Jacek Zieliński nie zwykł przegrywać swoich debiutów w nowych klubach i często notował w nich udane początki. Na to też pewnie liczyli w Koronie Kielce, gdy go w ostatnich dniach zatrudniali. Doświadczony trener jednak już na starcie przekonał się, jak trudnego zadania się podjął. Utrzymanie “Złocisto-Krwistych”, bo chyba o niczym więcej mówić nie możemy, jawi się jako naprawdę duże wyzwanie.
Gdy Zieliński w listopadzie 2021 wracał na ławkę Cracovii, wygrał z Rakowem po fenomenalnym golu Otara Kakabadze. Dziś ten Kakabadze jako kapitan krakowskiej drużyny poprowadził ją do zasłużonego zwycięstwa nad ekipą jego byłego szkoleniowca.
Do zgarnięcia drugiego w tym sezonie wyjazdowego kompletu punktów gościom wystarczyła szeroko pojęta solidność plus zrobienie czegoś ponad normę u Ghity i Van Burena. Pierwszy do liderowania w defensywie dołożył sytuacyjnego gola po rzucie rożnym i klasową asystę do holenderskiego napastnika. Nim rumuński stoper zagrał Van Burenowi na sam na sam, przepchnął trzech rywali. A przecież Ghita zaczął źle, szybko obejrzał żółtą kartkę i wydawało się, że przy zejściach do boku będzie mu ciężko w pojedynkach z szybkimi Długoszem i Zwoźnym. Udźwignął to z nawiązką.
Korona Kielce – Cracovia 0:2. Gospodarze na deskach
Van Buren natomiast wyrasta na przykład transferu, w przypadku którego nie trzeba zbyt dużo mówić o aklimatyzacji i dopasowywaniu się do zespołu. Facet przychodzi i od razu daje jakość. Z Piastem po wejściu z ławki uratował remis, dziś do dużej inicjatywy z przodu dołożył kolejny konkret, wykorzystując wspomniane “ciasteczko” od Ghity.
Cracovia zresztą na prowadzenie mogła wyjść znacznie szybciej. O ile jednak Filip Rózga był widoczny i obiecująco zaczynał swoje akcje, o tyle na koniec podejmował najgorsze możliwe decyzje. Ten element młodzieżowiec Dawida Kroczka musi jeszcze zdecydowanie poprawić.
Mimo to pewnie w Kielcach chętnie by się zamienili na młodzież, bo Mariusz Fornalczyk konsekwentnie pracuje nad opinią jeźdźca bez głowy. Niby szybki, niby chętny do grania, chcący wchodzić w pojedynki, ale na koniec nie ma żadnego efektu. A jak trzeba pokazać trochę techniki i piłkarskiego kunsztu, to nagle wychodzą duże braki. W drugiej połowie Fornalczyk dwukrotnie mógł przywalić z osiemnastu metrów i sprawdzić formę Ravasa, ale najpierw uderzył daleko w trybuny, a potem całkowicie skiksował i Matuszewski musiał faulować na żółtą kartkę, żeby przerwać kontrę. W Pogoni Szczecin na pewno nie płaczą, że oddali Fornalczyka…
Korona w zasadzie przez cały mecz biła głową w mur. Jak już robiło się groźniej, to Zwoźny, Trojak czy Błanik i tak nie trafiali w bramkę. Ba, na koniec nie trafił w nią nawet wykonujący rzut karny Szykawka. Gospodarze dostali prezent od Olafssona, który zagraniem ręką “z niczego” mógł podpiąć kielczan do tlenu, ale białoruski napastnik posłał piłkę obok słupka i wszelkie emocje się zakończyły.
Efekt nowej miotły nie zadziałał. Teraz Jacek Zieliński i jego sztab muszą się postarać, żeby za moment nie wpaść w totalny marazm. Terminarz na papierze zdaje się być łagodniejszy: Śląsk, Stal, Puszcza. Od tych trzech spotkań wiele będzie zależało.
Cracovia po tej wygranej uspokoiła nastroje po wpadce z Widzewem. Za tydzień sprawdzi formę Jagiellonii.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Filip Jagiełło ma trafić do Lecha Poznań [NEWS]
- Leszek Ojrzyński: Zdradzili mnie ludzie, którym ufałem [WYWIAD]
- Allez, Allez, Ali! Ale nie w Poznaniu, czyli jak wszyscy oszukali się na Gholizadehu
Fot. Newspix