Legia zdążyła na mecz, Lech nie zdążył na początek sezonu, Ruch nie zdążył jeszcze zapytać „Panie sędzio, ile do końca?” (średnia ligowa dla pierwszego pytania wynosi 38 sekund po początkowym gwizdku), a już było po wszystkim, a tegotygodniowy konkurs na najdziwniejszą rzecz skonfiskowaną na stadionowych bramkach wejściowych wygrywa Attila the Stockbroker, któremu przed meczem Wolverhampton Wanderers – Brighton & Hove Albion ochrona skonfiskowała anchois (niestety, nie wiem, czy w puszce, w słoiczku, w kanapce czy luzem).
GÓRNIK ZABRZE – ŚLĄSK WROCŁAW 2:0
Najpierw Tomasz Hajto wytłumaczył nam, czemu Robert Jeż jest fatalny i czemu Tomasza Hajto to boli. Chwilę potem Robert Jeż podał do Aleksandra Kwieka i było 1:0. Tomasz Hajto znalazł więc nową ofiarę i zaczął wyjaśniać, czemu boli go Maciej Korzym.
– To nie jest wzmocnienie tylko osłabienie Górnika – stwierdził – On jest dla mnie nietrafiony i zły.
Nietrafiony i zły Maciej Korzym strzelił gola na 2:0. Tomasz Hajto przestał narzekać, a zaczął chrząkać
– My jesteśmy chłopcy z Zabrza! – śpiewali ucieszeni chłopcy z Zabrza. Alojz nie śpiewał. Alojz był z Chebzia.
ZAGŁĘBIE LUBIN – CRACOVIA 4:2
– Lekką przewagę miało Zagłębie i przy szczęściu udało się mu strzelić bramkę – powiedział komentator, a Opinia Publiczna osłupiała w lekkim dysonansie, bo pierwsza bramka padła w momencie, gdy w piłkę grało tylko Zagłębie, a Cracovia wyglądała jak rozgotowany grysik i rzadko przekraczała linię środkową. Druga też… i trzecia… i czwarta padła… I panu Borskiemu przy karnym też coś padło…
Przy okazji padły też dwa rekordy – rekord optymizmu pobył Bartosz Rymaniak deklarując po pierwszej połowie, że Cracovia wygra ten mecz, a rekord głupoty pobił lubiński „młyn”, żądanie zatrzymania islamizacji kierując do Komisji Ligi.
– …nam Polakom nie dorówna! – ryczały klubtomy. I miały rację – tego się chyba rzeczywiście nie da przebić.
TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA – POGOŃ SZCZECIN 1:1
Główną atrakcja spotkania w Mielcu był niecieczański „gniazdowy”, który co prawda nie miał gniazda, ale za to miał megafon, dzięki któremu było go słychać. Tak naprawdę to słychać było głównie jego, bo obaj aktywni głosowo kibice Termaliki megafonów nie mieli i „gniazdowy” brutalnie ich zagłuszał. Znaczy, tak do 57 minuty, bo potem dostał chrypki i już tylko smutno rzęził. Ale publiczności to nie przeszkadzało – zajęta była robieniem sobie fotek z prezesem Bońkiem.
– A mecz? – dopominał się Głos Wewnętrzny.
Przeciętny i momentami sprawiający wrażenie, jakby obie drużyny doszły do wniosku, że remis urządza je całkowicie: Pogoń zostaje niepokonana, Termalica nadal nie przegrywa w Mielcu, więc po cholerę ryzykować utratą tego jednego pewnego punktu?
Ciekawostka przyrodnicza: 574 podania Termaliki – 223 podania Pogoni.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – WISŁA KRAKÓW 0:6
PIAST GLIWICE – LECHIA GDAŃSK 2:1
Tak, bramka Ariela Borysiuka. Tak, słupek po strzale tego w drugiej połowie i świst powietrza, gdy piłka przelatywała tuż nad bramką w połowie pierwszej. I rzut wolny Daniela Łukasika. I chyba raz strzelał Krasić, prawda?
– To jakie w końcu były te założenia taktyczne? – zapytał po meczu Filip Adamus.
