Reklama

Skazani na utrzymanie. Puszcza sprowadziła przyszłą gwiazdę Ekstraklasy?

Patryk Stec

Autor:Patryk Stec

16 lipca 2024, 13:04 • 10 min czytania 18 komentarzy

Mamy dla kibiców Puszczy Niepołomice dobrą informację – wszystko wskazuje na to, że znowu wasz ulubiony klub utrzyma się w Ekstraklasie. Statystyka nie kłamie. Każdy beniaminek w tej dekadzie, czyli w ciągu ostatnich 4 sezonów, który przetrwał pierwszy sezon, w kolejnym utrzymywał się w lidze. Pierwszy rok to nauka, w drugim liczy się co innego. Jakiś czas temu Kuba Białek w relacji po meczu z Wartą Poznań nazywał grę Puszczy „oraniem z pomysłem”. Czy w zbliżającym się sezonie drużyna Tomasza Tułacza zaora pozostałych kandydatów do walki o utrzymanie?

Skazani na utrzymanie. Puszcza sprowadziła przyszłą gwiazdę Ekstraklasy?

Skazani na utrzymanie?

Żaden beniaminek po 2020 roku, który utrzymał się po awansie w Ekstraklasie, nie spadł z ligi w swoim drugim sezonie. Często się mówi, że to właśnie drugi sezon jest weryfikacją zespołu. W przypadku Polski jest inaczej – najwięcej o twojej drużynie mówi właśnie ta pierwsza kampania, zaś w kolejnej powinno być już łatwiej. Tak to dokładnie wyglądało:

Wyniki, w kolejnym sezonie po awansie:

  • 2020/21 – Raków Częstochowa – 2. miejsce
  • 2021/22 – Warta Poznań – 11. miejsce, Stal Mielec – 14. miejsce
  • 2022/23 – Radomiak Radom – 10. miejsce
  • 2023/24 – Widzew Łódź  – 9. miejsce, Korona Kielce – 14. miejsce
  • 2024/25 – Puszcza Niepołomice – ???

Optymistyczny może być jeszcze inny fakt. Podopieczni trenera Tomasza Tułacza w zeszłym sezonie na 6 meczów z czołową trójką sezonu (Jagiellonia, Śląsk, Legia), aż w czterech punktowali, zaliczając remisy. Te cztery punkty były kluczowe w walce o utrzymanie. Gdyby ich zabrakło, Puszcza miałaby 36 punktów i spadłaby z ligi zamiast Warty Poznań, która uzbierała 37 oczek. Wniosek? Jeśli ekipa z Niepołomic chce się spokojnie utrzymać, musi przynajmniej remisować z najlepszymi zespołami w kraju,

  • Jagiellonia Białystok – Puszcza Niepołomice 4:1
  • Puszcza Niepołomice – Legia Warszawa 1:1
  • Puszcza Niepołomice – Śląsk Wrocław 1:3
  • Puszcza Niepołomice – Jagiellonia Białystok 3:3
  • Legia Warszawa – Puszcza Niepołomice 1:1
  • Śląsk Wrocław – Puszcza Niepołomice 1:1

Napoleon Tułacz

Reklama

Według słownika języka polskiego, tułacz to „człowiek niemający stałego miejsca zamieszkania, własnego domu”. W Niepołomicach jest dokładnie na odwrót, bo trener ten dom znalazł i jest w nim od 2015 roku. To szkoleniowiec, który najdłużej bez przerwy pracuje w klubie Ekstraklasy. Patrząc na polskie realia, jest to powód dla dumy zarówno dla trenera, jak i samego klubu. Przedwczesne zwolnienia to zazwyczaj wynik wygórowanych ambicji prezesów, a nie chłodna ocena sytuacji. Tutaj należy Puszczę pochwalić za długofalową współpracę, która jak widać przynosi efekty. Jakim trenerem jest Tomasz Tułacz? O tym opowiadał w rozmowie z Weszło.

Jak bardzo pan zmienił się jako trener? Może przytoczę pewną historię, która skłania mnie do tego pytania. W 2019 roku zawodnikiem Puszczy został Konrad Nowak, przeniósł się do was z Górnika Zabrze. Trafił do Niepołomic, ale w pewnym momencie stracił miejsce w składzie. Zaczął wtedy myśleć, że nie nadaje się na poziom I ligi, rozpoczął współpracę z psychologiem. Mateusz Brela, który mu pomagał, opisał mi Puszczę jako klub z wymagającym trenerem Tułaczem, który nie skupia się na relacjach z zawodnikami, a dużo bardziej na celu, wyniku, co miało wpływ na psychikę Nowaka. Oni mieli prawo postrzegać to w ten sposób?

