Reklama

Lechia szumi i walczy, ale z cyrkiem w obronie nic nie zdziała

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

03 listopada 2024, 19:53 • 4 min czytania 35 komentarzy

Lechia Gdańsk nie dość że ma słabych obrońców w wymiarze czysto piłkarskim, to na dodatek są oni mało rozgarnięci boiskowo. Mimo że beniaminek zdążył już przyzwyczaić do różnych „wyczynów” w tyłach, nadal potrafi nas zaskakiwać rozmachem w swojej pierdołowatości. Dziś skwapliwie skorzystała z tego Cracovia.

Lechia szumi i walczy, ale z cyrkiem w obronie nic nie zdziała

Scenka pierwsza. Początek meczu, pełne skupienie, w głowie jeszcze szumią wytyczne sztabu szkoleniowego. Nowe rozdanie, nowe nadzieje, może tym razem wreszcie się uda.

I co? Dostający szansę po dłuższej przerwie w wyjściowym składzie Tomasz Neugebauer (to akurat pomocnik) nie skoordynował się w polu karnym, nie będąc w żadnym starciu z rywalem dostaje piłką w wyciągniętą rękę i sędzia bez wahania wskazuje na wapno. Benjamin Kallman po raz trzeci w tym sezonie podszedł do jedenastki i w końcu wykonał ją optymalnie. Pewny strzał, Bohdan Sarnawskyj rzucił się w przeciwny róg. „Pasy” idealnie weszły w spotkanie.

Lechia Gdańsk – Cracovia 1:2. Fala nieszczęść zmiotła gospodarzy

Scenka druga. Conrado ma już na koncie żółtą kartkę, bo na środku boiska dał się oszukać Filipowi Rózdze i próbował zerwać z niego koszulkę. Brazylijczyk powinien się wyjątkowo pilnować i unikać momentów zapalnych. Powinien, ale zamiast tego niemal w tym samym miejscu zupełnie bez sensu atakuje z impetem Patryka Sokołowskiego – najpierw stempel na stopę, potem jeszcze „poprawka” kopnięciem w drugą nogę. Patryk Gryckiewicz ponownie nie miał cienia wątpliwości, co powinien zrobić i natychmiast ukarał Conrado drugim „żółtkiem”. Trudno w bardziej idiotyczny sposób osłabić swój zespół, który jakoś się pozbierał po fatalnym początku i osiągnął przewagę. Wyniknęła z niej jedna sytuacja Chłania, gdy dobrze spisał się Ravas, ale zawsze była jakaś nadzieja. Była, bo perspektywy na zdziałanie czegoś przez godzinę gry w dziesiątkę wyglądały marnie.

Scenka trzecia. Trener Szymon Grabowski musi załamywać ręce. Kogo nie wystawi na środku defensywy, może mieć wrażenie, że trafił do cyrku. Tym razem dał o sobie znać duet Chindris-Olsson, a i Sarnawskyj swoje dołożył.

Reklama

Po kolei. Górna piłka, obrońcy Lechii są sami, Kallman nawet nie kwapi się do pressingu. Mimo to Chindris nerwowo zagrywa głową przed siebie. Fiński napastnik przejmuje piłkę, oddaje kolegom i po chwili dostaje znakomite podanie od Hasicia, wychodząc zza pleców Chindrisa. Spóźniony z doskokiem jest Olsson, który jednak ma prawo mieć nadzieję, że skoro Sarnawskyj wyszedł z bramki, to powstrzyma rywala, bo ten znajdował się już w mało komfortowym położeniu. Jakimś cudem jednak Kallman dziubnął piłkę tak, że ta minęła bramkarza i wtoczyła się do siatki. Wielopoziomowa katastrofa.

I tak trzeba oddać Lechii, że dalsze losy tego meczu potoczyły się dla niej lepiej niż zakładaliśmy. Cracovia zmarnowała kilka niezłych sytuacji na zamknięcie wyniku, Sarnawskyj zrehabilitował się za nieskuteczne wyjście przy drugim golu. A Lechia z czasem coraz bardziej zaczęła szumieć. Przez chwilę wydawało się, że siły się wyrównały, gdy sędzia pierwotnie pokazał czerwony kartonik Sokołowskiemu, który walczył z chcącym wyjść na czystą pozycję Wjunnykiem (wyśmienite podanie Żelizki). Powtórki pokazały jednak, że to ukraiński napastnik najpierw pociągał przeciwnika za koszulkę i decyzja została zmieniona.

„Pasy” mimo to nie potrafiły wyciszyć spotkania, Lechia złapała kontakt po rzucie rożnym wykończonym przez rezerwowego Pllanę i do końca szukała remisu. W końcówce w ogóle nie było widać, że jeden zespół ma jedenastu zawodników, a drugi tylko dziesięciu. Dawid Kroczek będzie miał o czym rozmawiać na odprawie ze swoimi podopiecznymi, powinni w znacznie większym stopniu kontrolować wydarzenia w obliczu takiego komfortu do przerwy.

Jeżeli ekipa z Gdańska nie ogarnie się w tyłach, z hukiem zleci do I ligi. Niezły potencjał z przodu to za mało przy notorycznym kompromitowaniu się w obronie. Pytanie, czy można jeszcze na cokolwiek liczyć z obecnym stanem posiadania, czy trzeba minimalizować straty do końca roku i liczyć na udane transfery zimą. Kto dobry jednak przyjdzie do beniaminka, który niedomaga także pozaboiskowo?

Cracovia nie chce tracić kontaktu ze ścisłą czołówką, Lech i Jagiellonia mają nad nią ledwie dwa punkty przewagi, a Raków jeden. Robi się ciekawie.

5
Sarnavskyi
1 -
Conrado
yellow-card red-card
3
Olsson
2
Chindriş
yellow-card
4
Piła
6
Zhelizko
yellow-card
4
Khlan
2
Neugebauer
6
Kapić
1
3
Wójtowicz
3
Viunnyk
P. Gryckiewicz 5

Zmiany:

icon-swap
M. Kałahur
5
Tomasz Neugebauer
icon-swap
Kacper Sezonienko
Tomasz Wójtowicz
icon-swap
Bujar Pllana
6
Andrei Chindriş
1
yellow-card
icon-swap
A. Tsarenko
M. Khlan

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony
Reklama

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

35 komentarzy

Loading...