Może i mają około siedmiuset trzydziestu czterech problemów natury finansowo-organizacyjnej, ale za to sezon ligi hiszpańskiej rozpoczynają z przytupem. Podopieczni Hansiego Flicka dziś pokonali Rayo Vallecano i po trzech kolejkach są jedyną drużyną w La Liga z kompletem punktów na swoim koncie. Imponujące? Jeszcze nie. Ciekawe? Już jak najbardziej tak. A do tego ten Dani Olmo…
W stolicy Katalonii nie mieliby pewnie nic przeciwko temu, by nagle ktoś zakończył sezon, przerwał liczenie i dał Blaugranie tytuł mistrza Hiszpanii. Niewiele wskazuje na to, że nagle świat postanowi się zatrzymać. Natomiast wiele wskazuje na to, że każdy kolejny mecz będzie dla piłkarzy Flicka jeszcze trudniejszy i jeszcze mniej przyjemny niż ten z Rayo.
A gospodarze naprawdę nie byli dziś zbyt gościnni, choć ostatecznie zostali z niczym.
Rayo Vallecano – Barcelona 1:2. Piorunujący start i… cisza
Unai Lopez. Facet, który otworzył nam to spotkanie i spróbował nadać rumieńców rywalizacji na Estadio de Vallecas. Gość, który ostatniego gola strzelił prawie rok temu, także Dumie Katalonii. Jego trafienie nie było jednak owocem indywidualnego popisu, a efektem dziesięciu minut bezdyskusyjnej dominacji całej drużyny Rayo. Ewidentnie udało się zaskoczyć gości tak agresywnym początkiem meczu.
I w tym zaskoczeniu utrzymać ich przez całą pierwszą połowę.
Gdyby odjąć od niej te pierwsze dziesięć minut, bylibyśmy pewnie świadkami jednego z gorszych paździerzy ostatnich tygodni. Nadal lepszego niż bezbramkowe szlagiery Ekstraklasy, ale po prostu beznadziejnego dla każdego postronnego widza.
Flick miesza w kociołku i wyjmuje z niego Olmo
Jednak świat jest tak stworzony, że mecz piłkarski ma dwie połowy i… bardzo dobrze. W przerwie Hansi Flick uznał, że ma już dosyć tych popisów i pora wyciągnąć najcięższe działo. Po coś przecież za chłopa zapłacili. Dla niego pozbyli się Gundogana, wystawili się na pośmiewisko wielu złośliwców.
Na murawę wszedł Dani Olmo i już w pięć minut narobił więcej wiatru, niż wszyscy jego koledzy w pierwszej odsłonie meczu.
26-latek powinien wywalczyć rzut karny po faulu, którego ostatecznie nie odgwizdano. Rzucił kilka otwierających podań. Obił poprzeczkę. W pojedynkę przejął inicjatywę i zmienił to denne spotkanie z paździerzu w fajną rywalizację godną ligi hiszpańskiej. Wreszcie zdobył decydującego o losach spotkania gola, na którego piłkarze Rayo po prostu nie mieli odpowiedzi.
𝐃𝐀𝐍𝐈 𝐎𝐋𝐌𝐎 strzela w debiucie dla Barcelony!⚽💥 Duma Katalonii prowadzi z Rayo Vallecano 2:1!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/j5YTlwrJm6 pic.twitter.com/BycJb72DGN
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 27, 2024
Napiszmy to może wyraźnie – Dani Olmo zaliczył wejście smoka i w pojedynkę zaczarował Estadio de Vallecas. Z tą blond czupryną biegał dziś po boisku prawdziwy pan piłkarz.
Barca na szczycie tabeli, ale Lewy bez sztycha
Był w drugiej połowie taki moment, kiedy ucieszyliśmy się z kolejnego, już czwartego gola naszego rodaka w tym sezonie najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. Ale tylko na chwilę. Po meczu z Rayo Robert Lewandowski nadal ma na swoim koncie trzy trafienia i do następnej kolejki na pewno się to nie zmieni.
Jego gol ostatecznie nie został uznany, bo chwilę wcześniej, i trudno tu z sędzią dyskutować, Jules Kounde nastąpił na buta Pepa Chavarrii.
To też nie była jedyna szansa Polaka na pokonanie dziś Daniego Cardenasa – wcześniej, pięć minut po zmianie stron nasz rodak na gola powinien zamienić niezłe podanie Raphinhi, lecz… mając przed sobą tylko bramkę, minął się z piłką.
Na rozgrzeszenie Lewego – wszystko działo się w tej akcji bardzo szybko. Tak jak zresztą w całej drugiej połowie, która postanowiła nam zrekompensować trudy oglądania pierwszej odsłony meczu. Zrywem, do którego sygnał dał Olmo, Barca wygrała trzeci mecz w tym sezonie. Trzeci wynikiem 2:1.
A czwarty rozegra w sobotę z Realem Valladolid.
Rayo Vallecano – FC Barcelona 1:2
Unai Lopez 9′ – Pedri 60′, Dani Olmo 82′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Michał Probierz szuka stabilizacji, ale paru niespodzianek sobie nie odmówił
- Tylko wielcy kończą tak jak Szczęsny
- Szulczek: Ruch to wielki klub. Moja Warta miała tylko jeden dziadowski miesiąc