Reklama

Weszło z Berlina: Angielska odporność na sukces

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 lipca 2024, 00:11 • 4 min czytania 53 komentarzy

Harry Kane mówił na przedmeczowej konferencji prasowej, że ten turniej zbudował w Anglikach wiarę i odporność, a to cechy tych, którzy wygrywają duże imprezy. „W porządku, ale co ty możesz o tym wiedzieć?”, mają prawo teraz zapytać Hiszpanie. Pierwsza połowa była jak Anglicy w trakcie tego Euro – nudna i trudna do zniesienia. Druga jak Hiszpanie – finezyjna i pełna polotu. Hiszpanie po raz trzeci w XXI wieku sięgają po mistrzostwo Europy. Zasłużenie, proszę państwa.

Weszło z Berlina: Angielska odporność na sukces

Kiedy Cole Palmer strzela na 1:1, siedzący na loży VIP Anglicy eksplodują. Wariują, wrzeszczą, rozlewają piwo na siedzących przed nimi dziennikarzy. – E, co wy robicie, do cholery? – wrzeszczy jeden z nich na rozanielonych kibiców, którzy w tym dzikim szale nawet go nie zauważają. Pokazuje na swojego laptopa, którego trzeba reanimować serwetką. Czy w loży VIP, czy w metrze prowadzącym na Olympiastadion, czy na Breitscheidplatz, miejscu spotkania przed meczem, Anglicy wszędzie są tacy sami. Oddają się swoim atawistycznym instynktom. Inny z Brytyjczyków zdejmuje koszulkę, wymachuje nią, pręży w stronę boiska swój brzuch. Jeszcze inny skacze na krzesełku jak dziki.

Anglia miała w tym meczu i wiarę, i odporność. We wszystkich spotkaniach fazy pucharowej drużyna Southgate’a jako pierwsza traciła bramkę. I we wszystkich potrafiła przynajmniej odrobić straty. Dziś też – przynajmniej na dobre trzynaście minut – wywinęła się spod topora. Ale wtedy objawił się Mikel Oyarzabal. Kiedy w 89. minucie Anglicy główkowali jakby bez końca i najpierw zablokował ich Unai Simon, a później stojący na linii Dani Olmo, Harry Kane tylko przecierał już oczy z niedowierzania. Jego czwarty finał w życiu i czwarty bez jakiegokolwiek trofeum. Drugi na niemieckiej ziemi, bo przecież zaczął sezon od superpucharu Niemiec. Z pewnością przyda wyrobiona podczas turnieju odporność, to bez dwóch zdań.

Ostatnie minuty meczu cała hiszpańska ławka oglądała na stojąco. Szymon Marciniak mógł się poczuć przez chwilę jak główny rozjemca tego spotkania – co chwilę podchodził do Hiszpanów i apelował, aby cofnęli się w stronę swojej ławki, wymieniał uwagi z de la Fuente i aktywnym przy linii bocznej Alvaro Moratą. Ale tej siły nie dało się już zatrzymać. Ani Marciniakowi, ani tym bardziej Anglikom. Podczas świętowania Hiszpanie zrobili rundkę wokół całego stadionu, podbiegli do każdego miejsca, gdzie byli hiszpańscy kibice, którzy wcale nie przyjechali do Berlina w oszałamiającej liczbie. Przeciwnie – miasto było opanowane przez Anglików. Dysproporcja była przytłaczająca. Hiszpanie nadrabiali kreatywnością.

Reklama

Paella lepsza niż fish & chips? Wojtek Kowalczyk nie zaprzeczy!

Lamine Yamal został wybrany najlepszym młodym piłkarzem mistrzostw, a jeden z kibiców przyniósł mu świadectwo maturalne.   

To Anglicy rozdawali karty na mieście. Niemieckie służby obawiały się, że może dojść do powtórki sprzed trzech lat, kiedy za sprawą wyspiarskich fanów oglądaliśmy wstrząsające obrazki – kopanie, tratowanie ludzi, szturmowanie bram stadionu. Obawa była o tyle uzasadniona, że za Odrę przyjechało około pięćdziesiąt tysięcy Brytyjczyków, a, co oczywiste, nie wszystkim udało się wejść na stadion. Przed meczem śpiewali piosenki znane z różnych edycji gry FIFA, rozlewali piwo, czerpali radość z kopania piłki w powietrze, wynosili kolegów, którzy przyjęli zbyt dużo alkoholu, oddawali mocz w losowych miejscach…

Ale policja nie miała większych wyzwań, przynajmniej my takich nie zaobserwowaliśmy. Interweniowała za to w przypadku polskich kibiców, którzy pojawili się pod Olympiastadion z jakże finezyjnym przesłaniem:

Reklama

Transparent przywieziony przez kreatywną ekipę z Kielc powisiał do momentu, aż jeden ze stojących obok policjantów nie zainteresował się treścią przy pomocy Google Translate. Znacznie ważniejsze przesłanie mieli fanatycy z Chorzowa, którzy przyjechali do Berlina specjalnie po to, by obwieścić światu, że w ich mieście potrzebny jest stadion. Wcześniej z podobnym komunikatem zagościli na Times Square czy pod piramidą Cheopsa. 

 

 

 

Typowy spontan. Znajomi ultrasi zrobili wczoraj napis i przyjechaliśmy. Ja o to walczę od lat. Wiemy, że takimi akcjami możemy tylko pomóc. Jeśli stadionu nie będzie w Chorzowie, to nic nie będzie, klub upadnie. Miasto potrzebuje dofinansowania, bez tego może być ciężko. Wszystko w rękach premiera Tuska, żeby ten stadion powstał. Każdy wie, co się dzieje na Ruchu. Jeśli nie będziemy pokazywać w takicm miejscach, że stadion musi powstać, to nic z tego nie będzie – mówi nam jeden z kibiców ze Śląska.

To nie było wybitne Euro. Niewiele wydarzyło się na nim epickich historii, które będziemy wspominali jeszcze przez lata. Dzisiejszy finał był jak cały turniej. Nikogo przesadnie nie zaskoczył. Wygrali ci, którzy faktycznie zasłużyli. A Berlin niech uda się do Harry’ego Kane’a po porady z nabywania odporności. Wzburzenia Anglików to miasto może nie wytrzymać.

WIĘCEJ O EURO 2024:

Fot. własne

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Komentarze

53 komentarzy

Loading...