Nikt nie spodziewał się, żeby Projekt Warszawa miał problemy w inaugurującej kolejce Ligi Mistrzów siatkarzy. I faktycznie – ekipa Piotra Grabana pokonała w trzech setach belgijski VC Maaseik. To udany początek sezonu w europejskiej elicie. Sezonu, który może przynieść wiele dobrego trzem polskim ekipom.
W rozpoczynających się rozgrywkach Ligi Mistrzów nie zobaczymy już ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, która jak żaden inny polski zespół radziła sobie w międzynarodowej stawce. „Do trzech razy sztuka” będą sobie natomiast mówić siatkarze Jastrzębskiego Węgla, którzy przegrywali w europejskim finale zarówno w 2023, jak i 2024 roku. Ale okazji do rewanżu nie dostaną – bo do LM nie załapała się nie tylko ZAKSA, ale i Itas Trentino, czyli obrońca tytułu.
Tym samym rolę „giganta z Włoch” przejmie przede wszystkim Sir Safety Perugia, która w poprzednim sezonie triumfowała (po raz pierwszy i ostatni w erze Wilfredo Leona) na krajowym podwórku. Ekipa zarządzana przez kontrowersyjnego Gino Sirciego ma teraz nieco inne fundamenty, ale to dalej zespół mocny na każdej pozycji. Z Kamilem Semeniukiem, Yuki Ishikawą czy Wassimem Ben Tarą na skrzydłach, kapitalnym Augustinem Loserem na środku oraz Simone Giannellim w roli rozgrywającego. Jeśli zatem mamy wskazać faworyta numer jeden do triumfu w Lidze Mistrzów – to będzie nim właśnie drużyna, która na triumf w Europie poluje bezskutecznie od dłuższego czasu. To faktycznie może być jej czas.
Tak jak samo czas Jastrzębia, a także innych polskich zespołów. Aluron Warta Zawiercie w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów nie pokazała się z najlepszej strony – zajmując trzecie miejsce w grupie, a potem przegrywając baraże z ZAKS-ą. To jednak drużyna, której potencjał pozwala myśleć o pokonywaniu każdego. Małym utrudnieniem może być tylko kwestia, że w LM ekipa Michała Winiarskiego będzie występować w hali w Sosnowcu, bo ta w Zawierciu nie spełnia wymaganych standardów.
Większe ambicje niż kiedykolwiek ma też właśnie Projekt. Stołeczni siatkarze w 2024 roku zdobyli Puchar Challenge. A tym razem – z Kubą Kochanowskim w składzie, który poznał smak triumfu w Europie trzy lata temu – będą chcieli rozdawać karty już w najwyższej klasie europejskich rozgrywek. W ostatnich tygodniach potwierdzają natomiast wysoką formę – w PlusLidze wygrali 9 z 11 dotychczasowych spotkań (równie dobry bilans ma tylko Jastrzębie).
W swojej grupie Projekt – oprócz Maaseik – zmierzy się z ACH Ljubljaną oraz BR Volleys, a więc kandydatem do miana czarnego konia rozgrywek. Warta natomiast – jako jedyny polski zespół – już w fazie grupowej wylosowała ekipę z Włoch (a także Roeselare oraz Tirol Innsbruck). Powervolley Milano to trzecia drużyna poprzednich rozgrywek włoskiej ekstraklasy. Ale obecnie dysponuje być może nieco mniejszą siłą rażenia, w związku z utratą wspomnianego Losera oraz Ishikawy na rzecz Perugii (słabszy wydaje się zresztą też trzeci zespół z Italii w LM, czyli Vero Volley Monza, który wygrał tylko 2 z 7 meczów w trwających ligowych rozgrywkach). Jeśli natomiast chodzi o Jastrzębski Węgiel: tu rywalizacja w grupie nie powinna przynieść większych emocji. Siatkarze Marcelo Mendeza nie mają prawa obawiać się ani Levskiego Sofia, ani francuskiego Chaumont VB52, ani niemieckiego SVG Luneburg.