Uff, czyli nie tylko ja nie załapałem.
A Piast – swoje. Spokojnie, konsekwentnie, uparcie i zdyscyplinowanie. Znowu. Kurczę, czyli da się nawet w Ekstraklasie..
RUCH CHORZÓW – LEGIA WARSZAWA 1:4
Miało być tak pięknie: wywiady, autografy, wizyty zakładów pracy, szampan i frukta, kwiaty, wiwaty… Osiemdziesiąte urodziny stadionu, orkiestra górnicza KWK Murcki-Staszic…
…a tu nagle przylazł jakiś napakowany Edek, wychłeptał szampana, zeżarł zakąski, zrzucił tort na ziemię, uszczypnął teściową w pośladek, beknął dwa razy, przylepił dyrygentowi na czole dwie dychy i kazał sobie grać „Jesteś szalona”, a na koniec usadził interweniującego jubilata pogardliwą blachą w czoło i tekstem „Siedzieć mi tu, dopóki nie pozwolę wstać”, beknął jeszcze raz i zasnął z twarzą wtuloną w kotlet schabowy, panierowany.
– Weźcie się do roboty! – wrzeszczał Rafał Grodzicki.
Ależ panie Rafale, to pana jest dwóch?
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – LECH POZNAŃ 1:0
Lech…
– …Ech… ech… ech… – odpowiedziało pełne rezygnacji echo.
Przepraszam, ale czy tam ktoś kogoś chce zwolnić? Piłkarze trenera? Trener i piłkarze prezesa? Prezes i trener piłkarzy? Przecież to wygląda okropnie! Od razu przypomniało mi się, jak w „Zaklętych rewirach” Henryka Worcella grupa kelnerów, obserwując „zamotanego” na rewirze kolegę, śmiała się: „Dajcie mu rewolwer, niech zastrzeli siebie albo gościa”.
– Rzeczywiście, Lech był bardzo zagubiony – przyznała Opinia Publiczna.
Ja bym chyba większy nacisk położył na zwrocie „grupa kelnerów”…
– Lech na dnie! – krzyczały prasowe nagłówki.
Na dnie? Na tygo-dnie.
KORONA KIELCE – GÓRNIK ŁĘCZNA 0:2
Mecz trwał bardzo długo…
– 94 minuty – wyjaśnił Głos Wewnętrzny.
To jest spojrzenie obiektywno-cyferblatowe, ale subiektywnie ciągnęło się to niemożebnie – po 45 minutach zdawało mi się, że minęły dwie godziny, po godzinie miałem wrażenie, że jest północ, a w okolicach 80 minuty byłem przekonany, że jest środa.
– Ale to przecież nie był aż tak zły mecz!
Toż mówię, że subiektywnie. Z drugiej jednak strony… 5 minut po pierwszym gwizdku żona pojechała kupić sobie nowe buty, a zdążyła wrócić przed gwizdkiem końcowym. Może więc ten mecz rzeczywiście trwał parę godzin?
Bramka kolejki
Sporo osób wybierze bramkę Łukasza Burligi, ale skoro padła ze spalonego, to poszpanuję pryncypializmem i choć doceniam jej urodę – wybiorę inną. Tylko którą? Strzał Martina Nešpora na 1:1, subtelnie podkręconą bombę Ariela Borysiuka z rzutu wolnego czy idealny strzał głową Krzysztofa Janusa? A może drugiego gola Pawła Brożka? Ene due like fake… Ariel Borysiuk wygrywa.
– A jakieś uzasadnienie? – zainteresowała się Opinia Publiczna
Yyyy… „Bo tak”?
Kiks kolejki
Mateusz Matras spudłował bardzo, Peter Grajciar spudłował bardziej, Hubert Wołąkiewicz był dowodem na to, że spudłować może również trener, słabe i złe interwencje bramkarzy pomijamy…
– Dzięki! – ucieszył się Marusz Pawełek z 59 minuty.
…a wygrywa Łukasz Zejdler, który był jak oficer z wiersza Juliana Tuwima o Grzesiu wrzucającym list do skrzynki i kiedy Maciej Dąbrowski wrzucał, to Łukasz Zejdler akurat kucał.
