Mecz jednej z mazowieckich grup B-klasy nie został wznowiony po przerwie, bo… arbiter tego spotkania bał się o swoje bezpieczeństwo. Lżony i atakowany w przerwie przez jednego z “sympatyków” gospodarzy postanowił nie prowadzić już spotkania w drugiej połowie i zakończył je po 45 minutach.
Chodzi o mecz Walki Kosów z rezerwami SEMPA Ursynów, które prowadził Hubert Pułapa. Sam poszkodowany w rozmowie z dziennikarzami TVP Sport przyznał, że w trosce o własne bezpieczeństwo poprosił o wezwanie patrolu policji. Zanim jednak przyjechali, arbiter opuścił stadion i pojechał do domu.
Mecze najniższej klasy rozgrywkowej często prowadzi jeden sędzia i tak było też tym razem. Krążą legendy o trudnościach, jakie stoją przed młodymi rozjemcami, często zaczynającymi swoją karierę sędziowską właśnie w takich okolicznościach, narażeni na zaczepki nierzadko podpitych jegomości, głośno niezgadzających się z ich decyzjami na boisku.
Tu akurat goście prowadzili 1:0 i w przerwie spotkania sędzia został zaatakowany przez jednego z “kibiców” gospodarzy. – Schodząc do szatni sędziowskiej, którą podczas zawodów był mój samochód, z zaatakował mnie jeden z kibiców. Głośno powiedział: “z*****ć ci?”. Tylko spojrzałem w jego kierunku i powiedział: “co się tak patrzysz?!”. Po chwili ruszył w moją stronę. Został zatrzymany przez działacza klubu ubranego w jaskrawą kamizelkę. Odciągany agresor wykrzykiwał: “wyjdziesz tylko na parking, to cię z*****ę!”. Zamarłem w bezruchu. Pomyślałem sobie: co ja takiego zrobiłem, że on jest skłonny odebrać mi życie? Poczułem się zagrożony – powiedział Pułapa w rozmowie z TVP Sport.
Sędzia w przerwie spotkania podszedł do trenera gospodarzy i przekazał mu swoje obawy. Siedział w samochodzie, czekając na przyjazd policji, jednak kiedy ta wciąż się nie pojawiała, postanowił wyjechać spod stadionu. W tym czasie jeszcze doszło do przepychanek między agresywnym kibicem, a jednym z miejscowych działaczy, który zapewniał, że “zadba o bezpieczeństwo arbitra”.
Klub z miejscowości Kosów z kolei umieścił w swoich mediach społecznościowych specjalne oświadczenie, w którym twierdzi, że nic się nie stało, a w komentarzach pojawiły się wyrazy wsparcia innych klubów, które narzekały na prowadzenie swoich spotkań przez Pułapę.
Przez 48 minut pierwszej połowy oraz czas czas przerwy i po niej:
- nikt nieuprawniony nie przebywał/nie wtargnął na murawę,
- nikt z zespołu WALKI KOSÓW, ani sztabu trenerskiego nie znieważył sędziego,
- Kibice obu drużyn kibicowali wspólnie na trybunach i nikt ani w trakcie, ani po zakończeniu zawodów nie informował, że czuł się zagrożony,
- Zawodnicy drużyny gości i sztab trenerski nie czuli się zagrożeni – czuli się zagubieni i pozostawieni przez Sędziego,
- zawody nie zostały przerwane w żadnym momencie przez Sędziego. Zostały porzucone.
Dodatkowo warto podkreślić, że w dotychczasowej historii żadne zawody nie zostały przerwane przez Sędziego na naszym obiekcie, ani żaden Sędzia nie opisał w protokole pomeczowym, że czuł się zagrożony – możemy przeczytać w komunikacie.
Decyzję w sprawie ewentualnego dokończenia meczu bądź przyznania walkowera musi podjąć Mazowiecki Związek Piłki Nożnej.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wszystkie grzechy Juan Pablo II College
- Piłkarze są odrażająco brudni i źli. Cztery dni z życia Wissama Ben Yeddera
- Setki tysięcy w kampanii – tak. Pensje w klubie – nie. Jak polityk rządzi Karpatami Krosno
- Śpieszmy się kochać Lewandowskiego [KOMENTARZ]
- Real kontra Borussia. Cztery gole Lewego, zawalająca się bramka i triplet Królewskich
Fot. Newspix