Reklama

Zażegnany kryzys, dużo punktów, świetna Europa. Jaga najlepszym mistrzem w historii?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

07 listopada 2024, 10:11 • 7 min czytania 30 komentarzy

Ogromny kryzys z sierpnia zażegnany po mistrzowsku, pomimo zamieszania wokół stanowisk prezesa i dyrektora sportowego. Trzeci w XXI wieku najlepszy punktowy wynik w lidze w wykonaniu mistrza Polski. Dwa zwycięstwa w europejskich pucharach i ogromna szansa na awans do fazy play-off Ligi Konferencji. Po triumfie w Ekstraklasie pojawiły się głosy, że Jagiellonia Białystok nie udźwignie tego sukcesu. Jest jednak jednym z najlepszych czempionów w tym stuleciu. 

Zażegnany kryzys, dużo punktów, świetna Europa. Jaga najlepszym mistrzem w historii?

Nie będę trenerem sierpnia, ale ta wygrana smakuje nie zwyczajnie, a świetnie – zaśmiał się Adrian Siemieniec przed kamerami Canal+ po zwycięstwie 1:0 nad Widzewem Łódź.

Zażegnany kryzys

Po czym szkoleniowiec Jagiellonii dodał:

Kończymy szalony miesiąc. Sierpień 2024 zapamiętam do końca życia. Dał nam popalić pod względem lekcji, doświadczenia, ale również zaczęła pojawiać się na nas duża presja z wielu stron. Mierzyliśmy się z naprawdę trudnymi, jakościowymi rywalami. Do tego dopiero uczyliśmy się łączenia gry w lidze i europejskich pucharach, logistyki, regeneracji itd. Jednak patrząc na to spokojnie, na przerwę na kadrę rozjeżdżamy się z jednym meczem zaległym, ale 12 punktami na koncie i awansem do fazy ligowej Ligi Konferencji. Zawsze człowiek chce więcej, ale naprawdę doceniamy to, co osiągnęliśmy. 

Po tym meczu w Białymstoku wielu osobom spadł kamień serca. Jagiellonia przeżywała bowiem największy kryzys od momentu objęcia posady trenera przez Adriana Siemieńca w kwietniu 2023 roku. Podkreślony przez szkoleniowca sierpień 2024 Duma Podlasia zakończyła z bilansem jednej wygranej i sześciu porażek. Niejeden prezes klubu Ekstraklasy po takim okresie zwolniłby szkoleniowca. Jaga nie wykonała jednak żadnych pochopnych ruchów. Dała pracować człowiekowi, który wprowadził zespół na szczyt. I to on miał zadbać o to, by pomimo zamieci, utrzymać na nim swoich ludzi.

Reklama

Nie obyło się bez potknięć, bolesnych lekcji i sromotnych porażek z dużo lepszymi rywalami. Trzeba jednak oddać, że trener Siemieniec nie zboczył z obranej przez siebie ścieżki. Parł do przodu, cały czas stawiał na ofensywny futbol i trzeba przyznać, że jako jeden nielicznych przetrwał ten okres. W przeszłości niejeden bardziej doświadczony szkoleniowiec poległby po takim miesiącu i zostałby złożony w ofierze. W końcu za mniejsze kryzysy posady we wrześniu i na początku października w Legii Warszawa tracili Henning Berg, Besnik Hasi, Jacek Magiera, Dean Klafurić (on nawet w sierpniu) i Aleksandar Vuković, choć równie dobrze moglibyśmy podpiąć pod to zwolnionego z końcem października, ale chcącego odejść już we wrześniu Czesława Michniewicza.

Niejeden trener na miejscu Adriana Siemieńca straciłby pracę po takim miesiącu, jakiego doświadczył w sierpniu

Trzeci wynik w XXI wieku

Jagiellonia została jednak wynagrodzona za cierpliwość, a trzeba przyznać, że nie było o nią łatwo. Wokół klubu wiele się działo i wciąż dzieje. Plotki łączące dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego najpierw z Rakowem Częstochowa, a teraz z Legią Warszawa nie ustają. Wiadomo już natomiast, że z końcem roku z klubem pożegna się prezes Wojciech Pertkiewicz. To nie są wcale małe zmiany, a duże rotacje i to wśród osób, które bezpośrednio stoją za sukcesem klubu z Podlasia.

