Kibice z Katowic stęsknili się za ekstraklasowym Śląskim Klasykiem, przebojem, którego nie grano od dawna. Odpalenie starej płyty w gramofonie faktycznie wywołało łezkę w oku, ale niekoniecznie z powodu nostalgii. Lukas Podolski w trymiga wybił GieKSie z głowy myśli o tym, że to spotkanie może wyglądać jak za czasów Jana Furtoka. Zawodników tej klasy ma dziś tylko jedna ze stron.
Pół Śląska i jedna trzecia Polski — liczby mogą być niedoszacowane — zastanawiają się, ile jeszcze Lukas Podolski jest w stanie dać Górnikowi Zabrze. Nie trzeba spędzić godzin na analizie spotkań drużyny Jana Urbana, żeby zorientować się, że początek sezonu w wykonaniu legendarnego zawodnika wyglądał tak, jak powinny wyglądać mecze (niemal) czterdziestolatka zbliżającego się do zawieszenia butów na kołku.
Jeśli jednak wiekowy zawodnik nazywa się Podolski, nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności, że za moment nie wyczaruje on czegoś, co najlepiej można podsumować nawiązaniem do najlepszych lat jego kariery.
Lukas Podolski czarował w Śląskim Klasyku
Zdążyliśmy zerwać siedem kartek z kalendarza, czekając na kolejne trafienie Lukasa Podolskiego, ale gdy kapitan Górnika w końcu się przełamał, to od razu ze stemplem jakości. Nieco przypadku było w tym, że po wymianie z Taofeekiem Ismaheelem piłka trafiła pod jego nogi, bo w serię podań wmieszał się Aleksander Komor. Samego gola z przypadkiem łączyć jednak nie można. Już Podolski składał się do strzału, już nóżka chodziła, ale gdy zerknął, że do bloku w ciemno idzie Marten Kuusk, Lukas zdążył jeszcze po profesorsku go zmylić, posadzić na tyłku i dopiero — bez żadnej przeszkodzi — wpakować piłkę do bramki.
Rozochocony Poldi ewidentnie wyniuchał okazję do podreperowania swoich statystyk, dotychczas z zerem w każdej kolumnie, więc pokusił się o asystę. Temat pokpił Kamil Lukoszek, który wyłożoną przez starszego kolegę piłkę uderzył co prawda tak, że Dawid Kudła przepuścił ją pod nogą, ale jednocześnie był to strzał na tyle łatwy, że golkiper GKS Katowice zdążył naprawić swój błąd.
Na szczęście młodzian postanowił drugi raz nie popełniać błędu w postaci zmarnowania świetnego podania Podolskiego. Gdy w drugiej części spotkania dostał od niego piłkę, która pozwoliła mu wjechać w szesnastkę rywala, zaczekał, popatrzył i oddał futbolówkę Lukasowi, jakby wiedział, że zrobi on z tej akcji większy pożytek. Jeśli tak było, to Lukoszek może wygryźć z roboty wróżbitę Macieja, bo chwilę po tym odegraniu Poldi walnął tak, że Górnik zamknął mecz.
Ekstraklasa. Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0
Uczciwie będzie jednak odbić na chwilę od Podolskiego, bo przecież jego dwa trafienia dzieli równa godzina. Godzina, w trakcie której Górnik w zasadzie nie pozwolił GieKSie uwierzyć w to, że na boisku można się zabrzanom odgryźć. W teorii bliski szczęścia był Oskar Repka, który w środku przestawił Damiana Rasaka i zdobył się na mocny strzał po ziemi, który wylądował na słupku, ale właśnie — to teoria. Można jeszcze pogdybać, co byłoby, jeśli ofiarnością nie błysnęliby Hiszpanie w osobach Manu Sancheza oraz Josemy, którzy zatrzymali najgroźniejsze sytuacje zespołu z Katowic, ale…
… ale w praktyce licznik strzałów Górnika, który zatrzymał się na dwudziestu pięciu próbach, rozkręcał się z minuty na minutę, w czym duży udział miał wspomniany wcześniej Ismaheel.
Pysznie zapowiada nam się nigeryjski skrzydłowy, zgadza się tam niemal wszystko. Rywala objedzie, kolegę dostrzeże, sytuację wypracuje, taktyczną orientacją momentami wyprzedza ekstraklasowiczów. Ostatnia cecha pomogła mu odnaleźć się podczas rzutu rożnego, który Górnik rozegrał nietypowo, posyłając płaską piłkę przed pole karne. Taofeek strzelił, dwaj rywale wspólnymi siłami strzał zablokowali, ale interwencja pechowo zamieniła się w „asystę” – skuteczną dobitką popisał się Josema.
Golem, jak to ujął w przerwie Damian Rasak, śmierdziało jeszcze parokrotnie. Choćby wtedy, gdy Ismaheel postanowił załadować z dystansu i obił poprzeczkę. Skończyło się jednak na trójce, co i tak jest wynikiem dosadnym, efektownym, w pełni zasłużonym.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Warchoły kontra Scyzory. Skąd się wzięła “Święta Wojna” Radomia z Kielcami?
- Imad Rondić: Motywacja? Jest przereklamowana, wolę dyscyplinę
- Białostocka orkiestra fałszuje coraz głośniej
fot. Newspix