Czwartkowy wieczór, Liga Konferencji, polskie kluby. Zero potrzeb, to wystarczy, żeby miło spędzić czas, uśmiechnąć się od ucha do ucha i delektować się futbolem. Jagiellonia, jak co tydzień, dołączyła do Legii Warszawa i zatańczyła z pucharowym rywalem. Molde nie miało w Białymstoku nic do powiedzenia, Norwegowie mogą się wręcz cieszyć, że przyjęli „tylko” trójkę.
Ledwie kilka miesięcy temu Molde FK wydawało nam się zespołem poza zasięgiem. Opinię o potężnych przybyszach z północy wyrobiliśmy sobie w Warszawie, gdzie w dwadzieścia minut wklepali Legii, w zasadzie zapewniając sobie awans do kolejnej rundy. Były więc powodu ku temu, żeby sądzić, że przed Jagiellonią trudne zadanie, porównywalne do rywalizacji w Kopenhadze.
I wiecie co? I nic, to był spacerek. W Danii mistrzowie Polski wygrali z nutą szczęścia, wyciskając na maksa to, co wykreowali. Z Molde tak nie było, Norwegowie zostali zdominowani do tego stopnia, że Sławomir Abramowicz pierwszy i ostatni raz pobrudził się w okolicach pięćdziesiątej minuty gry.
Wspaniały Imaz, skuteczny Hansen. Laurki dla mistrzów Polski [NOTY]
Afimico Pululu, czyli Mr Conference League
Pozostała część meczu to Jagiellonia wyciągająca kolejne zabawki z pojemnika i testująca, co da się z nimi zrobić. Zaczęło się od, a jakże, Afimico Pululu. Szok, że tym razem nie poczarował piętą, że wystarczyło wykonać typową dla napastnika robotę. Uwolnić się spod opieki obrońcy, stać we właściwym miejscu, zgarnąć odbitą od poprzeczki piłkę, zachować spokój. Patrząc na tę bramkę, ale też na kolejne sytuacje z udziałem Pululu, można odnieść wrażenie, że Norwegowie po prostu się go bali.
Niemożliwe przecież, żeby facet dosłownie za każdym razem skutecznie się zastawiał, brał rywala na plecy, obracał się absolutnie bez problemu. Afimico chował futbolówkę do bunkra i robił z nią, co chciał. Tak było przy trzecim golu dla Jagiellonii, gdy znalazł się w gąszczu przeciwników, ale ci wyglądali przy nim jak dwunastolatkowie, z którymi Marcin Gortat pykał w kosza. Rozstawili się dookoła i patrzyli, jak Pululu najpierw zagrał w pole karne, a potem ruszył w szesnastkę, żeby zagrać na klepkę z Jesusem Imazem.
Fakt, liczby w tym przypadku przy jego nazwisku nie zapiszemy, bo tym razem to Imaz był, gdzie trzeba i znakomicie dostrzegł Kristoffera Hansena, ale grzechem byłoby nie docenić napastnika Jagiellonii za to, co zrobił, żeby koledzy w ogóle znaleźli się w takiej sytuacji. Zresztą, do bramki dorzuciłby asystę, gdyby nie dostrzeżony na wozie VAR spalony, po którym cofnięto trafienie Imaza.
Białystok powinien docenić Jagiellonię
Legenda Jagiellonii nie musi jednak żałować, że kończy rywalizację z Molde bez bramki. Ciasteczka, które rozrzucał, wcielając się w rolę rozgrywającego, wystarczyły, żeby był to występ z rodzaju tych zjawiskowych. Tak naprawdę to jego podanie ustawiło mecz, bo chociaż przeciwnik był nieporadny, to dopóki miał Jagę na dystans bramki, zawsze mógł zrobić coś z niczego. Tymczasem wystarczył odbiór Duszana Stojinowicia, szybka klepka i właśnie genialna dłuższe piłka za plecy obrońców, żeby Hansen stanął oko w oko z Albertem Posiadałą.
Norwega ewidentnie ciągnie do tego, żeby pokazać się przeciwko swoim. Z Bodo/Glimt też szarpał, chciał brać grę na siebie. Wtedy nie za bardzo wychodziło, teraz skompletował dublet.
O ile na początku pucharowej przygody mogliśmy się zastanawiać, czy Jagiellonia nie jest zbyt naiwna, zbyt uparta w kontekście trzymania się swoich założeń nawet, jeśli prowadzą one do błędu za błędem, tak teraz coś takiego można byłoby rzucić przy podsumowaniu gry Molde. Dostali jedną sztukę, dostali drugą, ale wciąż nadziewali się na podobne kontrataki, wciąż nie potrafili wykombinować, jak znaleźć receptę na Jagiellonię.
Gospodarze zrobili to, co na początku meczu zapowiedzieli ich kibice, prezentując oprawę z hasłem: jesteśmy tu po to, żeby czarować. Na Podlasiu takiej magii nie serwują nawet najstarsze szeptuchy. Żal tylko, że w Białymstoku mogą być lekko rozczarowani frekwencją, że stadion nie wypełnia się, gdy Jagiellonia pisze historię. Ile jeszcze sygnałów potrzebują kibice, żeby uznać, że dla takiej bandy warto szczękać zębami przez półtorej godziny. Wspomnienia zabawią w głowie na zdecydowanie dłużej.
Jagiellonia Białystok – Molde FK 3:0 (1:0)
- 1:0 – Pululu 6′
- 2:0 – Hansen 60′
- 3:0 – Hansen 75′
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:
- Demolka! Polski sen trwa – Legia na czele Ligi Konferencji!
- Jasny przekaz na trybunach w Warszawie. Kibice przeciwko Łukaszence
- Zażegnany kryzys, dużo punktów, świetna Europa. Jaga najlepszym mistrzem w historii?
fot. Newspix