Asysta kolejki
Podanie Richarda Guzmicsa do Łukasza Burligi było znakomite, ale złe (spalony), więc nie łapie się nawet na pudło, podanie Diabanga do Erika Jendriška było bardzo dobre, ale nie aż tak, a ostateczna rywalizacja rozegrała się między podaniem Dorde Cotry do Krzysztofa Janusa (3:1), Josipa Barišicia do Martina Nešpora (1:1), Łukasza Burligi do Pawła Brożka (0:1) oraz akcji Legii przy 1:4 i kontrze Kamila Mazka przy 1:1.
Bramkę Legii wyróżniam zatem w kategorii drużynowej, a kategorię indywidualna wygrywa… Hmm, właściwie wahałem się między Barišiciem a Cotrą, ale skoro Łukasz Burliga nie wygrał w „Bramce kolejki”, to niech ma na pocieszenie choć to wyróżnienie.
Interwencja kolejki
Patrol policji, który w niedzielny poranek (I mean</> 4:30) w bardzo kulturalny i uprzejmy sposób uspokoił pana Zenka. Pan Zenek był ewidentnie wczorajszy, zasuwał ulicą ostrym zygzakiem i ryczał pieśń masową o legunach idących do nieba, znaną z filmu „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Niestety dla okolicznych mieszkańców, pan Zenek zasuwał w tę i w tamtą od świateł do świateł i z powrotem, i znowu… z pieśni o legunach pamiętał tylko „O, rety! O, rety!”, a na kurwymacie lecące z balkonów reagował roześmianym fakiem. Uwierzcie, dwie godziny czegoś takiego… Enyłej, wielkie dzięki, officers!
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Stefański (GZ-ŚW) minus dwie dioptrie za zbytnią pobłażliwość i parę wolnych, które powinne być odgwizdanie, ale nie były.
Pan sędzia Borski (ZL-C) grzeszył bardzo: raz gwizdał muśnięcie barkiem, innym razem za celowe walenie przeciwnika w głowę groził tylko palcem, rzutów rożnych po interwencjach Pilarza nie przyjmował do wiadomości, a przy karnym po prostu się zbłaźnił. Minus osiem dioptrii.
Pan sędzia Gil (TBBN-PSz) sprawiał wrażenie, jakby wizyta w Mielcu kojarzyła mu się w wczasami pod gruszą: relaks, rozkojarzenie, zapach kwiecia itede. Murów nie pilnował (metr w tę, metr w tamtą – na luźne szelki), kartki pokazywał wg jakiegoś dziwnego klucza (zapewne francuskiego)… Minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Raczkowski (PBB-WK) zero dioptrii, bo bramka Burligi idzie na konto liniowego (któremu odpuszczam, bo szkoda byłoby „kasować” takiego gola), a o parę – niemal dosłownie parę – drobiazgów szkoda strzępić kalkulator.
Pan sędzia Frankowski (PG-LG) znowu postanowił podkreślić swoją obecność na boisku i znowu skończyło się to szarpaniną. Wcinał się arbiter ni w pięć ni w trzynaście, gwizdał bardzo chaotycznie, kartkował nierówno, nie wyrzucił Markovicia… Minus pięć dioptrii.
Pan sędzia Złotek (RCh-LW) w swoim stylu, choć momentami nieco nerwowo. Gdzieś między minus jedną a minus dwiema dioptriami. Hmm… A, niech stracę – minus jedna.
Pan sędzia Musiał (JB-LP) – spalone odejmujemy, bo za nie odpowiadają linowi, kopnięcia w kostki dopisujemy, bo to boli nie tylko Tomasza Hajto, uwzględniamy „czucie ducha”, bo to powoduje, że piłkarze nie histeryzują… Nie więcej niż minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Marciniak (KK-GŁ) – o pierwszą bramkę się nie czepiam, bo nie miał szans nic zobaczyć, ale sytuacja w której Łukasz Mierzejewski powstrzymywał Michała Przybyłę… Mogę poprosić jeszcze ze dwie powtórki? Na razie minus jedna dioptria. I pewnie tak zostanie, bo gdzie ja o tej porze powtórki znajdę?