Nie dziwię się tej opinii, bo rzeczywiście byłem dla zawodników takim surowym ojcem. Na jednej z konferencji szkoleniowych opowiadałem, że bardzo duży wpływ na to, jakimi jesteśmy trenerami, mają wzorce, jakie sami czerpaliśmy od swoich szkoleniowców. A kiedy ja grałem w piłkę, panował tzw. zimny chów. Trenerzy nie mieli czasu i środków, żeby np. dokonywać indywidualnych analiz. Dostawałeś informację i musiałeś ogarnąć to sam. Szczerze? Nie potrafiłem sobie z tym poradzić jako zawodnik. To mnie zatrzymywało. Dzisiaj jako trener działam inaczej w kontekście relacji. To najważniejszy czynnik, decydujący o dobrej współpracy z zespołem.

Wiem, że jestem emocjonalnym człowiekiem i mówiłem o tym swoim piłkarzom. Tłumaczyłem, że jeżeli przekazuję komuś informacje, okazując emocje, to oznacza, że ten ktoś jest dla mnie bardzo ważny. Przykład Konrada jest bardzo ciekawy. On do nas przyszedł po poważnych kontuzjach, dwa razy zrywał więzadła. Wiedzieliśmy, że to jest poziom talentu Arka Milika.

Raz, dwa, trzy i długa

Najlepsi trenerzy świata inwestują w bramkarzy, którzy nie spowodują u kibiców zawału serca w momentach, gdy będą przy piłce. Chociażby Mikel Arteta czy Roberto De Zerbi mocno przykładają wagę do otwarcia gry, czyli wznowienia od bramki („piątka”). Dlaczego o tym wszystkim wspominamy? Bo jest pewien element, który wiosną nie był wielkim problemem dla Puszczy, ale już za moment może się nim stać – mały wachlarz wariantów rozegrania piłki od bramki. Na pewno to nie pomoże w utrzymaniu. Dlaczego zespół, który ma ze sto wariantów stałych fragmentów gry, ma tak naprawdę tylko jedno rozwiązanie w grze od bramki?

Puszcza Niepołomice wiosną miała jeden wariant wyprowadzenia futbolówki z szesnastki. Jeśli weźmiemy pod uwagę zwykłe długie wybicie, to możemy mówić o dwóch. Grę rozpoczynał środkowy obrońca, który podawał do ustawionego również w okolicach piątki bramkarza (1), a ten przekazywał piłkę do bocznego defensora, najczęściej prawego (2). Ostatnim elementem tej akcji była potem długa piłka grana do przodu (3). Poniżej schemat takiej akcji z meczu przeciwko Piastowi Gliwice. W tym spotkaniu Puszcza zapewniła sobie utrzymanie w lidze.

Reklama

Odpowiedzi na stawiane powyżej pytanie może być kilka. Szkoleniowiec chciał grać prostą piłkę, żeby zminimalizować ryzyko popełniania błędów i dać sobie szansę na punktowanie. Ta pragmatyczna strategia na krótką metę się sprawdziła. Druga odpowiedź to być może brak zawodników, którzy potrafią grać od tyłu. Puszcza sprowadziła teraz nowych obrońców – Abramowicza i Siplaka. Prawdopodobnie to właśnie w nich upatruje szansę na większą różnorodność w grze. Kolejną kwestią może być czas. Ćwiczenie innych aspektów sprawiło, że ten został nieco zaniedbany.

Jeśli Puszcza nie będzie chciała łatwo tracić posiadania piłki, trener Tułacz będzie musiał przećwiczyć ze swoimi piłkarzami (być może już to zrobił w ostatnich tygodniach) więcej wariantów otwarcia gry lub zachęcić cofających się defensywnych pomocników do większej aktywności i brania gry na siebie. Bo jeśli nadal miałby grać jednym schematem, a przeciwnicy to rozgryzą, bramkarz będzie musiał od razu grać długą piłkę, co wiąże się z większą liczbą strat. Podsumowując: wydaje się, że „oranie z pomysłem” prędzej czy później będzie musiało się zamienić w „oranie z pomysłami”.

