odkąd zbierane są dane (a to już przeszło 20 lat), w ogóle próbuje tylko dwóch uderzeń – strzał Kane’a jest zablokowany, Goretzki niecelny. Rzadko wychodzi z własnej połowy. Bayer zaś sytuacje kreuje, ale jest nieskuteczny – Tella strzela w poprzeczkę, Frimpong też, Hiroki Ito wybija piłkę z linii bramkowej, a w ostatniej akcji meczu doskonałą sytuację marnuje Wirtz. Współczynnik goli oczekiwanych to 2,24 do 0,14 na korzyść Bayeru. Ale gole nie padają i bezcenna przewaga ośmiu punktów zostaje przez Bayern utrzymana. Dla Bawarczyków to jedyny pozytyw tego meczu.
PRZECZYTAJ: Bayer Meisterkusen – reportaż z mistrzowskiej fety w Leverkusen
W Monachium nawet tak zdobyty punkt przyjęto jednak z zadowoleniem i pokorą. Cieszyli się z niego Karl-Heinz Rummenigge i Max Eberl. Piłkarzy chwalił Vincent Kompany, mówiąc, że czasem Bayern musi zagrać i w taki sposób.
A to pokazuje dwie rzeczy – spustoszenie, jakie w pewności siebie Bawarczyków sprawiły zeszły sezon bez trofeum i kadencja Thomasa Tuchela. Jeszcze niedawno Bayern, by zadowolić samego siebie, musiał wygrywać i zrobić to absolutnie widowiskowo. Teraz wystarczył doczołgany punkt z Leverkusen, choć oczywiście – mocno zbliżający ich do mistrzostwa.
I druga rzecz – pokazuje respekt, jaki w Monachium mają do zespołu z Leverkusen.
Xabi Alonso idzie w ślady Carlo Ancelottiego
Bo jak inaczej odebrać też fakt, że Karl-Heinz Rummenigge publicznie oświadczył, że Florian Wirtz jest jego zdaniem najlepszym niemieckim zawodnikiem? Zdziwienie tym nie krył Lothar Matthaeus, komentując, że takie stwierdzenie jest policzkiem dla Jamala Musiali. Ale pokazuje też, jak bardzo Bayern jest zdeterminowany, by pozyskać i Wirtza.
W Monachium wiedzą też, choć nikt nie mówi o tym głośno, że najlepszy trener w Bundeslidze także pracuje dla Leverkusen. I tu nie ma o czym dyskutować – w ciągu dwóch ostatnich sezonów zespół Xabiego Alonso przegrał raptem jeden mecz na krajowym podwórku (z 68 rozegranych w lidze i pucharze!), a z Bayernem nie poległ jeszcze ani razu – w sześciu spotkaniach.
Alonso pokonać nie potrafił ani Julian Nagelsmann, ani Thomas Tuchel, ani Vincent Kompany. Ten ostatni będzie miał już czwartą i piątą szansę, ale jeśli zawiedzie – łatki trenera, który dominuje słabszych rywali, lecz ma problem z mocnymi, prędko raczej nie odklei. Poza Leverkusen zespół Kompany’ego miał przecież kłopoty i z Barceloną (1:4), i z Borussią Dortmund (1:1), i nawet z Aston Villą (0:1), czy z Eintrachtem, dopóki grał tam Omar Marmoush (3:3). Dwumecz z Celtikiem też nikogo w Monachium nie uspokoił.
A sam Alonso – jest na razie na jak najlepszej drodze, by dogonić osiągnięcie swojego mentora, Carlo Ancelottiego. Ten z Bayernem nie przegrał żadnego z dziesięciu spotkań na przestrzeni przeszło dwóch dekad. Obojętne, czy w ataku Bawarczyków grali Giovane Elber, Claudio Pizarro, Roy Makaay, Lukas Podolski, Mario Mandżukić, czy Harry Kane – nie potrafili pokonać Ancelottiego. Listę tych meczów warto zresztą odświeżyć, bo jest na czym zawiesić oko…

W Madrycie chcieliby oczywiście, by Xabi Alonso dosłownie poszedł w ślady Ancelottiego – i w odpowiednim momencie zastąpił go na stanowisku trenera Królewskich.
***
Wracając jednak do głównego wątku – sprawa jest jasna. We wtorek o godzinie 21 na Allianz Arenie w Monachium rozpocznie się pierwsza odsłona dwumeczu, który w kluczowy sposób będzie rzutował na ocenę debiutanckiego sezonu Vincenta Kompany’ego.
Bayern bowiem najprawdopodobniej sięgnie po mistrzostwo Niemiec, ale jeśli przegra najbliższy dwumecz w Lidze Mistrzów, i tak zakończy go w cieniu Bayeru Leverkusen. Dla belgijskiego trenera i jego drużyny to dwa najważniejsze mecze sezonu, które de facto odpowiedzą na najprostsze i najważniejsze pytanie:
Czy Bayern Monachium to znów najlepsza drużyna w Niemczech?
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW: