152 mecze Ekstraklasy i ani jednego gola. Do pobicia rekordu polskiej ligi Benedikt Zech z Pogoni Szczecin musiałby nie strzelić gola przez kolejne trzy lata. Już dziś jest jednak liderem wszech czasów wśród obcokrajowców, a wśród trzydziestu najlepszych europejskich lig, w ten weekend wskoczy na miejsce na podium pod tym względem.
Nie każdy musi strzelać bramki. To zadanie napastników, często pomocników, a raz na jakiś czas nawet obrońców. Właśnie. Raz na jakiś czas. Fajnie, jak defensor strzeli w co dziesiątym meczu. Nie jest najgorzej, jak w co trzydziestym. Ale w co setnym? A w co sto pięćdziesiątym? Benedikt Zech rozegrał w Pogoni 152 spotkania. Zdarzyło mu się zaliczyć asystę. Dwa razy. Nie tak dawno został zawodnikiem meczu z Legią, a Kamil Gapiński tak opisywał jego grę:
Benedikt Zech grał dziś w obronie na tyle spektakularnie, że kibice ze Szczecina mogli odkurzyć jego starą ksywkę i znów nazywać stopera na trybunach Profesorem. Chłop błysnął przede wszystkim w drugiej połowie, kiedy zatrzymał kontratak Guala – wydawało się, że Hiszpan będzie sam na sam z Cojocaru – i strzał Vinagre w doliczonym czasie gry. Oczywiście – te interwencje były tylko wisienką na torcie, Zech był po prostu bardzo pewny także w wielu innych sytuacjach. Szef obrony i tyle.
Początki miał dobre. Przedstawiany był jako przykład rozsądnego transferu Pogoni. Od wybuchu pandemii coś się jednak zmieniło i pisaliśmy o nim w artykule określającym go jako „jeden z największych wiosennych zjazdów w Ekstraklasie”.
Zaczęło się od skrajnie niefrasobliwego zagrania ręką ze Śląskiem Wrocław, co dało gościom rzut karny, który spektakularnie zmarnował Erik Exposito. Dwie kolejki później Zech wyglądał w Zabrzu jak dziecko we mgle, nie ogarniał niczego, “Portowcy” przyjęli od Górnika trzy ciosy.
Statystyki Benedikta Zecha
Nie jest piłkarzem słabym. Ma duże doświadczenie – liczy sobie już 34 lata. Ale goli strzelać nie potrafi, skoro nie udało mu się to w żadnym ze 152 spotkań w barwach Pogoni w Ekstraklasie. Jak wyglądają jego pozostałe liczby?
Zaliczył zdecydowanie najwięcej podań do przodu w drużynie (345), tracąc tylko dwa podania do lidera ligi – Miłosza Trojaka. W zeszłym roku był pod tym względem ósmy w Ekstraklasie. Oddał w tym sezonie dwa strzały, oba niecelne, o łącznym xG 0,13. W całym zeszłym sezonie oczekiwana liczba goli po jego pięciu strzałach wyniosła 0,87. Miał cztery kluczowe podania, trzy razy dośrodkował. Stoczył aż 53 pojedynki w powietrzu – najwięcej w drużynie. Drybluje rzadko – średnio raz na trzy mecze. Ale goli nie strzela.
To, co generalnie normalne dla każdego środkowego obrońcy w skali jednego meczu, nie jest jednak standardem, gdy utrzymuje się przez ponad pięć lat. Co ciekawe – nie zawsze tak było. W rodzimej Bundeslidze trafił w jednym z pierwszych spotkań, w jakich grał – z Grodig w 2015 i w jednym z ostatnich – przeciwko Sankt Polten trzy lata później. Mało tego – strzelił też bramkę już w swoim dziewiątym meczu w barwach Pogoni. Jednak był to mecz w Pucharze Polski – ze Stalą Rzeszów. Prawie każdy defensor raz na jakiś czas trafi w lidze do siatki. Dziś sprawdzimy jak rzadko zdarzają się takie serie, jak obecna bessa Austriaka.