DOTYCHCZASOWE TRANSFERY

PRZYSZLI:

  • Michał Perchel (Karpaty Krosno)
  • Patryk Kielis (Hutnik Kraków)
  • Mateusz Radecki (GKS Tychy)
  • Dawid Szymonowicz (Warta Poznań)
  • Michał Siplak (Górnik Zabrze)
  • Jakov Blagaić (Borac Banja Luka)
  • Dawid Abramowicz (Radomiak)
  • Roman Yakuba (Valmiera)

ODESZLI:

  • Muris Mesanovic (Dukla Praga)
  • Michał Koj (Wieczysta Kraków)
  • Tomasz Wojcinowicz (Warta Poznań)
  • Maciej Firlej (Warta Poznań)
  • Adam Kramarz (Czarni Połaniec)
  • Jakub Bartosz (Odra Opole)
  • Bartłomiej Poczobut (Polonia Warszawa)
  • Kamil Zapolnik (BB Termalica Nieciecza)
  • Dominik Frelek (Olimpia Grudziądz)
  • Krzysztof Wróblewski (Chrobry Głogów)
  • Szymon Jopek (bez klubu)

POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW

Dawid Abramowicz

Lewy obrońca może zostać jedną z kluczowych postaci w zespole Tomasza Tułacza. Jest rekordzistą Radomiaka Radom pod względem występów w Ekstraklasie. Uzbierał ich 99, a w tym czasie zanotował dziesięć bramek oraz osiem asyst. Nowy zawodnik Puszczy to ciekawa osoba. W przyszłości chce zostać dietetykiem, a już teraz przykłada dużą wagę do prawidłowego odżywiania. Regularnie pije sok z buraka, do czego zmusiła go choroba. – Jedzenie to nasze paliwo, powinniśmy przykuwać do tego bardzo dużą uwagę, ale też nie zwariować – tłumaczy Abramowicz. – Jeżeli przez całe życie mieliśmy nawyk niezdrowego jedzenia, nie pilnowaliśmy zapotrzebowania energetycznego, to ciężko to zmienić. Nie ukrywam, że ja będąc młodszym zawodnikiem tak funkcjonowałem. Myślałem, że jak zjem kromkę chleba z pasztetem, to na tym pociągnę. No nie. Z wiekiem moja świadomość się pogłębiała, widzę po sobie, że dzięki temu można dużo osiągnąć. Wchodząc do szatni seniorskiej w Śląsku Wrocław miałem anemię. Hemoglobinę miałem na niższym poziomie niż kobieta w ciąży. Żelazo w ogóle się nie przyswajało, a jego magazyn był kompletnie wyczerpany. Zastanawiałem się, skąd się to bierze i okazało się, że ze słabych nawyków żywieniowych. Zmieniłem to i trwam w tym do dzisiaj, lubię dodawać do podstawowej bazy nowe rzeczy, eksperymentować.

Ponadto Abramowicz wydaje się być naprawdę ogarniętym facetem. Tak można przynajmniej wywnioskować z kilku rozmów piłkarza z naszą redakcją. Wydaje się, że może zostać nie tylko ulubieńcem kibiców, ale jednym z liderów w szatni Puszczy. Jakiś czas temu wypowiadał się w rozmowie z Weszło na temat trenerskiego zamieszania w Radomiaku. – W ciągu dwóch lat mieliśmy trzech różnych szkoleniowców. Nie zrzucam na to winy, każdy ma pomysł na zespół i wszystko jest w naszych nogach, jako wykonawców tych pomysłów, ale każdy trener to zmiana. Inna idea, inne funkcjonowanie i w młynie musi upłynąć trochę wody, żeby produkt wszystkich satysfakcjonował. Żeby być powtarzalnym, trzeba być wiernym swojej idei i trzeba czasu. Każdy zawodnik, który do nas przychodzi, funkcjonował w innych ramach taktycznych, musi się przestawić, żeby to przyniosło korzyść na boisku. Wrócę do trenera Banasika: było widoczne gołym okiem, jak na przestrzeni czasu automatyzmy, nad którymi pracowaliśmy, przekładały się na wyniki. Dlatego każdy jego następca — a trener Maciej Kędziorek ma na nas fajny pomysł — potrzebuje czasu. Niestety, gdy wyniki są takie, jak teraz, zaczynają się dywagacje, zwątpienie, brak wiary w tę koncepcję.

