Musimy zacząć od pewnego wyznania – lubiliśmy ligę z Marco Paixao i trochę żałowaliśmy, że mimo zainteresowania ze strony kilku klubów Ekstraklasy, wybrał ofertę Sparty Praga. Portugalczyk to mocno specyficzny gość, ale najczęściej w pozytywnym znaczeniu. Jakość piłkarska była u niego jak na nasze rozgrywki odpowiednia, a i poza boiskiem potrafił coś odstawić. Bez dwóch zdań – Ekstraklasa z Paixao była ciekawsza, dlatego też chętnie sprawdziliśmy, czy tak samo stało się w przypadku czeskiej Synot Ligi.
Odpowiedź brzmi: nie. Marco za naszą południową granicą najprawdopodobniej już nabawił się odcisków od siedzenia na ławie.
Pamiętacie jeszcze jak na łamach Weszło oznajmił, że w silniejszym klubie niż Śląsk strzeliłby 40 goli w sezonie? Trafiając do Sparty – czyli jakkolwiek patrzeć: klubu silniejszego – trochę zrewidował ten pogląd. Ale nieznacznie, wszak pewności siebie nigdy mu nie brakowało. Przed sezonem oznajmił czeskiej opinii publicznej, że stać go na pobicie osobistego rekordu i celuje w 30 goli w sezonie.
Miał pewne powody do optymizmu. Po pierwsze – świetnie sobie radził w okresie przygotowawczym. Strzelił bramkę w sparingu Łudogorcem Razgrad, z SV Ried popisał się dwoma trafieniami, a przeciwko Energie Cottbus zaliczył hat-tricka. Sześć bramek w pięciu sparingach – nielichy wyczyn. W meczach towarzyskich zdarzyło się również, że Marco dostał opaskę kapitana. Oczywiście w momencie gdy na boisku brakowało najważniejszych piłkarzy, ale trzeba przyznać, że to i tak wyróżnienie dla nowego piłkarza i obcokrajowca. Dodatkowo atmosferę podgrzewały czeskie media, zgodnie umieszczając przyjście Paixao w gronie najciekawszych ruchów transferowych letniego okienka.
Czar prysł dopiero wtedy, gdy przyszło rywalizować na poważnie – o punkty i awans do europejskich pucharów.
Ligowy debiut – mecz z Vysociną Jihlava. Nie mógł zagrać w nim David Lafata – absolutny numer jeden w ataku Sparty, czterokrotny król strzelców ligi czeskiej, generalnie najskuteczniejszy zawodnik w jej historii i w dodatku najlepszy piłkarz w całych Czechach w zeszłym roku. Paixao miał go godnie zastąpić, a skończyło się na mocno bezbarwnym występie (0-0 w meczu). Przeciwko CSKA Moskwa w kwalifikacjach do LM dostał tylko sześć minut, lecz w kolejnym spotkaniu w lidze znów wyszedł w pierwszym składzie. Z Banikiem zagrał obok Lafaty, lecz już w przerwie został zmieniony. Po tym meczu trener Zdenek Scasny nie bawił się w dyplomację i otwarcie przyznał na konferencji, że Marco był po prostu bardzo słaby.
No i od tego czasu sytuacja Paixao wygląda tak:
– poza kadrą na rewanż z CSKA
– ławka z Fastav Zlin
– ławka z Mladą Boleslav
– 18 minut z FC Thun w kwalifikacjach LE
– ławka z Duklą
– ławka w rewanżu z FC Thun
– ławka z FK Jablonec
W hierarchii napastników Sparty Paixao szybko spadł na czwartą pozycję, co jest naprawdę bardzo złą informacją, bo w kadrze czeskiej drużyny… znajduje się tylko trzech nominalnych snajperów. Numer jeden to wspomniany już Lafata (5 goli w 7 meczach w tym sezonie), dwa – sprowadzony przed sezonem za pół miliona euro z Astry Giurgiu – Kehinde Fatai (3 gole i 2 asysty w 9 meczach), a na pozycji numer trzy umieścić powinniśmy nominalnego skrzydłowego, Ladislava Krejciego (3 gole w 7 meczach), który grywa w ataku. Kosztem Paixao, rzecz jasna.
Dość niespodziewany zjazd. Czesi nie czekali długo i szydera z 30 goli Paixao w sezonie już trwa w najlepsze. Pocieszenie? Fakt, że Sparta awansowała do grupy w Lidze Europy – dodatkowy front będzie oznaczał zapewne kilka szans na pokazanie się. Co ciekawe, absolutnym pewniakiem w Sparcie jest Costa Nhamoinesu, były piłkarz Zagłębia Lubin. Jak pamiętacie – obrońca… który w tym sezonie strzelił już 3 gole i zaliczył asystę.
Takiego bilansu musi mu Paixao zazdrościć. Przegrywa on też korespondencyjny pojedynek portugalskich napastników z ambicjami z Orlando Sa. Były zawodnik Legii wczoraj ustrzelił hat-tricka dla Reading w spotkaniu z Ipswich (łącznie ma 4 bramki i asystę). Jeśli któryś z nich w końcu zagra obok Cristiano Ronaldo, to nie ma wątpliwości, kogo spotka ten zaszczyt. A Paixao szybciej niż powołanie dostanie zapewne propozycję rozwiązania umowy.