Radość z gola Benedikta Zecha ze Stalą Rzeszów
Piłkarze Ekstraklasy z największą awersją do strzelania goli
Kibic prawie każdego polskiego klubu ma w pamięci zawodnika, który strzelał gole w Ekstraklasie niezwykle rzadko. Roman Korynt, ojciec Tomasza w 222 spotkaniach dla Legii i Lechii trafił dwa razy. Tyle samo razy w 253 meczach dla Zagłębia Sosnowiec strzelił Jan Leszczyński, a w 258 dla Górnika Zabrze Stefan Florenski, czy w 263 dla Stali Mielec Marian Kosiński. Dwa gole ma też na koncie Adam Musiał w 284 meczach dla Arki i Wisły, Mieczysław Kopycki w 289 dla Śląska (po odejściu do Chrobrego strzelił tam szybko cztery bramki), Marek Piotrowicz w 312 dla Górnika, Stali Stalowa Wola i Sokoła Tychy, Horst Mahseli w 316 dla Polonii Bytom i Legii oraz Witold Bendkowski w 376 meczach dla ŁKS-u. Grający obecnie w rezerwach Śląska Mariusz Pawelec także strzelił dwa gole w swoich 320 meczach dla pierwszej drużyny Wojskowych.
Są jednak i tacy, którzy na ponad dwieście meczów w naszej lidze trafili dokładnie raz: gracz ROW-u Rybnik i Legii Stanisław Sobczyński, Modest Boguszewski (Motor, Śląsk, Stal Mielec, Siarka), ojciec Bartosza Przemysław Bereszyński (Lech, Sokół Tychy, Dyskobolia), czy nie tak dawno Ariel Jakubowski (ŁKS, GKS Katowice, Odra Wodzisław, Wisła Płock, Lech, Ruch) i Wojciech Szala (GKS Katowice i Legia). Jednego gola na ponad trzysta (!) meczów w Ekstraklasie strzelili natomiast Mirosław Widuch – na przełomie wieków gracz GKS-u Katowice i Piasta oraz Hieronim Barczak – piłkarz Lecha lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
Brak talentu do strzelania goli czasem jest rodzinny
Antoni Szymanowski strzelił jedynego gola ligowego w swoim 190. meczu dla Wisły. Niedługo potem odszedł z klubu. Co ciekawe, jego młodszy brat – Henryk, też praktycznie nie strzelał bramek. Na 229 mecze dla Białej Gwiazdy trafił trzykrotnie. Znacznie krócej Antoni czekał na… swojego gola w reprezentacji. Jedynego zaliczył bowiem „już” w swoim 54. spotkaniu z orzełkiem na piersi. Przykład popularnego “Czopera” pokazuje, że obrońca bez ciągu na bramkę może wiele osiągnąć. Antoni ma bowiem na koncie złoty medal olimpijski z Monachium, srebrny z Montrealu. Zajął też trzecie miejsce na mistrzostwach świata.
Ciekawy jest też przypadek Marka Wleciałowskiego, który rozegrał z Ruchem trzynaście sezonów w Ekstraklasie w latach 1989-2003 i w dwunastu z nich nie strzelił ani jednego gola. W jednej jedynej edycji 1991/92 coś mu się odmieniło i goli strzelił nagle aż pięć.
Mało strzelasz? Zostaniesz selekcjonerem!
Interesujące wydaje się też to, że mało bramkostrzelnych było kilku późniejszych selekcjonerów. Po ponad dwieście meczów w Ekstraklasie mają na koncie Waldemar Fornalik i Paweł Janas. Pierwszy strzelił w nich cztery bramki, a drugi – dwie. Co ciekawe, Janas trafiał w dwóch pierwszych sezonach, by potem zaprzestać tego zupełnie. W Legii nie strzelił ani razu w ponad stu spotkaniach. Wcześniej w Widzewie trafił już w szesnastym meczu, który rozgrywał.
