Przed meczem aż iskrzyło – wszystkie media zapowiadały go tak samo. Trener gra z gościem, który go zwolnił, a potem sam zaczął bawić się w trenerkę. Probierz – znając jego osobowość – chyba nie mógł wysiedzieć w miejscu w oczekiwaniu na starcie z inwestorem. „Inwestorem”, bo tak od początku zaczął nazywać swojego byłego przełożonego z Lechii. Atmosfera udzieliła się nawet w studiu NC+, gdzie Andrzej Zamilski żartował: „tu widzimy skład, w jaki zainwestował Thomas von Heesen”. Ale jedno Niemcowi trzeba oddać – Lechii zaczęło żreć. Naprawdę, autentycznie, już bez ironii. Dwie kolejki, dwa zwycięstwa. W tym jedno nad pucharowiczem. W tym pierwsza wyjazdowa wygrana od maja. To chyba naprawdę może być przełom.
Ten mecz oglądało się dziwnie. Pierwsza połowa – danie nie do przyjęcia. Nie licząc słupka Cernycha, nieudanego loba Grzelczaka i żenującego karnego Vassiljeva, który nie zjadł dziś śniadania – nie działo się nic. Cała piłkarska kreatywność została wyczerpana w przedmeczowych wywiadach. Nie dało się oglądać ani Lechii, ani Jagiellonii (zwłaszcza Lechii), a na komplementy zasłużyli jedynie Marić za obronę karnego i… Janicki za to, że nie czarował w wywiadzie, tylko wprost przyznał, że ciągnął Maderę za koszulkę i jedenastka się należała. Brawa, bo większość ligowców zrobiłaby przeciwnikowi Witsela, a za cholerę nie przyznałaby się do faulu. Uczciwość – tak rzadką – zawsze należy podkreślić.
Ruszyło dopiero po przerwie. Tylko z boiska zszedł Krasić – który niemiłosiernie zjada własny ogon na rozegraniu, przecież to skrzydłowy! – tylko zameldował się Peszko i zaczęło się dziać. Co prawda reprezentant nie zaliczył ani jednego udanego zagrania, ale co Peszko, to Peszko. Sama obecność udziela się całemu stadionowi (dobra, żartowaliśmy). Najpierw udzieliła się Kuświkowi, który miał smaka na Maka i dograł na nos byłemu piłkarzowi Bełchatowa. Potem R1 na swoim padzie wcisnął Makuszewski i posłał kapitalną piłkę w okienko Drągowskiego. Na koniec perfekcyjna centra Borysiuka do Kuświka i 0:3. Bramkarz Jagiellonii bez szans. Obrona – czy to Tomasik, czy Modelski – zdecydowanie do wymiany. Makuszewski, Mak i Kuświk zaczynają natomiast wyglądać jak w swoich najlepszych czasach. Zwłaszcza ten ostatni, który miał udział przy wszystkich trafieniach gdańszczan.
To wystarczyło, by obie drużyny zrównały się punktami, ale to Lechia – przynajmniej na chwilę – znalazła się na krzywej wznoszącej. A Probierz musi przełknąć jedną z – jak przypuszczamy – najtrudniejszych do przetrawienia porażek w karierze.
Fot. FotoPyK