Reklama

Młodzieżówka jak łopata. Dobrze to czy źle?

redakcja

Autor:redakcja

08 września 2015, 19:55 • 3 min czytania 0 komentarzy

Polska młodzieżówka była dzisiaj jak łopata. W ofensywie tak toporna, jak łopata użyta do wbijania gwoździ, ale w defensywie tak skuteczna, jak łopata użyta do kopania. Postrzegamy to jako dwie wiadomości: jedną dobrą, a drugą kompletnie niezaskakującą.

Młodzieżówka jak łopata. Dobrze to czy źle?

Szwedzi U-21 to nie ogórki. Krótki quiz: kto wygrał tego lata młodzieżowe Euro? Ano właśnie Szwedzi, którzy z tamtej złotej drużyny i do Kielc przywieźli pięciu graczy. W składzie na dziś choćby Lindelof z Benfiki, w przeciwieństwie do Dawidowicza dawno po debiucie w pierwszej drużynie, podobnie Hallberg już wystąpił w Udine, a Standberg w CSKA, Tankovic regularnie gra w Alkmaar, Olsson natomiast został wyłowiony przez naukowców z Midtjylland. Tu naprawdę ma kto grać w piłkę. Faworytem wcale nie byliśmy.

Naprawdę nie dziwi nas, że w ataku graliśmy kompletną padlinę. Przecież my nie mieliśmy jednego zawodnika, na którym można by oprzeć grę. Kogokolwiek, kto byłby w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za kreację. Formella, Frankowski, Stępiński, Kobylański – to nie są źli piłkarze, ale to są jednak piłkarze zadaniowi. Atutem takiego Formelli jest tyranie na boku, jakieś zerwanie się raz na jakiś czas, a nie wielka wizja czy rozegranie. To można odwołać do każdego z powyższych, a także do zmienników – Mazek fajnie uciekł dzięki swojej szybkości raz czy dwa, ale wtedy przychodził moment, kiedy powinien odegrać “dziesiątce” albo komukolwiek, kto narzucałby tempo gry, widział nieco więcej, tymczasem nikogo takiego nie było. Dlatego w ofensywie dominował chaos, katastrofalne stałe fragmenty i nieustanne straty. Umieralnia ataków pozycyjnych i cmentarz kontr powstały na połowie Szwedów. Jedyna nasza niezła okazja (strzał z bliska Kobylanskiego) została wypracowana przez szkolny błąd szwedzkiego obrońcy, wymowne.

Z drugiej strony, jak na niezłych Szwedów to obrona pokazała się od naprawdę dobrej strony. Owszem, po kilkudziesięciu sekundach musiał ratować nas słupek, ale później dramatu nie było. Drągowski nie musiał ratować kolegów, ot, wybronił to co miał do wybronienia, a na więcej właściwie nie pozwolili. Tak, Szwedzi przebili się kilka razy, ale generalnie znacznie częściej rozbijali się o nasze linie obronne jak o skały. Mur złożony z Murawskiego i Urygi (fajnie w tyłach panowie, ale cholera jasna, dzisiejsza piłka wymaga od defensywnych pomocników także nieco więcej w ofensywie), Rudola, Dawidowicza, Jacha i Kędziory zasługuje na pochwały. Była waleczność, ale też i mądrość, ustawianie się, podwajanie, asekuracja. Szwedzi może i dominowali długimi momentami, absolutnie przewyższali nas jeśli chodzi o jakość i kulturę gry, ale nie potrafili tego nie tylko przełożyć na bramki, ale nawet na jakieś wybitnie dogodne okazje.

Są plusy, są minusy, chyba jednak więcej tych pierwszych, bo cieszy, że jest już coś, na czym można budować. Generalnie jednak jeśli to “widowisko” przegapiliście, nie żałujcie – na zdrowy rozum 0:0, w którym nasi atakować nie potrafią za grosz, a w obronie nie pozwalają rywalom na wiele, śmierdzi wielką nudą, prawda? No i właśnie tak było. Dlatego tym bardziej szanujemy frekwencję 11 537 osób to rekord na meczu młodzieżówki w Polsce. Poprzedni, 10 400, też padł w Kielcach.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...