Józef Ziemian – selekcjoner kadry w 1957 także strzelił tylko jednego gola w 122 meczach, jakie rozegrał przed wojną w barwach Legii i Warszawianki. W reprezentacji Polski najwięcej spotkań bez gola ma Lesław Ćmikiewicz – 57, który później, jesienią 1993 roku, prowadził drużynę narodową. Meczem w Porto dogonił go… Bartosz Bereszyński, który jak widać poszedł w ślady ojca. Na trzecim miejscu jest Waldemar Matysik, a na czwartym Zygmunt Anczok, do którego jeszcze wrócimy.
Ile można czekać na pierwszą bramkę?
A może wymienieni wyżej sporadyczni strzelcy bramek czekali na nie dłużej niż 152 mecze Benedikta Zecha? Otóż tylko siedmiu z nich oczekiwanie na strzelenie pierwszego gola w Ekstraklasie zajęło dłużej, niż Austriakowi. W 157. spotkaniu trafił Sobczyński, w 173. Bendkowski, podobny był czas oczekiwania Kosińskiego. Dokładnie w dwusetnym meczu gola zaliczył Hieronim Barczak, a cztery spotkania później – Antoni Szymanowski, który poza Wisłą grał w stołecznej Gwardii. Ponad dwieście meczów czekał także Jan Leszczyński.
Niezwykłym wyczynem popisał się jednak urodzony przed wojną Horst Mahseli. Najpierw przez trzy lata gry w Polonii Bytom zdobył mistrzostwo (1954) i wicemistrzostwo (1952) Polski nie strzelając żadnej bramki. Następnie w 1955 roku przeszedł do Legii, a gola zdobył dopiero w trzynastym sezonie gry dla niej, w 1967 roku w swoim 255 spotkaniu w Ekstraklasie. Drugą i ostatnią swoją bramkę strzelił na dwie minuty przed końcem swojego przedostatniego meczu w pierwszoligowej karierze we Wrocławiu. Co ciekawe, na początku kariery grał jako… napastnik. Benediktowi Zechowi brakuje jeszcze zatem ponad stu meczów by wyrównać rekord Mahselego.
Wszyscy dotąd wymienieni strzelali jednak jakieś gole. Było ich mało, ale prędzej czy później trafili. Kto zatem z graczy z pola ma najwięcej spotkań w Ekstraklasie bez ani jednej bramki?
Najwięcej meczów Ekstraklasy bez żadnego gola
Spośród graczy występujących w XXI wieku ponad sto spotkań rozegrali nie strzelając nigdy żadnej bramki na przykład: Łukasz Juszkiewicz (Górnik i Widzew), Krzysztof Radwański (Cracovia), Robert Kłos (Zagłębie Lubin, Widzew i Odra), Cezary Stefańczyk (ŁKS i Wisła Płock), czy Marcin Drajer (Lech, Raków, Polonia Warszawa, Widzew). Nie mają oni jednak nawet 130 spotkań, Zech wyprzedził ich zatem już w tamtym sezonie. Natomiast dopiero w tym przegonił on Tadeusza Sochę. Wychowanek Śląska rozegrał we wrocławskim klubie 114 ekstraklasowych spotkań nie strzelając żadnej bramki, by w latach 2016-19 powtórzyć to w 37 meczach Arki. Łącznie jego licznik zatrzymał się na 151 grach.