Dawid Abramowicz w porównaniu z innymi bocznymi obrońcami zaliczał mniej fauli i strat, częściej odbierał piłkę w pojedynkach z rywalami, zwiększał szanse drużyny na zdobycie gola podaniami (OBV) i wykreował więcej sytuacji bramkowych. Słabiej spisywał się w powietrzu czy pressingu. 

KRYĆ NA PLASTER

Jakov Blagaić

To może być jeden z ciekawszych transferów w całej Ekstraklasie. Chorwat spokojnie mógłby grać w lepszym klubie w Polsce. W zeszłym sezonie w bośniackiej Premijer Lidze w 29 spotkaniach zdobył 5 goli i zaliczył 12 asyst. Wygląda na to, że działacze Puszczy ściągnęli do ligi za darmo absolutnego kozaka, ale ostatecznie wszystko okaże się oczywiście na boisku. Blagaić był jednym z kluczowych zawodników Boraca Banja Luka, który zdobył mistrzostwo Bośni i Hercegowiny. Sporo mówiło się w kraju, że w zdobyciu złota jego ekipie pomogły sędziowskie błędy, ale czytając bośniackie portale nie da się nie zauważyć zachwytów nad Chorwatem, który nie raz był wybierany najlepszym zawodnikiem meczu. Blagaić był uznawany swego czasu za jeden z większych talentów chorwackiej piłki. Potwierdzeniem tego jest fakt, że grał praktycznie we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach swojego kraju.

INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…

…stałych fragmentów gry

Jak wiadomo, Tomasz Tułacz dużą wagę przykłada do stałych fragmentów gry. Nie tak dawno głośno było o nietypowym zakończeniu sparingu Puszczy przeciwko Polonii Bytom. Obie ekipy zmierzyły się w rywalizacji na stałe fragmenty gry: trzy rzuty rożne, trzy rzuty wolne z różnych miejsc i dwa wyrzuty z autu. Wynik? Remis 1:1.

Ekipa z Niepołomic ma około 100 schematów rozgrywania stałych fragmentów gry, o czym w rozmowie z Weszło mówił trener Tułacz. – Mamy bardzo, bardzo bogaty arsenał. Mówimy tutaj o rzutach wolnych, rożnych, wrzutach z autu. Dzielimy to w Puszczy na różne sekcje, rozdziały. Weźmy rzut rożny: może być kombinacyjny, może być bezpośredni. Kombinacja może być w drugie tempo, ale i w trzecie. Jest tego ogrom, naprawdę. Ale wie pan, co jest ciekawe? Wszyscy nas chwalili za te stałe fragmenty, a ja miałem do drużyny pretensje, że korzystaliśmy przy nich tylko z tych prostszych, bezpośrednich rozwiązań, a unikaliśmy kombinacji.

Pod koniec zeszłego roku mocniej przyjrzał się temu Piotr Rzepecki, który rozmawiał z analitykiem Puszczy. – Stałe fragmenty gry są dla nas bardzo ważne. Jednak każdy detal elementów taktycznych jest dla nas równie istotny. Tak naprawdę to skuteczność jest podstawowym fundamentem gry – wskazuje Patryk Brytan, trener-analityk zespołu. – Wszyscy wiedzą, że naszym atutem są stałe fragmenty gry. Zrobiło się o tym głośno. A i tak zdobyliśmy połowę bramek w lidze ze stojącej piłki. Podobnie jak było z Messim czy Robbenem. Każdy niby wiedział, jak będą grać, a i tak byli bardzo skuteczni w swoich działaniach ofensywnych – dodaje z uśmiechem analityk beniaminka.

Tomasz Tułacz to prawdziwy specjalista od teorii stałych fragmentów gry. Na AWF napisał pracę naukową na temat „Skuteczność wykonywania stałych fragmentów i ich wpływ na wynik meczu oraz osiągane cele”. Czy dobrze opracowane SFG wystarczą Puszczy, aby utrzymać się w lidze?

WYJŚCIOWA JEDENASTKA

fot. Newspix/materiały prasowe Puszczy

Od dziecka fan Realu Madryt i hiszpańskiej piłki, ale nieobce są mu realia klubów z niższych lig. Dużą część wolnego czasu spędza na czytaniu książek o służbach specjalnych, polityce i grze w Football Managera. Ma licencję UEFA C, więc ma papier na używanie słów "tercja", "baza" i "półprzestrzeń".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

18 komentarzy

Loading...