Wojewoda śląski Piotr Litwa zamknął część stadionu w Sosnowcu na nadchodzące mecze Zagłębia: z Cracovią w Pucharze Polski (sektor fanatyków i sektor gości) oraz GKS-em Katowice w ramach rozgrywek I ligi (tylko sektor gości). Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie kibiców Zagłębia, którzy na obiekcie używali pirotechniki, poza nim zaś kilka razy, ujmijmy to fachowo, wchodzili w konflikt z prawem. W teorii – smutna, ale jednak codzienność. Jest piro, jest kara, nazywana ładnie: prewencyjnym zapobieganiem kolejnym przypadkom łamania regulaminu obiektu.
Pytania i zbulwersowanie kibiców wywołał jednak styl, termin oraz faktycznie uzasadnienie decyzji. Wojewoda zamknął bowiem sektor fanatyków oraz sektor gości wczoraj, w poniedziałek. Mecz z Cracovią odbywa się dziś wieczorem. Krakowscy kibice mieli przygotowany transport, bilety, wolne w pracy i szereg innych drobnostek, które trzeba dopiąć przed meczem wyjazdowym. Także gospodarze nakręcali się na to spotkanie. Incydenty zaś, które były przyczyną zamknięcia stadionu miały miejsce w… sierpniu. Wojewoda zwlekał dwa miesiące, po czym dzień przed meczem rozwalił plany wielu kibiców.
Złośliwość? Niekoniecznie, albo raczej: nie tylko. Choć znacie nasze zdanie o zamykaniu stadionów, po przeczytaniu powodów podjęcia decyzji przez Litwę jesteśmy w stanie zrozumieć jego zachowanie. Sprawdźcie sami, za zaglebie.sosnowiec.pl:
Uzasadnienie decyzji wojewody stoi w sprzeczności do tego, o czym informowały od kilku dni klub i media. Nie ma w nim bowiem nic na temat wydarzeń pozastadionowych. Czytamy za to, że organizator:
– Dopuścił do rozwieszenia przez kibiców Zagłębia Sosnowiec transparentu wielkoformatowego na ogrodzeniu sektorów przeznaczonych dla kibiców miejscowych w czasie imprezy masowej, co utrudniało identyfikację uczestników imprezy oraz zasłaniało wyjście ewakuacyjne,
– Dopuścił do wniesienia na teren imprezy masowej i rozłożenia na sektorze kibiców miejscowych flagi wielkoformatowej, tzw. sektorówki, co również utrudniało identyfikację kibiców,
– Dopuścił do wniesienia na teren imprezy masowej oraz odpalenia w czasie jej trwania dużej ilości materiałów pirotechnicznych,
– Dopuścił do zapalenia przez kibiców miejscowych szalików klubowych zawieszonych na ogrodzeniu sektora przeznaczonego dla kibiców miejscowych w bezpośredniej bliskości “sektorówki”, co spowodowało zagrożenie pożarowe na stadionie.
W uzasadnieniu czytamy też, że bezpośrednią przyczyną tych wydarzeń było nienależyte wykonanie obowiązków przez służby organizatora (porządkową i informacyjną) oraz że działania organizatora w celu poprawy bezpieczeństwa, jakkolwiek idą w dobrym kierunku, to nie zmniejszają prawdopodobieństwa wystąpienia podobnych zjawisk w przyszłości.
Dlaczego zamknął sektor fanatyków dopiero teraz, w dodatku na hitowy mecz z Cracovią? Proste, bo dopiero teraz występuje zagrożenie, że kibice Zagłębia znów przygotują oprawę, najprawdopodobniej z użyciem pirotechniki. Jeśli przez długie miesiące całe środowisko piłkarskie upominało wojewodów, że nie mają mocy “karania”, a tylko “prewencyjnego zamykania”, gdy zachodzi istotne zagrożenie złamania prawa na imprezie masowej – dziś lament byłby hipokryzją. Wojewoda zrobił to, co do niego należało – wierzy, że na wieczornym meczu mogłyby się pojawić race, więc właśnie teraz zamyka obiekt.
Jest jednak i druga strona medalu. Działania organizatora “nie zmniejszają prawdopodobieństwa wystąpienia podobnych zjawisk w przyszłości”. Biorąc pod uwagę zachowanie kibiców, ich wszystkie patenty i przekorę – “prawdopodobieństwo” złamania regulaminu zawsze będzie wysokie, a po zamknięciu stadionu na “hitowe” mecze, oprawy pewnie pojawią się na tych mniej interesujących widowiskach. Jeśli wojewoda miałby tu być konsekwentny – stadion Zagłębia już na zawsze powinien pozostać zamknięty.
Biorąc pod uwagę zacietrzewienie obu stron – ten pat (trwający już od ponad czterech lat) potrwa jeszcze kolejne dziesięć. A najwięcej stracą na tym kluby i sami kibice…
Fot.FotoPyK