Tadeusz Socha w barwach Arki Gdynia
Kiedyś redakcja Weszlo prowadziła „Klub Zero”, w którym przedstawiała graczy z pola, którzy wystąpili w co najmniej 30 meczach i nigdy nie strzelili gola. Niedługo po zakończeniu kariery przez Sochę temat został porzucony. Chyba uznano, że nikt nie zbliży się do jego wyniku. Ostatni artykuł pochodzi sprzed trzech lat i już wtedy trzeci, ze stratą zaledwie ośmiu meczów do lidera Michała Kopczyńskiego, był Benedikt Zech z 71 spotkaniami. Pisaliśmy wtedy:
Oczywiście nie jest też tak, że w każdym przypadku jajo w rubryce bramek to jakiś wielki problem. Zech jest przecież jednym z najlepszych stoperów w lidze – bije większość kolegów po fachu, choć oni czasami coś ustrzelą.
Chyba niewielu wierzyło, że gracz Portowców podbije ten rezultat ponad dwukrotnie, a jednak udało się. W listopadzie Zech prześcignął nawet Sochę, a przed nim w klasyfikacji są już tylko zawodnicy grający w dawnych czasach.
Do sporej części z nich traci niewiele, jak choćby do Eugeniusza Mazura – wiernego Cracovii przez całe życie, który niedługo po wojnie rozegrał 179 mecze dla Pasów bez ani jednej bramki. Co ciekawe, jako junior Pan Eugeniusz był… napastnikiem, potem kolejni trenerzy wycofywali go na coraz bardziej defensywne pozycje.
Czterej gracze śląskich klubów mają łącznie prawie tysiąc meczów bez gola
Czwórka liderów klasyfikacji wszechczasów pod względem liczby meczów w Ekstraklasie bez strzelonego choćby jednego gola to piłkarze śląskich klubów. Pochodzący ze Lwowa Jan Wraży w latach 1965-70 zagrał 106 razy w barwach GKS-u Katowice, po czym 113 spotkań rozegrał jako piłkarz Górnika Zabrze. Bramki strzelił tylko w Pucharze Polski Stali Rzeszów (głową w ćwierćfinale w 1972 roku) oraz… rezerwom ROW-u Rybnik w półfinale 1975 z rzutu karnego.
Józef Dymarczyk zdobył pięć medali mistrzostw Polski z Polonią Bytom w latach 1958-66. Rozegrał dla niej aż 222 spotkania, nigdy nie strzelając gola w lidze. Po odejściu do drugoligowej Victorii Jaworzno w jednej rundzie zdobył ich dwa. Także w Polonii karierę zaczynał Zygmunt Anczok, który od 1963 roku grał w niej nawet z Dymarczykiem. W 1971 roku przeszedł do Górnika Zabrze i tam w kolejnych trzech sezonach też nie strzelił bramki, kończąc karierę z dorobkiem 232 meczów w Ekstraklasie. Jest kolejnym przykładem piłkarza, który nie gromadząc goli wzbił się na wyżyny futbolu. W 1972 był bowiem podstawowym graczem drużyny, która zdobyła mistrzostwo olimpijskie. Popularny Ana jest zatem wiceliderem klasyfikacji Ekstraklasy pod względem meczów bez gola, a także zajmuje czwarte miejsce pod tym względem w reprezentacji Polski. Wybitnie nie miał ciągu na bramkę.
Grał z ojcem Podolskiego, po czym słuch po nim zaginął
Rekordzistą jest jednak piłkarz kompletnie nieznany. W przeciwieństwie do wszystkich innych wymienionych, nie ma nawet biogramu na Wikipedii. Henryk Sośnica rozegrał prawie ćwierć tysiące meczów w Ekstraklasie – wszystkie w barwach Szombierek. Co ciekawe, w jednym ze spotkań zmienił Waldemara Podolskiego – ojca Lukasa, późniejszego mistrza świata. Po wybuchu stanu wojennego słuch po Henryku Sośnicy zaginął. Po dogłębnej analizie znalazłem go grającego w lidze halowej jako Henry Sosnica w Memphis Americans. Strzelił tam… siedem bramek! Choć w halówce nie jest to aż tak wielki wyczyn, skoro jego drużyna zdobyła ich łącznie 239 w jednym sezonie.
