Real Valladolid nie jest rzecz jasna rywalem z najwyższej półki, ale całkiem niedawno podopieczni Paulo Pezzolano napsuli trochę krwi Realowi Madryt, zatem ciekawi byliśmy, jak na tle tego zespołu wypadnie dzisiaj Barcelona. No i, szczerze mówiąc, szczęki nam opadły, bo “Blaugrana” wskoczyła na takie obroty, jakich od dawna na Montjuic nie odnotowano. Nie można powiedzieć, że Katalończycy wygrali z Realem Valladolid – oni dziś swoich oponentów ROZSZARPALI na strzępy. Wynik 7:0 mówi zresztą sam za siebie.
A dodamy jeszcze na wstępie, że Raphinha zakończył spotkanie z trzema bramkami i dwiema asystami na koncie. Taki to był koncert w wykonaniu Barcy.
Barcelona naładowana energią
Gdybyśmy mieli podsumować dzisiejszy występ Barcelony jednym słowem, postawilibyśmy na “radość”.
Po prostu – radość. Katalończycy czerpali czystą frajdę z polowania na kolejne gole.
W ekipie Hansiego Flicka zgadzało się właściwie wszystko. Były kapitalne dogrania z głębi pola – zarówno w wykonaniu pomocników, jak i obrońców. Były świetne indywidualne szarże takich graczy jak Raphinha, Lamine Yamal czy Dani Olmo. Wreszcie – były efektowne wymiany podań na jeden kontakt, świadczące o doskonałym zrozumieniu w zespole z Montjuic. Zresztą jeśli już o organizacji mowa, to świetnie funkcjonował w Barcelonie również szybki powrót do defensywy. Real Valladolid szukał swoich szans w kontratakach, ale piłkarze “Dumy Katalonii” zagęszczali pole gry tak umiejętnie, że z kontr przyjezdnych kompletnie nic nie wychodziło.
No i, co najważniejsze, Katalończycy nie skazali swoich kibiców na zbyt długie oczekiwanie na otwarcie wyniku. Już w dwudziestej minucie spotkania futbolówkę do siatki skierował bowiem wspomniany Raphinha, po fantastycznym dograniu od Pau Cubarsiego. Chwilę później prowadzenie gospodarzy podwyższył niezwykle dziś aktywny Robert Lewandowski, a jeszcze przed przerwą trzecie trafienie dla “Blaugrany” zapisał na swoim koncie Jules Kounde.
Było po meczu. Goście zostali zdemolowani przez rozpędzoną Barcę.
Totalna demolka
Ale to wcale nie oznacza, że Barcelona po przerwie się zatrzymała i skoncentrowała na pilnowaniu pokaźnej zaliczki.
Wręcz przeciwnie.
Przypomniały się czasy Bayernu Monachium dowodzonego przez Hansiego Flicka, który rzadko okazywał litość przeciwnikom (Barca wie o tym najlepiej) i często celował w jak najwyższe zwycięstwo, machając ręką na oszczędzanie sił. Stąd się zresztą brały spektakularne rekordy strzeleckie Lewandowskiego z tamtego okresu. Dzisiaj było podobnie – podopieczni Flicka po przerwie nie tylko nie zwolnili, ale wręcz docisnęli gaz do dechy, całkowicie miażdżąc Real Valladolid. Nie było po stronie “Dumy Katalonii” żadnych kalkulacji, żadnego kunktatorstwa. Czysty ogień. Padł gol na 4:0? Lecimy po piątkę. “Manita” odhaczona? Co z tego, ciśniemy dalej.
Koniec końców stanęło na siedmiu trafieniach dla zespołu ze stolicy Katalonii. Fenomenalnie dysponowany Raphinha skompletował hat-tricka, piękne trafienie zapisał na swoim koncie Dani Olmo, a wynik ustalił wpuszczony z ławki Ferran Torres. Ale bramek dla Barcelony mogło być jeszcze więcej, nawet z dziesięć. W paru sytuacjach gospodarzom zabrakło jednak skuteczności. Można tu wspomnieć między innymi uderzenie w słupek w wykonaniu Lewandowskiego.
Nie ma co się jednak doszukiwać dziury w całym. Barcelona była dzisiaj po prostu fenomenalna, zaprezentowała się jak za najlepszych lat kadencji Luisa Enrique czy Pepa Guardioli. Pal licho klasę rywala – to była demonstracja siły w wykonaniu “Blaugrany”. Przepiękny futbol.
***
Wygląda zatem na to, że Hansi Flick konstruuje kolejną maszynkę do wygrywania na arenie klubowej. Kibice zgromadzeni na trybunach skandowali zresztą dziś nazwisko niemieckiego szkoleniowca i coś nam się wydaje, że będą jeszcze mieli ku temu w tym sezonie naprawdę wiele okazji.
FC BARCELONA 7:0 (3:0) REAL VALLADOLID
Raphinha 20′ 64′ 72′, R. Lewandowski 24′, J. Kounde 45+2′, D. Olmo 83′, F. Torres 85′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]
- Rywale Jagiellonii. Sąsiedzi Skody, pogromcy Szeryfa i słoweński duet
- Oficjalnie: Kamil Kiereś zwolniony ze Stali Mielec
fot. NewsPix.pl