A mimo to od początku września Jagiellonia zachowała w tym wszystkim spokój. Przetrwała ciężki okres, by po nim wrócić na właściwe tory. Wygrała 10 meczów, jeden zremisowała i poniosła tylko jedną porażkę, przez którą dziś nie zasiada na fotelu lidera Ekstraklasy, a zajmuje drugie miejsce, mając tyle samo, bo 31 punktów, co Lech Poznań. W XXI wieku tylko dwa razy mistrz zdobył więcej punktów po 14. kolejkach. Dwukrotnie była to Wisła Kraków w sezonach 2003/04 (33 pkt) i 2004/05 (36). W obu przypadkach broniła tytułu, lecz jej przygoda w europejskich pucharach trwała krócej niż ta, którą przeżywa aktualnie Jagiellonia.

Dwie dekady temu Biała Gwiazda pokonała u siebie Dinamo Tbilisi 4:3, natomiast na wyjeździe przegrała 1:2, odpadając z Pucharu UEFA przez mniejszą liczbę goli strzelonych na wyjeździe już w pierwszej rundzie, która zakończyła się we wrześniu. Rok wcześniej ekipa z Małopolski wyeliminowała NEC Nijmegen, dwukrotnie wygrywając 2:1, ale na drugim etapie trafiła na Valerengę. Dwukrotnie bezbramkowo zremisowała i odpadła po serii rzutów karnych na własnym obiekcie.

Reklama

Być jak Legia sprzed dekady

Już teraz wiadomo, że Jagiellonii idzie nieco lepiej. Może poszczycić się dwoma zwycięstwami w Lidze Konferencji. Do awansu – według wszystkich wyliczeń matematycznych – potrzebuje jeszcze jednej wygranej, co nie jest niemożliwe, biorąc pod uwagę, że w kolejnych czterech spotkaniach zmierzy się z Molde, Celje, Mladą Bolesław i Olimpiją Ljubljana. W XXI-wiecznej historii naszego futbolu tylko jednej drużynie udało się wygrać do października co najmniej dwa mecze w europejskich pucharach, jednocześnie nie zawodząc w lidze.

Mowa tu o Legii Warszawa z sezonu 2014/15. Wojskowi ograli Lokeren, Trabzonspor i Metalist Charków. Łącznie w grupie wygrali pięć spotkań i wyszli z niej z pierwszego miejsca. Do końca października uzbierali natomiast w Ekstraklasie 29 punktów. Tytułu jednak nie obronili. Padł on łupem Lecha Poznań. Jagiellonia wciąż może dorównać tym dokonaniom Wojskowych, choć ma szanse napisać bardziej szczęśliwy happy-end. Liczy się w grze na wszystkich frontach, bo awansowała również do kolejnej rundy Pucharu Polski.

Mistrzowie Polski najlepiej łączący Ekstraklasę i europejskie puchary w XXI wieku:

2024/25: Jagiellonia Białystok: 31 punktów, 2. miejsce po 14. kolejkach; 2 wygrane w fazie zasadniczej Ligi Konferencji do końca października

2014/15: Legia Warszawa: 29 punktów, 1. miejsce po 14. kolejkach; 3 wygrane w fazie grupowej Ligi Europy do końca października

2004/05: Wisła Kraków: 36 punktów, 1. miejsce po 14. kolejkach; 1 wygrana, 1 przegrana w 1. rundzie Pucharu UEFA (odpadnięcie)

2003/04: Wisła Kraków: 33 punkty, 1. miejsce po 14. kolejkach; 2 wygrane w 1. rundzie Pucharu UEFA (awans)

Kadra bez gwiazd, ale poukładana

Jagiellonia znajduje się zatem gdzieś pomiędzy Wisłą Kraków z lat 2003-05 a Legią Warszawa sprzed dekady. Sam fakt, że porównujemy zupełnie niedoświadczoną w europejskich rozgrywkach Dumę Podlasia z cupiałowską Białą Gwiazdą z Brożkami, Frankowskim, Uche, Szymkowiakiem czy Baszczyńskim oraz Wojskowymi Henninga Berga, u którego brylowali choćby Guilherme czy Duda, mówi wiele. A przecież białostoczanie nie mają nieograniczonego budżetu ani kadry, w której roi się od wspomnianych wyżej gwiazd.