Żeby dogonić Sośnicę (248 meczów bez gola), Zech musiałby grać jeszcze przez trzy sezony bez strzelenia bramki. Będzie o to trudno. Interesujący może wydać się fakt, że ponad sześćdziesiąt lat temu Tomasz Stefaniszyn w 266 meczach Ekstraklasy strzelił dwa gole. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że był on… bramkarzem. W barwach Garbarni Kraków wykorzystał w 1950 roku dwa rzuty karne.
Zech „najlepszy” z obcokrajowców
Sprawdziłem też jak wygląda wynik Austriaka na tle obcokrajowców w Ekstraklasie. Rosjanin Wadim Rogowskoj w latach dziewięćdziesiątych zagrał 169 razy w Lubinie i Bełchatowie. Strzelił zaledwie dwa gole – oba z rzutów karnych. Ponad sto meczów z dwoma golami mają na koncie także Guilherme z Niecieczy i Jagiellonii, Todorovski (Polonia Warszawa i Zagłębie Lubin) oraz Ugo Ukah z Widzewa i Jagiellonii. Spośród graczy spoza naszego kraju najwięcej meczów bez gola w Ekstraklasie miał jednak Tomas Žvirgždauskas. Wynik (122 mecze) piłkarza grającego na przełomie wieków w Polonii Warszawa i Widzewie już rok temu pobił zatem Zech. Co ciekawe, Litwin po wyjeździe do ligi szwedzkiej trafiał tam do bramki dość regularnie, a w meczu europejskich pucharów z Porto strzelił nawet dwa: najpierw główką w doliczonym czasie gry, a potem w dogrywce – samobója.
Spośród aktywnych graczy Ekstraklasy najwięcej meczów bez strzelenia choćby jednego gola po Zechu mają obecnie Luis Mata – lewy obrońca z 87 spotkaniami oraz Michał Kaput – 78. Mają oni jednak łącznie niewiele więcej rozegranych meczów niż Austriak.
Co ciekawe, Mata wcześniej grał w Pogoni u boku Zecha. W sumie osiągnięcia te wyglądają i tak lepiej od wyczynu Bassekou Diabaté, który nie trafił w żadnym z „zaledwie” 41 spotkań w lidze w barwach Lechii, a przecież jest… napastnikiem.
Jak wypada Zech w porównaniu do zagranicy?
Kenny Cunningham – Irlandczyk grający w Anglii strzelił jednego gola w… 531 meczach, z czego w 340 spotkaniach najwyższej ligi nie trafił do bramki rywala ani razu! W sezonie 1993/94 piłka znalazła drogę do siatki po jego strzale w meczu drugiej ligi dla Millwall przeciwko Portsmouth. Od tego czasu przez prawie piętnaście lat do końca kariery nie zdobył gola. Tony Hibbert dla Evertonu rozegrał 265 meczów ligowych, nie trafiając ani razu do bramki przeciwnika. Francis Janich nie trafił w żadnym z 425 spotkań Serie A w barwach Atalanty, Lazio i Bologni w latach 1956-1972 (choć niektóre źródła podają, że strzelił dwa gole). Gaudenzio Bernasconi nie strzelił w żadnym z 388 spotkań Serie A w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.
Przejdźmy jednak do rekordów trwających obecnie. W Anglii obecnym rekordzistą jest Joe Gomez z Liverpoolu ze 143 meczami. W Niemczech Atakan Karazor ze Stuttgartu ma ich 115. Kevin Vogt trafił 18 października 2014 roku dla Koeln w meczu z Borussią Dortmund. Niemiec miał u swojego boku Pawła Olkowskiego, Sławomira Peszko i Adama Matuszczyka, a jego rywalem był Łukasz Piszczek. Od tego momentu miał serię 274 spotkań bez bramki aż do 5 października tego roku, gdy trafił dla Unionu… także w meczu z Borussią. Co ciekawe jedną z dłuższych takich serii w Niemczech w latach siedemdziesiątych miał inny Zech – Reinhold Zech, niespokrewniony z Benediktem.