Cytat kolejki
Tomasz Hajto: „Chciał lewą, wewnętrzną częścią stopy. A dlaczego nie prawą?”
Bo na prawej stał. Gdyby nią uderzał, to by się wywrócił
Tomasz Hajto: „Kwiek jak dojdzie do siebie, to na pewno ma jakość”
Niestety, wciąż jest w drodze…
Tomasz Hajto: „Jakąś zasadą wszyscy w Polsce powinni się kierować”
Proponuję zasadę Brønsteda-Lowry’ego albo zwykłe sarmackie „Kochajmy się”
Tomasz Hajto: „Dzisiaj piłkarze muszą być świadomi sytuacji, jaka jest”
Dług publiczny rośnie, poziom wód gruntowych spada, na naukę przeznacza się w Polsce tylko 0,42% PKB.
Wojciech Jagoda: „Sędzia uznał, że bramkę jednak uzna. He, he… Słyszałeś, co powiedziałem?”
Nie tylko słyszałem, ale nawet zapisałem.
Robert Skrzyński: „To jest niemal trzech na trzech!”
Houston podało, że dokładnie było to 2,68 na 2,84.
Piotr Mandrysz: „Najgorsze jest jak piłka stoi”
…bo to znaczy, że mecz się jeszcze nie zaczął.
Adam Marchliński: „Dariusz Kubicki czuje oddech innych trenerów”
Nie po raz pierwszy Dariusz Kubicki udowodnił, że ma trenerskiego nosa…
Tomasz Wieszczycki: „Powinien mocniej ukierunkować to ciało”
…tak, żeby działało na drugie z siłą o większej wartości i imponującym wektorze.
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Prezes LZS Poligon dziwił się bardzo. W sobotę wieczorem liga „poligonowa” (kod: 726135177) prowadziła w klasyfikacji lig prywatnych, w niedzielę o północy wciąż zajmowała pierwsze miejsce, a we wtorek rano spadła na pozycję szóstą i traciła do lidera aż 110 punktów.
– Kamaaaan! – warczał prezes – Tylu prezesów miało w swoich składach Bonina, Rodicia i Grzesia Piesia? Kamaaaan!….
Humoru nie poprawiał prezesowi dorobek punktowy jego drużyny. Co prawda na Janusie zarobił aż 30 punktów, a na Nikoliciu 24, ale dziewięciu pozostałych zawodników ugrało w sumie zaledwie 32 punkty, co dało LZS Poligon tylko 1938 miejsce w klasyfikacji generalnej i 381 miejsce w lidze „poligonowej” (kod: 726135177).
Pani Jadzia była w lepszym nastroju: co prawda Hubert Wołąkiewicz ukradł zespołowi aż pięć punktów, a siedmiopunktowy Jović z niewiadomych powodów znalazł się na ławce za Paixao (2 pkt) i kontuzjowanym Wójcickim i nie można go było doliczyć do rachunku, ale 66 zdobytych w 9 kolejce punktów dało drużynie rezerw awans do dziesiątego tysiąca – na miejsce 9885 (w lidze „poligonowej” – awans na pozycję 1508).
W tabeli ligi „poligonowej” (kod: 726135177) zaszły niewielkie zmiany – na pozycję lidera powrócił StandartŚwięcany prezesa Pawła Stucha,
Onda Praia prezesa Lipy spadł/-a/-o na miejsce drugie, na trzecie awansowały AFC KFC prezesa Patryka Mrozickiego i
Golimy Frajejów prezesa Mentora, pozycję piątą utrzymały
Młoty prezesa Bloka, a na szóstym znalazł się klub FC MKPW, którym dowodzi prezes Yame. Tabelę liczącej 2256 drużyn ligi „poligonowej” (kod: 726135177), zamykają prezesi LuisVanGaal i Swarzędz, których drużyny Why Always We i
DudaDudęwDudę wyróżniają się nader ciekawymi ubiorami – zawodnicy ubrani są w tak doskonale maskujące stroje, że można odnieść wrażenie, iż wcale ich nie ma na murawie.
Oh, wait…
Andrzej Kałwa
Fot. AJK