Trzeba jednak oddać, że Jagiellonia odpowiednio zarządziła swoim sukcesem. Zatrzymała kluczowych piłkarzy jak Afimico Pululu, Taras Romanczuk czy Adrian Dieguez. Graczy, którzy się wyróżniali, trzymała do momentu, aż ktoś zapłacił tyle, ile oczekiwała. Tak stało się z Bartłomiejem Wdowikiem czy Dominikiem Marczukiem, na których zarobiła ponad trzy miliony euro. Jednocześnie uzupełniła swoje straty, sprowadzając Joao Moutinho za Wdowika i Mikiego Villara za Marczuka. Może również pochwalić się innymi już trafionymi transferami jak pozyskanie Darko Czurlinowa, który wniósł mnóstwo jakości, a wciąż niewiele się o tym mówi, czy przyszłościowego Cezarego Polaka. A przecież przebłyski dobrej gry pokazali Lamine Diaby-Fadiga czy Marcin Listkowski.

Darko Czurlinow odgrywa coraz znaczniejszą rolę w Jagiellonii, a wciąż mało się o nim mówi. A przecież przyszedł do Polski z bogatym CV i jest piłkarzem, którego sprowadzenia nie powstydziłaby się Legia czy Lech

Wciąż można znaleźć tu niedociągnięcia, jak choćby obsada środka obrony czy zbyt krótka ławka rezerwowych, ale swoje problemy miały i Wisła, i Legia ze znacznie większymi budżetami i możliwościami negocjacyjnymi. Nadal mówimy bowiem o klubie, który po raz pierwszy w historii zdobył mistrzostwo Polski, który w mieście nie ma lotniska i który musi pokonywać niemal najwięcej kilometrów na wyjazdy spośród wszystkich ekip w Ekstraklasie.

Mistrz na miarę naszych możliwości

Można się zżymać, że gdzie Jagiellonii do Wisły Cupiała czy Legii Berga. Nie ta para kaloszy. Nie ten budżet. Nie te możliwości. Nie ma w tym wszystkim efektu wow. W końcu, gdy dekadę temu Wojskowi występowali w Europie, o ich piłkarzy zabiegały kluby z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, a nawet Chin, gdzie ostatecznie trafił Radović. W przypadku Białej Gwiazdy nie było takiego transferowego szumu, ale wspomniane już nazwiska jak Brożek, Frankowski, Szymkowiak, Uche, Baszczyński, rezonują w uszach kibiców i wywołują nostalgiczne wspomnienia podniosłych czasów polskiej piłki klubowej.

Takich emocji Jagiellonia nie dostarcza. Jednak wyniki Dumy Podlasia mówią same za siebie. Białostoczanie, choć w skromnych warunkach, to dobrze radzą sobie z dobrodziejstwem, które na nich spłynęło. Nie bębnią o tym, że teraz odjadą reszcie ligi. Nie pompują pieniędzy w drużynę, przepłacając kontrakty, tworząc jednocześnie nierealne kominy płacowe. Chcą wzmocnić akademię. Stawiają na małe sukcesy. Poradzili sobie z dużym kryzysem i to bez ofiar, co w tamtejszych Wisłach czy Legiach nie byłoby takie pewne.

Rekordowy budżet, kasa z Europy, fani na trybunach. Jak Jaga monetyzuje mistrzostwo

Może nie ma w tym wielkiej ekstrawagancji, fanfar na cześć mistrza Polski, a także odpowiedniego zainteresowania, bo stadion na Słonecznej na każdym meczu Ligi Konferencji powinien być wypełniony po brzegi, a ze sprzedażą biletów nie idzie najlepiej, ale ten projekt ma po prostu ręce i nogi. Jest racjonalny, ale nie irracjonalny. Jagiellonia to po prostu mistrz na miarę naszych możliwości.

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

30 komentarzy

Loading...