Piast jedzie dalej i nie zabiera autostopowiczów. 7 zwycięstw, 21 punktów, kolejne podobno lepsze drużyny na rozkładzie. Dzisiaj oklep zebrała Lechia, co wprawdzie dziwnym być przestało jakiś czas temu, ale jednak większość ekspertów uznaje, że gdańszczanie personalnie są mocniejsi (tylko w grę w piłkę gorsi – ot, taka logika).
Zaczęło od gola dla Lechii, a skończyło jak zawsze. Czyli Lechia bez punktów, a Piast z ich kompletem. Początek spotkania mógł wprawić w konsternację, bo Borysiuk zdobył gola strzałem z dystansu, co – przyznajmy – jest wydarzeniem mniej więcej tak samo rzadkim jak lądowanie łazika Curiosity na Marsie. Mało tego, później jeszcze Ariel bombardował bramkę Szmatuły raz za razem i centymetrów brakowało, by zdobył gola numer dwa – opisanie takiego zdarzenia dalece wykraczałoby poza naszą kreatywność. A cóż to byłby za gol: sieknięcie lewą nogą z 20 metrów, piłka zatrzymała się na słupku.
I to tyle, jeśli chodzi o zaskoczenia. Poza tym Lechia klasycznie rozlazła i nie za bardzo wiedząca, czego na boisku chce. Od jakiegoś czasu mamy wrażenie, że szczególnie w tym klubie zawodnicy zapomnieli o podstawowej futbolowej zasadzie: zagrałeś to wyjdź na pozycję. Tam zagranie stanowi pozbycie się problemu, jakim jest piłka. „Odfajkowane, niech on się martwi”. I tak co chwilę martwi się kto inny, podaje tego gorącego kartofla, a pozostali się przyglądają.
Piast natomiast – jak to Piast. Konkretny. Bez kombinacji. Wszystko w tempie. Jak najszybsze przeniesienie gry pod bramkę i jak najszybsze oddanie strzału. Bez kółeczek, poprawiania piłki po osiem razy, bez szukania kwadratowych jaj. Jest piłka – to walę. Tak też zrobił Nespor, bo to zawodnik, który absolutnie nigdy nie kombinuje. Można machnąć nogą – to macha. I czasami te wymachy skutkują bramkami. Dzisiejsza naprawdę ładna, bo piłka soczyście siadła i później wpadła ocierając się o słupek.
Na szczególną uwagę zasługuje występ Sławomira Peszki, na oczach selekcjonera Adama Nawałki. Reprezentant Polski zagrał na poziomie Patryka Małeckiego w meczu Termalica – Pogoń, co oczywiście nie jest komplementem. A przedstawiając sprawę dokładnie, zagrał tak…
Nie, nie Sławku, to nie jest nota z Kickera.
Naprawdę nie spodziewaliśmy się po Peszce wielkich cudów, ale takiej sportowej kompromitacji też nie. Był tak słaby, że gdybyśmy oceniali mecze w skali 1-100, to też dostałby notę 1. Być może należało siedzieć na tyłku w Niemczech, wtedy łatwiej byłoby wmówić ludziom, że „trener nie lubi”. A tak, sprawa się rypła, wszystko się wydało. Peszko jest tak fatalny, że Adam Nawałka powołać go może tylko z litości. Oczywiście niewykluczone, że to zrobi, bo przecież niedawno z litości powołał Sebastiana Milę.
Na zaledwie pięć minut na boisko wszedł Milos Krasić, co Aleksandar Vuković na Twitterze skomentował tak:
Fot.FotoPyK