W Turynie po dwóch stronach barykady stanęli dwaj wytrawni rewolwerowcy. Wystrzelili w swoim kierunku po kilkanaście pocisków. Inter trafił we wszystko, tylko nie bramkę Juventusu. Stara Dama oddała jedno decydujące uderzenie, czym powaliła mistrza. To był western na miarę Oscara!
Western w amerykańskiej sztuce filmowej był obecny niemal od początku istnienia kina. Z biegiem czasu znalazł odtwórców na całym świecie. Szczególnie popularny stał się we Włoszech, gdzie otrzymał nazwę spaghetti bądź macaroni westernu. I choć początkowo krytykowano ten gatunek za marną podróbkę oryginału – zdecydowana większość produkcji była niskobudżetowa, to z biegiem czasu znalazły uznanie. W niedzielny wieczór w Turynie obejrzeliśmy kolejny spektakl rodem ze spaghetti westernu.
Starzy konta młodzi
Po dwóch stronach barykady stanęły Juventus i Inter. Pierwszy z klubów wystawił najmłodszy od 30 lat skład na starcie z ekipą z Mediolanu – drugi najstarszy, od kiedy za zwycięstwo przyznaje się trzy punkty. I ktoś by mógł pomyśleć, że młokosi z Turynu, których średnia wyjściowej jedenastki wyniosła 25 lat i 8 dni, zabiegają Nerrazurrich. Nic bardziej mylnego. To podstarzali (średnia 30 lat i 306 dni) podopieczni Simone Inzaghiego gonili z jęzorami wywieszonymi do pasa, zapewniając kibicom fantastyczne, dynamizmu i akcji w pełnym gazie widowisko.
W westernach najważniejsze są jednak pojedynki rewolwerowców. Problem w tym, że jedna i druga drużyna miała magazynki pełne ślepaków. Inter oddał 17 strzałów! Próbował Taremi z przewrotki i Dimarco z rzutu wolnego. W obu przypadkach górą był Di Gregorio. Niepilnowany w polu karnym Lautoro przestrzelił nad bramką, a Dumfries trafił w słupek. Co ciekawe w drugiej połowie ponownie ostemplował aluminium, ale z pomocą świetnie interweniującego Di Gregorio i wcześniejszym faulu na Veidze. Pod bramką Interu było równie intensywnie.
Prym wiódł Kolo Muani. Francuz, który w pierwszych trzech ligowych meczach zdobył pięć bramek, ostrzeliwał bramkę Sommera z różnych pozycji. Raz próbował z powietrza po zagraniu od McKenniego. Innym razem z głowy po rzucie rożnym. Za pierwszym razem po minimalnym wybloku piłka wylądowała na siatce, a nie w niej. Za drugim jego strzał obronił Sommer. Szwajcar był w niedzielę fantastycznie dysponowany, bo w wielkim stylu zatrzymał również próby Nico Gonzaleza i Conceicao.
Zalewski i Zieliński z ławki
Działo się wiele, ale minuty mijały, a gole nie wpadały.
Dlatego też Inzaghi sięgnął po zmiany, wprowadzając po godzinie gry m.in. Zalewskiego czy Thurama. I obaj zrobili mnóstwo zamieszania w polu karnym gospodarzy, choćby wtedy, gdy Polak dograł na głowę Francuza. Jednak prawdziwym twórcą chaosu może się nazwać Kolo Muani. To on związał pięciu piłkarzy Interu w polu karnym rywali, wyłożył piłkę Conceicao, a Portugalczyk umieścił ją w siatce. Po tym golu Allianz Stadium po prostu eksplodował i po kilkudziesięciu sekundach był w podobnej ekstazie, widząc jak futbolówka po strzale Koopmeinersa zmierza do bramki. Wtedy niczym drzewiec z ziemi wyrósł Dumfries, zatrzymując strzał na linii.
Inter po tych akcjach zatrząsł się w posadach. Inzaghi sięgnął od razu po dwie kolejne rotacje, dając szansę Zielińskiemu na odwrócenie losów spotkania. To się nie udało, nawet mimo obiecującej próby strzału z dystansu w wykonaniu Polaka. Juventus nie dał sobie wyrwać prowadzenia i został za to nagrodzony awansem na czwarte miejsce w tabeli. Nerazzurri zmarnowali natomiast kolejną okazję, by awansować na fotel lidera Serie A. W ostatnich trzech meczach Napoli trzykrotnie dało na to szansę, ale za każdym Inter zawodził. Czyżby w tym roku scudetto nie pojechało do Mediolanu?
Juventus – Inter Mediolan 1:0 (0:0)
- 1:0 Conceicao 74′
WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Łabojko: Prezes Brescii nie lubił liczby 17, więc trening zaczynał się o 16:59 [WYWIAD]
- Niedawno błyszczał razem z Szymańskim. Jak Santiago Gimenez odjechał Polakowi?
Fot. Newspix