Joe Gomez
We Francji Abdoulaye Bamba ma 139 mecze bez gola, tak samo jak w Hiszpanii Słowak Martin Valjent z Mallorki. We Włoszech lideruje Pedro Pereira ze 122 spotkaniami, ale goni go… Sebastian Walukiewicz z 88 meczami. Polak strzelił w życiu jedenaście bramek: dwa w Centralnej Lidze Juniorów dla Legii siedem lat temu, w 2019 dla Pogoni w meczu z Lechią, w czerwcu w towarzyskim meczu z Ukrainą i siedmiokrotnie w polskich młodzieżówkach różnych kategorii wiekowych.
Zech wskoczy na podium
Spośród lig z czołowej trzydziestki rankingu UEFA, największą liczbę meczów bez strzelenia jakiejkolwiek bramki w obecnej najwyższej lidze danego kraju mają w tym momencie:
- Turcja: Kamil Çörekçi 233 (Hatayspor),
- Holandia: Mitchell Dijks 154 (Sittard),
- Grecja Georgios Saramantas 153 (Lamia) Georgios Mygas 151 (Wolos),
- Polska Benedikt Zech 152,
- Serbia: Nikola Antic 152 (Partizan),
- Czechy: Jakub Klima 148 (Hradec Kralove).
Kamil Çörekçi walczy z Pawłem Wszołkiem
Zech, jeśli nie strzeli gola, wskoczy więc dziś na trzecie miejsce zrównując się z Saramantasem, graczem PAS Lamia. Co ciekawe, Serb Antic w czasie pobytu w lidze białoruskiej strzelał gola jak na zawołanie. Mygas ostatniego gola w najwyższej lidze strzelił w maju 2019 roku w meczu… Zagłębia Sosnowiec ze Śląskiem. Çörekçi ostatniego gola strzelił siedem lat temu w drugiej lidze. Zech jest jedynym graczem z tego grona, który cały swój wynik nabił w jednym klubie obecnej ligi. Pozostali grali w kilku zespołach w tych samych rozgrywkach. Jest też jedynym w tym zestawie graczem, który pochodzi z innego kraju, niż liga, w której gra.
Słabsze ligi
Poza ligami top-30 niesamowitą serię ma Irlandczyk Shane McEleney, który nie trafił do siatki w żadnym z 271 spotkań najwyższej ligi. Strzelił gola raz w życiu: w 2010 w meczu Pucharu Ligi Irlandzkiej, gdy miał 19 lat (choć wiele portali przypisuje mu gole jego brata Pattricka w późniejszych meczach). Dziś ma 33 lata i taki sam dorobek bramkowy jak czternaście lat temu.
Poza nim najwięcej meczów bez strzelenia jakiegokolwiek gola mają w słabszych ligach:
- Macedonia: Besart Krivanjeva 205 meczów plus 34 w lidze albańskiej,
- Estonia: Mairo Miil 177 Marco Lukka 159,
- Irlandia Północna: Grant Hutchinson 160,
- Gibraltar: Ethan Jolley 155.
Kiedy strzeli Benedikt Zech? I czy w ogóle uda mu się to w końcu w Ekstraklasie? Nie wiem. Bukmacherzy płacą za jego gola w dzisiejszym spotkaniu z Lechią 12 złotych za postawioną złotówkę, co nie wydaje się wygórowaną stawką, jak na zawodnika, który nie trafił do bramki od pięciu lat.
PS Powstanie artykułu nie byłoby możliwe gdyby nie obszerne dane statystyczne Mariusza Gudebskiego o polskich piłkarzach, które znaleźć można na stronie polska-pilka.pl
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Asystent Dawida Kroczka: Cracovia ma czołowy sztab szkoleniowy w Ekstraklasie
- Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
- Chciała go Legia, on w końcu błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”
Fot: Newspix.pl