Reklama

Wielkie bramkarskie derby – Putnocky zatrzymuje Górnika

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2015, 19:10 • 2 min czytania 0 komentarzy

Spieszcie się oglądać Górnika. Za moment może go nie być. Przed sezonem, patrząc na obsadę całej ligi i kadry teoretycznie najsłabszych drużyn, trudno było wskazać tak pewnego spadkowicza, murowanego kandydata do wylotu z Ekstraklasy. Kończy się tymczasem ósma kolejka, a Górnik do tej pory nie wygrał ANI JEDNEGO meczu. Na 24 możliwe punkty, zgromadził ledwie trzy (minus jeden za niespełnienie wymogów licencyjnych), co – jeżeli nagle nie dojdzie w Zabrzu do jakiejś rewolucji – może się okazać stratą do nie do odrobienia nawet po podziale oczek. 

Wielkie bramkarskie derby – Putnocky zatrzymuje Górnika

To już wręcz stała ekstraklasowa zasada – kto nie zleje Górnika, ten frajer. Patrząc na nadchodzący terminarz, czyli mecze ze Śląskiem, Lechem i Legią – kto wie, czy Ojrzyńskiemu nie zrobi się wkrótce w Zabrzu za gorąco. W dzisiejszych Wielkich Derbach Śląska górnicy znów się nie przełamali, choć okazji mieli całą masę. Na ich drodze raz za razem stawał jednak Matus Putnocky, który był dziś po prostu bezbłędny. Słowakowi zdarzają się słabsze mecze, ale biorąc pod uwagę, ile spotkań wybronił „Niebieskim” w ostatnich miesiącach – to zdecydowanie jeden z najlepszych transferów Ruchu w tej dekadzie. Dziś Putnocky harował między słupkami do tego stopnia, że jedną z interwencji po strzale Korzyma mógł okupić kontuzją… twarzy. Ofiarność, refleks, intuicja i ustawienie na najwyższym poziomie.

Górnik nie grał dziś źle. Wręcz przeciwnie: ekipa Ojrzyńskiego oddała aż 20 strzałów, siedem celnych, w drugiej połowie wręcz przypuściła szturm na bramkę Putnocky’ego, ale kto grę w ataku opiera na Janocie, Korzymie i Kwieku, ten nie może liczyć na wygraną nawet z Ruchem. Ruchem, który – trzeba przyznać – grał dość podobnie do Górnika. Również uderzał na bramkę wyjątkowo często i również napotkał na wyjątkowo dziś solidnego bramkarza rywali – Kasprzika, którego chyba tak zmotywowała obecność Janukiewicza, bo momentami wręcz go nie poznawaliśmy. Najwięcej zagrożenia stwarzał natomiast Mariusz Stępiński, u którego podoba nam się ta charakterystyczna pazerność na bramki – jak może, to strzela, bez kombinowania.

Nie podoba nam się natomiast naciąganie na karne przy każdym, nawet najdrobniejszym kontakcie z przeciwnikiem. Pomyśl, Mariusz, następnym razem, zanim się wyłożysz jak baba, bo gdybyś chociaż upadał w sposób mniej teatralny, to może sędzia nie pomyślałby, że chcesz go okantować.

3dHomI5

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

MMA

Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Błażej Gołębiewski
1
Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...